Tribeca '16 - King Cobra

Tribeca '16 - King Cobra

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kadr z filmu "King Cobra"
Kadr z filmu "King Cobra" Źródło: Rabit Bandini Productions
"King Cobra”, czyli drugi pełnometrażowy film reżysera i scenarzysty Justina Kelly'ego jest kolejnym obrazem, bazującym na prawdziwej historii znanego i kontrowersyjnego homoseksualisty.

Po opowieści o Michaelu Glatzu, Kelly zabrał się za historię Seana Paula Lockharta, gwiazdora porno, (działającego pod pseudonimem Brent Corrigan), którego nazwisko trafiło do mediów wraz z głośnym skandalem dotyczącym środowiska. Opowieść Kelly’ego eksploruje przyczyny tragedii, prowadząc interesującą historię, aż do wybuchowego finału.

Film rozpoczyna się od spotkania Lockharta (Garrett Clayton) z patronem i producentem, działającym pod wdzięcznym pseudonimem „King Cobra” (wyrazisty Christian Slater). Panowie nagrywają wspólnie kilka materiałów wideo, dla strony pornograficznej Cobra Video. Kiedy jednak Corrigan, który stanie się gwiazdą z dnia na dzień, zechce działać na własnych warunkach, sprawy się skomplikują.

Obraz świetnie żongluje atmosferą. Łącząc komedię z dramatem, umiejętnie wplatając w to także elementy thrillera, Kelly stworzył niezwykle ciekawą mieszankę, którą ogląda się z zainteresowaniem. Rysując swoich bohaterów jako ludzi o wyjątkowo prostych umysłach (na hasło "porozmawiajmy o słoniu w pokoju" jeden z nich zaczyna rozglądać się na boki), zarysowuje jedną z możliwych przyczyn nagłej eskalacji przemocy, która przyczyniła się do tragedii. Z drugiej strony staje się też świetnym przyczynkiem do rozbawienia widza.

Bardzo wiele humoru wynika z zachowania bohaterów, jak i przesadzonej gry aktorskiej ekipy. Chodzi w szczególności o duet Keegan Allen - James Franco, reprezentujących konkurencyjnego studio, które będzie chciało podkupić Corrigana do własnych materiałów. Obaj bohaterowie zarysowani są na ekranie tak grubymi kreskami, że chwilami wpadają niemal w karykaturalność. Wydaje się jednak, że jest to zagranie celowe, mające na celu podkreślić nienaturalność środowiska pornograficznego. Dość powiedzieć, że w jednym z wywiadów Franco określił ten duet jako: S.O.P (siłownia, opalenizna, pranie), dla określenia zestawu ich priorytetów. Najbardziej zbalansowaną, najciekawiej poprowadzoną i pełną niuansów rolę gra tu Christian Slater, zaskakując kilkukrotnie swoim ekranowym obliczem, przyćmiewając tym samym resztę ekipy. Pokazując różnorodne twarze swojego bohatera i wyjaśniając jego motywacje, sprawia, że jego Stephen jest najlepiej rozwiniętą ekranową postacią. Warto wspomnieć też o udziale Alicii Silverstone, która gra tutaj matkę bohatera. Jej rola jest niewielka, ale miło zobaczyć aktorkę na ekranie po latach przerwy, zwłaszcza, że w zasadzie czas jej się nie ima.

W temacie humoru warto wynotować także najlepszy fragment dzieła, który sprawia wrażenie, że obraz jest czymś w rodzaju kontynuacji "I am Michael". Bohater Franco mówi bowiem: "Nie wyśmiewaj się z ortodoksyjnych katolików. Byłem nim kiedyś”. „Tak, przez moment był nawet pastorem", pada chwilę później. Świetny smaczek.

"King Cobra" to film ciekawy, zabawny, wielokrotnie wywołujący uśmiech oraz pozytywne zaskoczenie, zwłaszcza w mocnej końcówce. To jednak obraz, któremu brakuje pazura, by jeszcze mocniej zostać w głowach widzów. Pod tym względem przypomina poprzedni film reżysera, "I am Michael”. Oba dotykają ciekawych tematów, dobrze prowadzą swoje historie, a mimo wszystko brakuje im tego *czegoś*, co wniosłoby je na wyższy poziom. Być może ktoś powinien współpracować z Kellym przy pisaniu scenariuszy, by pomóc mu odnaleźć te dwie kluczowe sceny, które podniosłyby ogólny poziom dzieła?

Ocena: 7-/10

Liczyłem na nieco więcej


ZapiszZapisz