„Mustafa”, reż. Sarychalilow Ernes
Postać Mustafy Dżemilewa nie była szerzej znana w Europie przed aneksją Krymu przez Rosję. Dokument Ernesa Sarychaliwowa w dość konwencjonalnej formie przybliża tego nietuzinkowego dysydenta walczącego tak w Związku Radzieckim, jak i w postmajdanowskiej zupełnie nowej geopolitycznie rzeczywistości o sprawę krymskotatarską. Trochę wywiadów jego współpracowników i bliskich (tzw. „setek”), w tym w szczególności żony, archiwalne nagrania i fotografie oraz fabularyzowane rekonstrukcje, które zajmują nieproporcjonalnie dużo miejsca w tym pełnometrażowym filmie nie wnosząc niestety do materii niczego szczególnie istotnego. Pełnią przy tym funkcję zbędnej ilustracji do tego, co wcześniej zostało już powiedziane. Cały film zbliża się do formuły polskiego teatru telewizji, aczkolwiek na uwagę zasługują monochromatyczne szare zdjęcia. Najciekawsze są chyba materiały ulokowane w ostatniej części filmu ukazujące batalię słynnego dysydenta o prawo powrotu do swojej krymskiej ojczyzny. Bardziej lub mniej intencjonalnie reżyser rysuje upiorną pętlę losów Dżemilewa, który w XXI wieku ponownie musi walczyć o prawa mniejszości w sytuacji, w której można byłoby się spodziewać, że jego misja jest już zakończona a zdobycze pierestrojki niepodważalne.
„Graduation ‘97”, reż. Pawło Ostrikow
Jak zapewniają organizatorzy festiwalu kina ukraińskiego film Pavlo Ostrikova to nowy głos filmowej Ukrainy. W tym krótkometrażowym obrazie w zabawny sposób udało się twórcy opisać perypetie miłosne samotnego sprzedawcy anten telewizyjnych i używanych pilotów (samo to zajęcie brzmi już humorystycznie zwłaszcza zaś w scenie, w której ku uciesze widowni tenże sprzedawca zapewnia swojego potencjalnego klienta o technicznych zaletach oferowanego przez siebie produktu z Polski) łaknącego bliskości. Zgrabnie przedstawiona historia sprawia autentyczną przyjemność, zaś swoistą wisienką na torcie jest zaskakująca puenta.
"Cyborgi”, reż. Achtem Seitablajew
Osobie słabo zorientowanej w realiach konfliktu na wschodzie Ukrainy ten tytuł może przywodzić na myśl jakąś formę zmagań z konwencją sci-fi podczas gdy w istocie chodzi tu o dramat wojenny odnoszący się do zmitologizowanego już epizodu tego konfliktu związanego z ofiarną acz militarnie pozbawioną większego sensu obroną przez ukraińską armię terminalu lotniska cywilnego w Doniecku. Można było oczekiwać, iż seans tego filmu będzie nieznośną dawką politycznej propagandy wypełnioną dużą dawką niestrawnego patosu. Tym bardziej zaskakujący jest rezultat, bo choć nie ulega wątpliwości, że jest to dzieło zrealizowane na obstalunek, a druga strona prezentowana jest niemal wyłącznie jako czarna bezkształtna masa, to jednak rysunek ukraińskich bojowników jest zniuansowany, zaś twórcy starają się ich pokazać jako żywe osoby, które wątpią w sens swojej walki, a nie tylko jako multiplikowane plakatowe figury.Warto docenić też stronę realizacyjnę, dzięki której ten film po prostu dobrze się ogląda.
+ Krótki metraż: „Sztangista”, reż. Dmytro Suchołytkyj-Sobchuk
Zrealizowana w Studiu Munka działającego pod auspicjami Stowarzyszenia Filmowców Polskich półgodzinna etiuda fabularna stanowi doświadczenie na granicy dokumentu, a to głównie za sprawą naturszczyków, w tym przede wszystkim odtwórcy głównej roli – mistrza sporu w podnoszeniu ciężarów. Respekt budzi zdyscyplinowana oszczędna forma wyrażająca się w statycznych kadrach oraz grze aktorskiej przybierającej wręcz postać katatonii. Surowa chropowata opowieść stanowi refleksję na temat poświęcenia, jakie niesie za sobą wyczynowe uprawianie sportu.