Trzydziesto-nastolatkowie – recenzja filmu „Kamper”

Trzydziesto-nastolatkowie – recenzja filmu „Kamper”

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kamper (2016)
Kamper (2016) Źródło: M2 Films
Debiutancki obraz Łukasza Grzegorzka nie jest typowym love story o wieloletniej parze, która znalazła się na poważnym zakręcie swojego związku – w końcu ile razy można opowiadać o tym samym?

Dla reżysera ciekawszym tematem wydają się być ścierające się ze sobą postawy w takiej relacji oraz kwestia gotowości na jeszcze większe zaangażowanie. W „Kamperze” jest to pokazane w całkiem nietuzinkowy sposób. Jest to bowiem film o dorosłych dzieciach przechodzących spóźnione dojrzewanie.

Na pozór takim dzieckiem jest tytułowy Kamper (Piotr Żurawski) – zawodowy tester gier komputerowych, zatopiony w przytulnej bańce braku odpowiedzialności, pompowanej przez dobre zarobki oraz opiekuńczą żonę. O jego drugiej połówce, Mani (Marta Nieradkiewicz), wiemy niewiele ponad to, że uczęszcza na kurs gotowania, pożycza pieniądze od rodziców oraz stara się być tą „bardziej odpowiedzialną” w ich związku. Oboje są niedojrzali, jednak każde na swój sposób. Co z tego, że Kamper godzinami potrafi siedzieć pogrążony w mniej lub bardziej trywialnych grach, skoro to on ich utrzymuje? Mania stara się zaś być tą dojrzalszą, jednak tak naprawdę to ona swoją postawą kreuje pierwsze pęknięcia w ich związku.

Kamper (2016)

Na obszernym drugim planie przewijają się takie postaci jak: Hiszpanka Luna (Sheily Jimenez), której nie przeszkadza romans z żonatym mężczyzną; samotna matka Dorota (Justyna Suwała); być może najbardziej dziecinny z nich wszystkich Carlos (Bartłomiej Świderski) czy szef kuchni celebryta (świetny Jacek Braciak), do którego zdaje się należeć ostatnie zdanie. Wszystkie te postawy tworzą barwną i dającą do myślenia mozaikę pokolenia trzydziestolatków – do tej pory marginalizowanego przez kino, bowiem postrzeganego jako „przezroczysty” okres oddzielający późną młodość od wczesnej starości. Film stawia pytanie o to, czym jest tak naprawdę dorosłość. Nie podaje też odpowiedzi na tacy, lecz skupia się na przedstawieniu kilku jej wariacji; to od widza zależy, której wersji ulegnie.

Obraz Grzegorzka nie jest pozbawiony wad, lecz z pewnością można go pochwalić za niezmanierowaną wizję twórczą oraz nietuzinkowe podejście do tematu, typowe dla debiutantów. Muzykę podkłada z dolanowskim wyczuciem, bohaterów kadruje niczym we współczesnych dokumentach, zaś scenariusz przypomina te z gatunku indie movie, tak często nagradzane na festiwalu Sundance. Tym samym wpisuje się w trend charakternych polskich debiutów ostatnich lat. „Hardkor disko”, „Czerwony Pająk”, „Córki dancingu” czy „Baby Bump” – „Kamper” śmiało może się z nimi równać. A to już duże wyróżnienie.

Ocena: 7/10

Jan Stąpor