Paryżanie przyszli na "Salę samobójców" i "Galerianki"

Paryżanie przyszli na "Salę samobójców" i "Galerianki"

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Salę samobójców" Jana Komasy i "Galerianki" Katarzyny Rosłaniec, nagradzane filmy dwójki młodych polskich reżyserów, oglądali w miniony weekend paryscy widzowie w ramach 4. edycji Tygodnia Polskiego Filmu "Kinopolska" w Paryżu.

Jak mówi jeden z organizatorów festiwalu Kinopolska, Mathieu Lericq, z roku na rok impreza przyciąga coraz bardziej zróżnicowaną pod względem narodowościowym publiczność. - W tej chwili przychodzi na seanse równie wielu mieszkających we Francji Polaków, co Francuzów czy widzów z wielu innych krajów, w tym studentów Erasmusa w Paryżu - powiedział Lericq.

W sobotę "Salę samobójców" w reżyserii Jana Komasy w kinie "Reflet Medicis" w Dzielnicy Łacińskiej oglądała publiczność wypełniająca po brzegi salę. Po projekcji widzowie chętnie dzielili się wrażeniami. Młody paryski muzyk Martin powiedział, że to jego polska żona przyprowadziła go na film, ale jest z tego bardzo zadowolony. - Ten film naprawdę przemawia. Ma w sobie jakąś świeżość, gdy w Europie przeważa kino zadufane w sobie, oddalone od rzeczywistości - ocenił.

Według niego, głównym tematem filmu jest drażliwy na całym świecie problem samobójstw nastolatków przy użyciu leków psychotropowych. Zdaniem Martina, dużą część winy za to zjawisko ponoszą - jak w "Sali samobójców" - nieodpowiedzialni psychiatrzy przepisujący te specyfiki.

Z kolei, w niedzielę odbył się pokaz "Galerianek" Katarzyny Rosłaniec; reżyserka była obecna na pokazie. Film, opowiadający historię prostytuujących się w centrach handlowych nastolatek, podzielił widzów. Polscy widzowie gratulowali autorce odwagi w poruszaniu tematu, "który w Polsce jest wciąż tabu". Jeden z francuskich widzów obecnych na spotkaniu z Rosłaniec wyraził opinię, że "siła jej filmu wynika z tego, że reżyserka ukazała w nim wyłącznie punkt widzenia samych galerianek". Widzów zachwyciła gra młodych, początkujących aktorów.

- Z całego filmu najbardziej poruszyła mnie chyba scena nieudanego i tragicznego w skutkach stosunku Ali z Michałem. Kiedy dziewczyna była jeszcze bardziej zawiedziona seksem z osobą, którą lubi niż z klientami. To był dla mnie bardzo silny moment - mówiła 34-letnia Isabelle. - Natomiast wolałabym, aby postaci filmu były bardziej głębokie, mniej powierzchowne. Cała przemiana Ali z dobrej w złą była za szybka i za łatwa - dodaje.

Obecna na pokazie młoda reżyserka Ysolde Bouchet nie kryła swojego rozczarowania filmem. - To, co mnie szczególnie zaskoczyło, to fakt, że Rosłaniec deklaruje, że jej film jest obiektywnym spojrzeniem na rzeczywistość prostytuujących się dziewcząt, a następnie przyznaje, że nigdy osobiście nie poznała galerianek. Czy, zatem, naprawdę zna tę rzeczywistość? - zastanawiała się Bouchet. - Dla mnie film pozostaje bardzo konwencjonalny, wręcz stereotypowy - dodała.

- Mój film opiera się na reportażu telewizyjnym o młodych prostytutkach. Pojawił się w nim motyw odrzuconej dziewczyny z powodu jej niemodnej komórki. Temat bardzo mnie zainteresował - tłumaczyła Katarzyna Rosłaniec podczas spotkania z publicznością. Zapytana o to, czy filmowi bohaterowie istnieją naprawdę, reżyserka przyznała, że nie zależało jej, aby byli oni kopiami realnych osób. - Film zrobiłam na podstawie tego, co mówiły mi dziewczyny, które znają temat. Poza tym szukałam informacji na różnych forach internetowych - podkreśliła Rosłaniec, opowiadając o swoich przygotowaniach do filmu.

Paryscy widzowie mogli też obejrzeć w sobotę starsze polskie filmy - "Strukturę kryształu" Krzysztofa Zanussiego i "Na srebrnym globie" Andrzeja Żuławskiego. Obaj reżyserzy byli gośćmi festiwalu.

em