Na co do kina w weekend? (19-21.08)

Na co do kina w weekend? (19-21.08)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ben-Hur (2016)
Ben-Hur (2016) Źródło: Forum Film
Wśród licznych, piątkowych premier (do kin trafia dziś osiem tytułów!) każdy znajdzie coś dla siebie. Zadowoleni będą zwłaszcza fani komedii – pośmiejemy się na „Boskiej Florence”, „Rekinach wojny” i „Jak zostać kotem”. Dla miłośników widowisk historycznych dystrybutorzy przygotowali „Ben-hura” oraz „Braveheart”, dramatów – „Co przynosi przyszłość” i „Komunę”. Na dokładkę czeka nas animacja „Batman: Zabójczy żart”.

„Rekiny wojny”, reż. Todd Phillips (USA 2016)

„Film opowiada o dwóch dwudziestoletnich handlarzach broni, którzy na sposoby igrające z definicją legalności zaopatrują rząd Stanów Zjednoczonych w broń, odgrywając tym samym role pośredników w szarej strefie. Sama historia nie aspiruje do bycia ambitną ani zaskakującą, bowiem już od pierwszych scen wiadomo, gdzie głównych bohaterów zawiedzie ich bezczelność oraz wielkie cojones. Twórcom bynajmniej nie chodzi o to, aby zaskakiwać. Nie chodzi także o to, aby wytykać wszystkie machlojki przeprowadzane przez rząd za pomocą tego typu pośredników, ani tym bardziej o obnażenie kapitalistycznego oblicza wojny. O tym trąbi się już od czasów wojny w Wietnamie. Zamiarem twórców zdaje się być wywołanie możliwie jak najsilniejszego bólu brzucha spowodowanego drwiącym śmiechem (choć przez łzy) z chorego systemu gospodarczego, jaki wytworzył się w Stanach Zjednoczonych, gdzie w przetargach na broń kilkadziesiąt milionów dolarów w tę czy w tamtą stronę nie zrobi większej różnicy budżetowi państwa”. [Jan Stąpor]

Ocena: 8/10

Przeczytaj naszą recenzję.

„Boska Florence”, reż. Stephen Frears (USA, Wielka Brytania 2016)

„»Boska Florence« Stephena Frearsa to film niepozorny. Błaha na pierwszy rzut oka historia okazuje się niejednoznaczną opowieścią o niezdrowej wręcz lojalności. (…) O klasie »Boskiej Florence« w dużej mierze decyduje aktorstwo, lecz to Stephen Frears sprawił, że ta napisana przez życie historia (wszak samozwańcza śpiewaczka Florence Foster Jenkins istniała naprawdę) potrafi widza oczarować. W postaciach wyjętych z komedii dell’arte filmowiec ujrzał ludzi wrażliwych i zdolnych do poświęceń. Tak jak tytułowa bohaterka zjednuje sobie słuchaczy uśmiechem podlotki, tak reżyser za oręże obrał empatię”. [Dominika Pietraszek]

Ocena: 7/10

Przeczytaj naszą recenzję

„Komuna”, reż. Thomas Vinterberg (Dania, Holandia, Szwecja 2016)

„Rozgrywająca się w latach 70. opowieść, po części wzorowana na życiu samego Vinterberga, który spędził w podobnej komunie większość swoich nastoletnich lat, poprowadzona jest wyjątkowo sprawnie, płynnie przechodząc od komedii do dramatu. Początkowa sielanka, zabawa, komitywa i zrozumienie upadną, gdy mąż (Ulrich Thomsen) spotkawszy młodszą kobietę, studentkę, postanowi rozwieść się z żoną (Trine Dyrholm). Po wyśmienitym i kołaczącym się z tyłu głowy do dzisiaj »Polowaniu«, »Komuna« nie robi jednak aż takiego emocjonalnego spustoszenia, stawiając raczej na pokrzepienie. Mimo wszystko jest to pozycja godna uwagi”. [Michał Kaczoń]

Ocena: 7/10

Przeczytaj naszą recenzję

„Braveheart – Waleczne serce”, reż. Mel Gibson (USA 1995)

Klasyka kina kostiumowego równo 20 lat po premierze powraca na srebrne ekrany. „Film Mela Gibsona zwodzi pozorami historycznego widowiska. Rozgrywa się pod koniec XIII wieku w okresie walk Szkotów z Anglikami, prezentuje galerię postaci historycznych, zawiera znakomicie zainscenizowane, zapierające dech sceny bitew pod Stirling i Falkirk. »Waleczne serce« nie jest jednak filmem o aspiracjach lekcji historii. Gibson trzyma się faktów, ale pozwala sobie na swobodę w sposobie ich przedstawiania. Weźmy choćby bitwę pod Stirling – w rzeczywistości wyglądała nieco inaczej. Gibson podporządkował tło historyczne opowieści o Williamie Walecznym, bohaterze narodowym Szkotów, człowieku-symbolu”. [Elżbieta Ciapara]

Przeczytaj naszą recenzję

„Co przynosi przyszłość”, reż. Mia Hansen-Løve (Francja, Niemcy 2016)

„Co przynosi przyszłość” Mii Hansen-Løve, prezentowane na tegorocznym festiwalu w Berlinie (skąd wróciło ze statuetką za Najlepszą Reżyserię), to obraz opowiadający o kobiecie w średnim wieku, która musi poukładać swoje życie na nowo po wieści o zdradzie męża. Film Hansen-Løve podchodzi jednak do oklepanego tematu w sposób szczególny, nietypowo ukazując decyzje kobiety. Brak tu dramatyzmu, więcej jest pragmatyzmu, a relacje między bohaterami pełne są podskórnej czułości i dawki codziennego humoru sytuacyjnego. Reżyserka pięknie ogrywa znaną kinu sytuację, ukazując swoją bohaterkę jako silną i niezależną kobietę, która mimo przeciwności losu nadal wie czego chce i potrafi zbudować swoje życie na nowo. „Co przynosi przyszłość” stawia tezę, iż dla lepszego rozwoju w przyszłości lepiej pogodzić się z przeszłością. Czyni to w wyjątkowo urokliwym, niemoralizatorskim stylu. [Michał Kaczoń]

Ocena: 7/10

„Jak zostać kotem”, reż. Barry Sonnenfeld (Chiny, Francja 2016)

Jak głosi pewna reklama, Kevin Spacey był już ojcem przechodzącym kryzys wieku średniego, groźnym przestępcą i prezydentem Stanów Zjednoczonych. Nadszedł czas, by aktor został… kotem. W to urocze zwierzę przemienia go pewien właściciel sklepu zoologicznego. Nie robi tego dla kaprysu, lecz by wpoić nieszczęśnikowi kilka zasad dobrego rodzicielstwa. Jeśli ten nie przyswoi ich sobie w ciągu tygodnia, pozostanie w ciele zwierzaka na zawsze. Brzmi dziwacznie? Oczywiście, w końcu tę komedię familijną wyreżyserował Barry Sonnenfeld, autor „Facetów w czerni”. W polskiej wersji dubbingowej kot przemawia głosem Kota, Tomasza Kota. [Dominika Pietraszek]

„Ben-Hur”, reż. Timur Bekmambetov (USA 2016)

Największym plusem nowej wersji „Ben Hura” jest to, że człowiek ma ochotę jak najszybciej skończyć oglądać ten film i pognać do domu, by obejrzeć osławioną wersję z 1959 roku, która zdobyła 11 Osarów, aby zobaczyć jak można dobrze opowiedzieć tę historię. Sposób jej poprowadzenia u Timura Bekmambetova woła bowiem o pomstę do nieba. Nic nie wywołuje tu takich emocji, jak powinno, aktorzy snują się po ekranie, niczym drewno wygłaszając swoje kwestie, a historia jest tak poprowadzona, że mniej więcej w połowie ledwie dwugodzinnego seansu, łatwo można przysnąć. Niezły jest wyścig rydwanów, ale nawet on trwa za krótko, by szczerze wbić w fotel. Ogólnie rzecz biorąc - szkoda czasu!

Ocena: 3/10

„Batman: Zabójczy żart”, reż. Sam Liu (USA 2016)

Animowany „Batman: The Killing Joke” to wierna adaptacja komiksu o tym samym tytule, w której Bruce’owi Wayne’owi przyjdzie zmierzyć się ze swoim największym wrogiem - Jokerem. Ten dostanie tutaj wystarczająco dużo czasu, aby rozwinąć swoje skrzydła, a interpretacja Marka Hamilla tej postaci sprawi, że włos niejednokortnie zjeży się nam na plecach. Film w limitowanej dystrybucji, dlatego warto udać się na niego w tygodniu premierowym. Tutaj pełna lista kin, w których można obejrzeć film.