Ekranizacja światowego bestsellera. „Trudno się po tym podnieść z fotela”

Ekranizacja światowego bestsellera. „Trudno się po tym podnieść z fotela”

„Gdzie śpiewają raki”
„Gdzie śpiewają raki” Źródło:3000 Pictures
Rozległe mokradła Karoliny Północnej to doskonała sceneria dla trzymającej w napięciu historii kryminalnej. Trudno więc pogodzić się z faktem, że twórcy filmu „Gdzie śpiewają raki” stworzyli opowieść błahą i zwyczajnie nudną. Niestety kinowa adaptacja bestselleru Delii Owens to melodramatyczna wydmuszka i, w przeciwieństwie do ekranowego bagna, nie wciągnie spragnionego intrygi widza nawet na milimetr.

Z jakiegoś powodu Hollywood wciąż nie może pogodzić się z rzeczywistością, w której ludzie nie są tylko do cna źli lub wyłącznie krystalicznie dobrzy. Zza oceanu wciąż docierają do nas historie bohaterów pozbawionych jakiejkolwiek głębi, których analiza charakterologiczna zajęłaby co najwyżej kilka minut. Wydaje się, że idąc do kina na kryminał, którego akcja dzieje się na amerykańskim odludziu, gdzie jedyną władczynią jest dzika natura, można by oczekiwać pełnej tajemnic i niedopowiedzeń opowieści. Tymczasem filmowe „Gdzie śpiewają raki” to prosta jak drut historyjka o jednowymiarowych postaciach, podlana nieznośną dla żołądka dawką słodkości.

Źródło: WPROST.pl