Festiwal Transatlantyk - polecamy!

Festiwal Transatlantyk - polecamy!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Festiwal Transatlantyk - polecamy!
Festiwal Transatlantyk - polecamy!
Wielkimi krokami zbliża się Festiwal Filmowy Transatlantyk. Tegoroczna edycja imprezy odbędzie się w dniach 23-30.06 w Łodzi. Wejście na wszystkie pokazy jest darmowe, po odebraniu wejściówki.

Z niezwykle bogatego programu, wybraliśmy dla Was kilkanaście produkcji, które szczególnie warte są uwagi.

Sekcja: Konkurs Międzynarodowy

Nie nazywaj mnie synem 

Film Anny Muylaert, inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, opowiada historię rodziny, która ulega rozpadowi w chwili, gdy nieoczekiwanie, całkiem przypadkowo okazuje się, że matka dwójki dzieci, jest tak naprawdę kidnaperką, która ukradła syna ze szpitala. Taki punkt wyjściowy sprawia, że świat chłopaka zostaje wywrócony do góry nogami i wyjątkowo trudno jest mu odnaleźć się w nowej rzeczywistości. W temat ogarniania świata na nowo, ładnie wpisuje się  także wątek eksperymentowania chłopaka z własną płciowością i popędami seksualnymi. Niezwykle wyważona opowieść, ze znakomitym finałem.

Czytaj też:
Berlinale '16 - Dzień 2 - Don't call me son & War on Everyone

Fuoccoamare

„Fuocoammare. Ogień na morzu” wróciło z festiwalu Berlinale ze Złotym Niedźwiedziem. Ten momentami wstrząsający, momentami śmiertelnie nudny (wszak takie jest życie mieszkańców Lampedusy) dokument główną nagrodę zawdzięczać może nie tylko sprytnemu montażowi, ale też względnej poprawności politycznej. Podczas gdy fala imigrantów wzbudza strach, Rosi pokazuje, że ich przybycie nie zmienia absolutnie niczego. Zupełnie nie interesują go też poczynania uchodźców po przybiciu na brzeg i kontroli poprowadzonej przez włoskich funkcjonariuszy. Inna sprawa, że sportretowana obojętność mrozi krew w żyłach…  

Czytaj też:
Wiosna Filmów: francuska subtelność, włoska beztroska

Śmierć w Sarajewie

„Death in Sarajevo” Denisa Tanovića to film rozgrywany na dwóch płaszczyznach - ideologicznej oraz emocjonalnej. Obraz świetnie się ogląda. Sposób prowadzenia historii, blisko bohaterów, z długimi ujęciami kamery, która stale podąża za aktorami, gdy ci kroczą po korytarzach, chwilami wręcz przypomina formułę „walk and talk” Aarona Sorkina.

Czytaj też:
Berlinale '16 - Death in Sarajevo

Dzień po żałobie

W „One week and a day” (jak brzmi oryginalny tytuł dzieła) rodzina opłakuje śmierć swojego dwudziestopięcioletniego syna. Film rozpoczyna się tuż po ostatniej uroczystości shivy, religijnego okresu żałoby po pogrzebie. W momencie, w którym trzeba powrócić do normalnego życia. Polonsky podszedł do tematu w sposób komediowy, ukazując absurdalność tego, że życie toczy się dalej, nawet gdy Ty właśnie przeżyłeś najgorszą tragedię.

kadr z filmu "One week and a day" (2016)

Sekcja: Panorama

Co przyniesie przyszłość

„L’Avenir” („Things to come”) Mii Hansen-Løve, prezentowane na tegorocznym festiwalu w Berlinie (skąd wróciło ze statuetką za Najlepszą Reżyserię), to obraz opowiadający o kobiecie w średnim wieku, która musi poukładać swoje życie na nowo po wieści o zdradzie męża. Dzieło Hansen-Løve podchodzi jednak do oklepanego tematu w sposób szczególny, nietypowo ukazując decyzje kobiety. Brak tu dramatyzmu, więcej jest pragmatyzmu, a relacje między bohaterami pełne są podskórnej czułości i dawki codziennego humoru sytuacyjnego. Reżyserka pięknie ogrywa znaną kinu sytuację, ukazując swoją bohaterkę jako silną i niezależną kobietę, która mimo przeciwności losu nadal wie czego chce i potrafi zbudować swoje życie na nowo. „L’Avenir” stawia tezę, iż dla lepszego rozwoju w przyszłości lepiej pogodzić się z przeszłością. Czyni to w wyjątkowo urokliwym, niemoralizatorskim stylu.

Kadr z filmu „L'avenir” (2016)

Mając 17 lat

„Being 17” André Téchiné jest subtelnym, nienachalnym portretem dwóch 17-letnich chłopców, ich rodzin oraz konfliktu niewiadomego pochodzenia, który jest siłą napędową obrazu. (…) Czas zmusi ich, aby skonfrontować przyczyny wzajemnej animozji, a wnioski do których dojdą zaskoczą ich samych.

Czytaj też:
Berlinale '16 - Being 17

Soy Nero

„Soy Nero”, irańskiego reżysera Rafi Pittsa,  dedykowane jest Żołnierzom Zielonej Karty, którzy rekrutują się do Armii Amerykańskiej, aby zostać w ten sposób obywatelami „pięknych i wspaniałych” Stanów Zjednoczonych. Obraz pokazuje absurdalność tej sytuacji oraz liczne niebezpieczeństwa, które się z niej rodzą. Równocześnie film umiejętnie korzysta z licznych komediowych wstawek, przez co przekaz dzieła zaprezentowany jest na ekranie w niezwykle przewrotny sposób. 

kadr z filmu "Soy Nero" (2016)

Nieznajoma dziewczyna 

Bracia Dardenne portretują rzeczywistość w dużym zbliżeniu bohaterów, skupiając się tylko i wyłącznie na jak najlepszym sportretowaniu ich reakcji wobec konkretnego zdarzenia. Film “podążając za prawdziwym życiem”, stanowi pewien wycinek rzeczywistości, będąc odpowiedzią na bardzo konkretne pytanie, które zadali sobie twórcy. To zaś sprawia, że ich dzieło jest niezwykle łatwe w odbiorze. Być może nawet nieco zbyt łatwe. W tym względzie, że wszystko jest tu tak klarowne i wyjaśnione, że nie mieli się obrazu w głowie, nie myśli o nim, powracając do poruszonych w nim kwestii. Kiedy jednak trwa, wciąga i stanowi ciekawą strawę dla umysłu. Jest bowiem tak skonstruowany, a wszystkie kwestie tak dobrze wyjaśnione i domknięte, że w zasadzie człowiek nie potrzebuje nawet o nim za długo dyskutować. Półtorej godziny refleksji, a potem możemy wracać do swojego życia.

Czytaj też:
Nieznajoma Dziewczyna - Cannes '16

Neonowy Byk

„Neon Bull” przyciąga uwagę wyjątkowo naturalistycznym sposobem prowadzenia opowieści. Ukazując ludzi i zwierzęta w ten sam sposób, bez upiększeń, drastycznych cięć montażowych czy nietypowych ustawień kamery, zdaje się przekazywać myśl głoszącą, że człowiek też jest zwierzęciem. Bywa zagubiony, podąża za stadem, czasami kierują nim same instynkty. Dość powiedzieć, że po scenach prezentujących wzwód konia, reżyser pokazuje nam, jak bohater oddaje mocz. Sceny te nie mają jednak za zadanie szokować. Ich celem jest raczej jak najbliższe podejście do prawdy realnego życia. Niejakim, potraktowanym całkiem serio podejściem: „Z kamerą wśród ludzi”. Reżyser nie ocenia swoich bohaterów, pokazuje jedynie ich egzystencję w dużym detalu, skupiając się na monotonii dnia codziennego oraz małych sukcesach, które sprawiają, że bohaterowie nie próbują drastycznie zmieniać swojego życia. Dzięki temu „Neon Bull” stanowi interesującą propozycję kinową, mimo że nie będziemy jej wspominać na długo po seansie.

Kadr z filmu „Neonowy byk”

Sekcja: Niezależni

James White 

"James White" Josha Monda jest kameralnym dramatem, opowiadającym o młodym chłopaku, który próbuje ułożyć sobie życie po śmierci ojca, ze śmiertelnie chorą matką, którą musi się opiekować. Film nie jest jednak przytłaczający. To raczej bliskie studium przypadku, z kamerą, która bardzo blisko podażą za bohaterem. Tak blisko zresztą, że chwilę zajmuje przyzwyczajenie się do kamery z ręki, która w pełnym kadrze pokazuje twarz chłopaka. Taka kamera często zresztą towarzyszy wydarzeniom, dodając realności przedstawionej sytuacji.

Czytaj też:
TIFF '15 - James White

Sleeping Giant

Historia przyjaźni kilku nastoletnich chłopców. Spędzają oni wspólnie lato nad malowniczym jeziorem. Główny bohater – Adam (Jackson Martin) – jest „grzecznym chłopcem”, który dzięki znajomości z Natem i Rileyem (Nick Serino, Reece Moffett, debiutujący na dużym ekranie) zasmakuje życia i odkryje nowe prawdy o sobie samym.  Siła filmu leży w niewielkich gestach bohaterów, które zdradzają ich (niewypowiedziane) myśli oraz w szczególnej pracy kamery, która podąża chwilami za emocjami bohaterów, dopowiadając to, co nie jest widzialne gołym okiem. Film ma także interesującą stroną wizualną, z sekwencjami zabaw z fajerwerkami czy scen rozgrywanych nad wodą, które zostają w głowie i kojarzą się z beztroską młodości, czasami niewinności. Interesująca propozycja kina coming-out-of-age, czyli dotykającego tematyki dorastania. Nie bez wad, jednak na tyle subtelna i uchylająca się od oceny swoich bohaterów, że pozytywnie zaskakująca. 

Kadr z filmu „Śpiący olbrzym / Sleeping giant” (2015)

Closet Monster

„Closet Monster” Stephena Dunna otrzymało Nagrodę dla Najlepszego Filmu Kanadyjskiego (Canada Goose Awards) podczas zeszłorocznego Festiwalu Filmowego w Toronto. Ta subtelna opowieść o młodym chłopaku, który zastanawia się nad swoją orientacją seksualną, pełna jest ciekawych scen, wziętych z różnych porządków filmowego świata. Drastyczna wizja niczym z horroru, która powraca w myślach bohatera; gadający chomik, ktory mówi głosem Isabellii Rossellini, niczym z baśni; moment zażenowania w domku na drzewie, gdy dwóch przemoczonych chłopaków leży prawie nago obok siebie, niczym z melodramatu oraz wiele humorystycznych wstawek, niczym z komedii. Ta niezwykła mieszanina podbita dodatkowo wyśmienitą, dynamiczną ścieżką dźwiękową, sprawia, że obraz ogląda się z niemałym zainteresowaniem.

kadr z filmu "Closet Monster" (2015)

ZapiszZapisz ZapiszZapisz ZapiszZapisz ZapiszZapisz