Adamczyk: Zapewniam sobie miejsce w muzułmańskim raju

Adamczyk: Zapewniam sobie miejsce w muzułmańskim raju

Dodano:   /  Zmieniono: 
Piotr Adamczyk (fot. Michal Piesciuk / Newspix.pl ) Źródło: Newspix.pl
Piotr Adamczyk w rozmowie z Krzysztofem Kwiatkowskim dla "Wprost" opowiadał m.in. o swoich działaniach poza aktorstwem, w tym prowadzeniu restauracji, czy firmy produkcyjnej. Mówił także o kupienie konia, co może zapewnić mu miejsce w muzułmańskim raju.

Krzysztof Kwiatkowki: Wszedł pan ze swoim Aperto Films na rynek produkcji. Był pan zaangażowany m.in. w głośny dokument Michała Marczaka "Koniec Rosji”. Chociaż od dwóch lat nie wypuścił pan nic nowego.

Piotr Adamczyk: Koprodukowaliśmy film nominowany do Emmy Award "Infiltracja” albo zwycięski film z Rzymu "Rezolucja”. Ale do tego też trzeba mieć głowę, poświęcić się. A ja lubię próbować nowych rzeczy, biznesów, ról.

Stąd pomysł otworzenia restauracji?

Ona daje mi ogromną satysfakcję. Poza tym uczy mnie świata. Tu muszę przeżywać prawdziwe sytuacje, stanąć jako szef na wysokości zadania. Czasem trzeba kogoś zwolnić, czasem zatrudnić. To zadania, które jako aktor mógłbym tylko zagrać. Tu przychodzi sprawdzian, dotknięcie rzeczywistości. Odkrywam, że czasem życie smakuje inaczej, niż podpowiada wyobraźnia.

Lubi pan spędzać czas w Starym Domu?

Tak. Chcę mieć kontakt z gośćmi. Jestem tu gospodarzem, chodzę po sali, pytam, czy wszystko jest OK, rozmawiam o kulinariach. Zawsze żałowałem, że Polacy tak rzadko jadają na mieście. Dość wcześnie zacząłem wyjeżdżać, jako nastolatek byłem w Anglii na stypendium, potem imałem się różnych prac po dwa funty za godzinę, a na ulicach w Glasgow grałem jako mim. I z europejskich podróży przywiozłem obraz ludzi, którzy wychodzą z domu, idą coś zjeść, uprzyjemniają sobie codzienność.

Dzisiaj zwyczaje Polaków się zmieniają?

Tak. To pozytywna strona mediów. Telewizja rozruszała ludzi, propagując taniec. Zmieniła polskie śpiewanie. Ono było naszą piętą achillesową. Te wszystkie urodzinowe i stadionowe przyśpiewki, ta szkoła chóru wojskowego. A nagle się okazuje, że talent- -show pełne są świetnych wokalistów. Teraz z kolei programy kulinarne i takie seriale jak "Przepis na życie” wpływają na nasze zwyczaje jedzeniowe. Nagle słyszę w Warszawie rozmowy, które wcześniej mogłem usłyszeć we Włoszech albo Francji. O jakości kaczki, dobrych winach. O radości życia.

Pan dużo gra za granicą – właśnie we Włoszech czy Portugalii. Nie korciło pana, żeby kiedyś nie wrócić, spróbować życia na Zachodzie?

Nie. My musimy jeszcze zrobić kilka kroków naprzód, ale się rozwijamy. Zachód nam zazdrości, że mamy przed sobą kartki do zapisania. Podoba mi się nasz głód nowości.

Mówił pan o aktorstwie, mediach, restauracji, produkcji. Konia kupił pan, żeby się od tego wszystkiego odciąć?

Trzeba mieć też inne życie, spokój, możliwość zapomnienia o wszystkim. No i przy okazji zapewniam sobie miejsce w muzułmańskim raju. Według Koranu hodowcy koni arabskich mają gwarancję trafienia tam.

Bierze pan również udział w triatlonach.

Uwielbiam to. Chyba nigdy nie byłem tak sprawny fizycznie. I w ten sposób oddalam tę perspektywę arabskiego nieba. Chciałbym żyć tak, żeby sobie zasłużyć na niebo we wszystkich możliwych religiach.

Cały artykuł można przeczytac w najnowszym numerze( 51-52 /2013) t ygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest  także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania