Nicolasa Windinga Refna początki

Nicolasa Windinga Refna początki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nicolas Winding Refn
Nicolas Winding Refn Źródło: thefilmstage.com
Swą kinową premierę ma dziś „Neon Demon” w reżyserii drugiego (zaraz po Larsie von Trierze) najsławniejszego Duńczyka w świecie filmu – Nicolasa Windinga Refna. Polski widz nie miał szansy na bieżąco śledzić początków kariery filmowca. Świadomy tego, jak wygląda dojrzała twórczość autora „Drive”, bez trudu dostrzeże w nich zalążek jego współczesnego, brutalno-lirycznego stylu.

W wieku 23 lat Nicolas Winding Refn stanął przed wyborem: mógł rozpocząć studia w kopenhaskiej szkole filmowej, do której właśnie go przyjęto, lub zrealizować swój pierwszy pełnometrażowy film, na który zebrał już finanse. Zdecydował się skoczyć na głęboką wodę i zaczął kręcić. Swoją decyzję komentuje teraz tak: „Nie miałem pojęcia, jak się robi film. Byłem tak arogancki, że mi to nie przeszkadzało”. W ten sposób w roku 1996 powstał „Dealer”, znany pod także pod nazwą „Pusher”, pierwsza część gangsterskiej trylogii (dla której pierwotnie reżyser nie planował kontynuacji). Ten na poły dokumentalny, surowy film został obwołany katalizatorem zmian w duńskim kinie. Mads Mikkelsen (obecnie najbardziej znany duński aktor, który pierwszą swoją poważną rolę zaliczył właśnie w debiucie Refna) wskazuje na związek „Pushera” z Dogmą: „Nicolas pierwszy kręcił fabuły w konwencji realizmu dokumentalnego. To on odmienił kino w tym kraju. Twórcy Dogmy inspirowali się jego filmem »Dealer«, chociaż nigdy się do tego nie przyznają”.

Dealer / Pusher (1996)

Później przyszła pora na „Bleedera” i „Fear X”, który okazał się finansową klapą. Zepchnięty na skraj bankructwa Refn postanowił nakręcić drugą i trzecią część „Pushera”, które miały wyciągnąć go z długów. Scenariusz do „dwójki” powstał w ekspresowym tempie dwóch tygodni, a rozochocony reżyser (pracę nad tymi filmami wspomina bardzo dobrze, ponadto przyniosły mu duże zyski) zapragnął stworzyć także część czwartą. Wtedy to Ilyas Agac, odtwórca roli Małego Mohammeda, został skazany na siedem lat więzienia, co uniemożliwiło Refnowi kontynuację. Powodem mogły być także napięte stosunki twórcy z duńskimi krytykami. O ile „Pusher II” (rok 2004) został przyjęty ciepło, to „Pushera III” (rok 2005) zmiażdżono. Przyczyny niepochlebnych opinii tłumaczy Zlatko Buric, odtwórca Mila, bossa narkotykowego gangu, wokół którego kręci się film: „Trzecia część »Pushera« była zbyt radykalna. Było w niej za dużo emigrantów: Albańczyków, Serbów, Polaków”. Po takim przyjęciu Refn zdecydował, że nie nakręci więcej żadnego filmu w swojej ojczyźnie, co więcej, otwarcie przyznaje: „Urodziłem się w Danii, ale sercem jestem nowojorczykiem. To nie jest mój kraj”.

Trylogia „Pusher” to trzy luźno związane ze sobą opowieści, których wspólnym mianownikiem są realia. Refn zbierał pochwały za wierne prawdzie oddanie hierarchii panującej w narkobiznesie, którą uwidacznia już sam wybór głównych bohaterów. W centrum akcji „Pushera I” znajduje się Frank (Kim Bodnia), czyli diler operujący większymi kwotami, jednak wciąż zależny od szefa gangu, Mila, którego historię pokazał Refn w części trzeciej. „Pusher II” przedstawia kilka dni z życia Tonny’ego (Mads Mikkelsen), byłego pomagiera Franka, który więcej sam wciąga niż sprzedaje, a oprócz tego zajmuje się kradzieżą samochodów. Obraz kopenhaskiego półświatka uzupełniają poboczne postaci: mniej lub bardziej liczący się dilerzy, handlarze bronią i prostytutki, znalazło się nawet miejsce dla alfonsa z Polski. W tym mieście nie ma nikogo niewinnego, nawet kilkuletni przyrodni brat Tonny’ego z chęcią ogląda występ nagiej tancerki. To środowisko zdegenerowane, bez szansy na zmianę, jednak do tego wniosku trzeba dojść samodzielnie. Oko kamery jest zachowawcze, a reżyser nie ocenia nikogo. Dopiero na poziomie użytej kolorystyki można doszukiwać się odautorskiego komentarza – nałożone w niektórych scenach drugiej części czerwone i zielone filtry sugerują agresję oraz zatrucie.

Pusher II - Krew na rękach / Pusher II (2004)

Trzy filmy, trzy historie upadku. Scenariusze poszczególnych części podlegają podobnemu schematowi: główny bohater, którego życie płynęło do tej pory dość stabilnie, napotyka przeszkody w trakcie wymiany narkotyki – pieniądze. Wpada w spiralę nieszczęść i znajduje się coraz bliżej dna. Każdy pomysł na rozpoczęcie nowego życia nie ma szansy wyjść z powijaków, gdyż zawsze jest już zbyt późno, by coś zmienić (udało się tylko Radovanowi, który otworzył legalny biznes, jednak i on z zadowoleniem powrócił do swojego „fachu”). Z każdym filmem rośnie skala problemów. O ile największym zmartwieniem Franka są długi (ewentualnie wątpliwość, czy wypada zakochać się w prostytutce), to Tonny musi zmagać się także z brakiem akceptacji ze strony ojca oraz obowiązkami, jakie na niego spadły wraz z narodzinami (podobno jego) syna. Wszystkie osoby na jego drodze mówią mu, że jest nieudacznikiem. Tylko nieskażone jeszcze złem dziecko może w nim zobaczyć wartościowego człowieka, stąd ucieczka z maluchem w ramionach. Refn nie pozostawia jednak nadziei na happy end – ten krok na nic już nie wpłynie, szansa na normalne życie dawno przepadła. W przypadku Mila nie chodzi natomiast tyle o pieniądze, co o władzę. Podstarzały boss nie może znieść, że rozkazuje mu ktoś młodszy. Co więcej, widok maltretowanej prostytutki, która przypomina mu jego córkę, zmiękcza mu serce. To wszystko sprawia, że zachowywana przez lata zimna krew zmieniła swą temperaturę, że zaczynają nim rządzić emocje. Bałagan udaje się posprzątać, jednak na jak długo? Milo czuje, że jego koniec jest bliski, że w końcu stanie się z nim to samo, co z jego dotychczasowymi wrogami.

Przyjęta tu konwencja realizmu dokumentalnego nie pozwala na estetyzację przemocy, jakiej dokonał reżyser w „Drive”, jednak połączenie sentymentalizmu z brutalizmem – obecnie firmowy znak Refna – ma swoje odbicie także w tej trylogii. Najbliższa dotychczasowemu opus magnum Duńczyka wydaje się część druga z sekwencją wesela. Czerwona kolorystyka zbliża ją do koszmaru sennego, a sceny ukazujące totalne zepsucie (naga tancerka wijąca się wśród gości, ciężarna panna młoda wciągająca kokainę) przeplatają się z tymi, w których zrozpaczony Tonny próbuje uspokoić płaczące dziecko.

Pusher III - Jestem aniołem śmierci / Pusher III (2005)

Obrazy „dojrzałego” Refna (od „Valhalla: Mroczny wojownik” po „Neon Demon”) najlepiej określa jedno słowo: oniryzm. Ostatnim przyczółkiem realizmu oraz zapowiedzią późniejszych, surrealistycznych wizji reżysera był „Bronson” z roku 2008. Nieznany jeszcze szerszej publiczności Tom Hardy prowadzi tu swoje one man show, dosłownie i w przenośni. Po pierwsze – jako aktor zaprezentował tu swą charyzmę oraz atletyczne ciało (w pełnej krasie!); po drugie – jego bohater, Michael Peterson a.k.a. Charles Bronson, najagresywniejszy więzień w Anglii, wygłasza monolog przed wyimaginowaną widownią. Mężczyzna od młodości pragnął zostać artystą, a że jego jedynymi talentami była zwinność i siła, do rangi sztuki podniósł krwawą jatkę (tak przynajmniej swoją więzienną karierę postrzega sam Bronson). Stąd już tylko krok dzieli nas od estetyzowanej przemocy stosowanej przez Drivera, samozwańczego anioła sprawiedliwości.

Wyrazisty styl Refna widać niemal od początków jego twórczości. Twórczości zaskakująco dojrzałej, zważywszy na to, że „Dealera” nakręcił chłopak, którego całą szkołą było nałogowe oglądanie filmów. Tym bardziej warto prześledzić wczesne lata jego kariery.