Instynkt 
śmierci

Instynkt 
śmierci

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Stworzony przez Kevina Williamsona serial zaprasza do podróży po mrocznych zakątkach podświadomości skrywającej uśpione demony. Ich przebudzenie może zamanifestować się w najokrutniejszy ze sposobów: poprzez akt seryjnego morderstwa - Przemysław Pieniążek

Amerykański scenarzysta, mający w swoim dorobku skrypty do kinowych („Krzyk” Wesa Cravena, „Oni” Roberta Rodrigueza) oraz telewizyjnych („Pamiętniki wampirów”, „The Secret Circle”) przebojów, tym razem udowodnił, że tradycja gotyckiego romantyzmu może stanowić doskonałą inspirację dla współczesnego dreszczowca. Joe Carroll (James Purefoy), były wykładowca literatury oraz wielki pasjonat twórczości Edgara Allana Poe, ucieka z celi śmierci, gdzie trafił po zamordowaniu czternastu studentek. Tropem psychopaty podąża były agent FBI Ryan Hardy (Kevin Bacon), który dziewięć lat wcześ- niej przyczynił się do jego pojmania. Doskonale znający psychikę zbrodniarza funkcjonariusz – niedoszła ofiara Carrolla – dołącza do grupy pościgowej dowodzonej przez agentkę Debrę Parker (Annie Parisse), specjalizującą się w sektach i niebezpiecznych kultach. Choć zabójca znów trafia za kratki, prawdziwy koszmar dopiero się zaczyna. Okazuje się bowiem, że Joe przez lata tworzył wokół siebie swoisty kult zrzeszający najróżniejszych „seryjnych” z całego kraju, z których każdy – zgodnie z obietnicą „mistrza” – odegra określoną rolę w przygotowanym przez Carrolla krwawym opus magnum.
„The Following” to trzymający w napięciu thriller, którego głównymi atutami są nienagannie budowana dramaturgia, solidne aktorstwo oraz mroczna aura, wiele zawdzięczająca zabiegom montażowym i oprawie muzycznej, bazującej głównie na cięższych brzmieniach. Dzieło Kevina Williamsona stawia odwieczne pytanie o naturę i korzenie ludzkiego zła, ale także o naszą fascynację opowieściami o szaleńcach realizujących swoje makabryczne idée fixe. Według koncepcji twórcy serialu zło może przybrać formę wypaczonej idei, rozprzestrzeniającej się niczym nowotwór wśród słabych, okaleczonych lub zdeprawowanych umysłów, zbierając swoje żniwo w najmniej oczekiwanym momencie.

Potwór z sąsiedztwa
Czy zło podlega dziedziczeniu? Takie pytanie stawiał sobie detektyw Jack Hale (Johnny Messner), bohater serialu „Instynkt mordercy” (2005-2006), który jak mało kto potrafił prześledzić procesy myślowe „seryjnych” – zapewne dlatego, iż jego ojciec był jednym z nich. Towarzyszący protagoniście niepokój dotyczący możliwości genetycznego „obciążenia” skłonnością do zbrodni być może udzielał się także widzom, prowokując hipotetyczną refleksję: jak zareagowałbym na wiadomość, że ktoś z moich bliskich lub znajomych okazał się niebezpiecznym psychopatą? Lub, co gorsza, sam stał-
bym się zakładnikiem/medium przerażającego instynktu? Stan owej niepewności podtrzymuje seans telewizyjnego przeboju pod tytułem „Dexter (2006-), historii seryjnego mordercy, który do perfekcji opanował zdolność społecznej oraz emocjonalnej mimikry. Zrodzony na kartach powieści Jeffa Lindsaya (anty)bohater od najmłodszych lat zdradzał socjopatyczne skłonności, które w porę dostrzegł jego przybrany ojciec detektyw Harry Morgan (James Remar). To dzięki stworzonemu przez niego Kodeksowi Dexter, na co dzień pracujący w wydziale kryminalnym Departamentu Policji Miami, nauczył się wykorzystywać swoje zbrodnicze popędy w imię przewrotnie rozumianej sprawiedliwości: drastycznej, lecz schludnej utylizacji złoczyńców, wobec których prawo jest bezsilne.
Nagrodzony Złotym Globem Michael C. Hall stworzył postać niesłychanie ambiwalentną, w równym stopniu budzącą (nie)oczekiwaną sympatię widza, z drugiej
– niepozwalającą mu zapomnieć, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Bo chociaż odcinający się od reszty ludzkości, niewykazujący wyrzutów sumienia oraz uczuć wyższych protagonista-narrator wraz z kolejnymi sezonami przechodzi widoczną prze- mianę (przede wszystkim na płaszczyźnie budzących się w nim emocji), nadal pozostaje niebezpiecznym drapieżnikiem, który przyparty do muru może zareagować w sposób trudny do przewidzenia. Ale jak nie sekundować Morganowi w starciu z jednostkami podobnie jak on wiodącymi podwójne życie, których modus operandi stanowi jednak całkowite zaprzeczenie „etyki” pracy Dextera?
Wystarczy wspomnieć Jordana Chase’a 
(Jonny Lee Miller), szanowanego autora poradników promujących afirmatywną zasadę „bierz to, co ci się należy”, będącego de facto liderem grupy dewiantów odpowiedzialnych za bestialskie porwania, gwałty i morderstwa kobiet. Wyjątkowo zgniłym rodzynkiem w gronie eliminowanych przez Morgana psycholi był także Arthur „Trójkowy” Mitchell (uhonorowany Złotym Globem John Lithgow), który przez trzydzieści lat łączył obowiązki przykładnej głowy rodziny, pobożnego i zaangażowanego w pomoc bliźnim obywatela oraz „seryjnego” odtwarzającego poprzez stały cykl zbrodni (śmierć w wannie, pozorne samobójstwo, zatłuczenie oraz pogrzebanie żywcem) traumatyczne doświadczenia z młodości.
Ciekawym przykładem drugoplanowego zwyrodnialca, który w opinii wielu „skradł” show pozostałym aktorom występującym w serialu „Skazany na śmierć” (2005-2009), był Theodore „T-Bag” Bagwell (Robert Knepper), psychopatyczny przywódca aryjskiego gangu w więzieniu stanowym Fox River. Będąc owocem kazirodczego gwałtu, swoją szumną młodość dzielił między krótkie chwile spędzone na wolności a pobytem w celi, do której trafiał za (praktycznie) wszelkie możliwe przestępstwa. Elokwentny, nie w ciemię bity morderca o biseksualnych skłonnościach, domniemany pedofil mający także pewne doświadczenie w nekrofilii, mściwy okrutnik poszukujący odkupienia w szczerym, choć wystawionym na ciężką próbę uczuciu do Susan Hollander (K.K. Dodds), matki dwójki dzieci. Nic dziwnego, że T-Bag jest czarnym koniem w rankingach na największego serialowego złoczyńcę.

Śmierć i dziewczyna
W telewizyjnej galerii seryjnych morderców nie mogło zabraknąć przedstawicielek płci pięknej. Kilka odcinków „CSI: Kryminalnych zagadek Las Vegas” (2000-) dotyczyło śledztwa w sprawie morderstw dokonywanych przez sprawcę ochrzczonego mianem The Miniature Killer. Wizytówką przestępcy (zabijającego przy pomocy elektrowstrząsów, trucizny lub śmiertelnego w skutkach pobicia tępym narzędziem) były misternie wykonane modelowe repliki miejsc zbrodni, zawierające elementy (m.in. obrazek z zakrwawioną lalką) będące kluczem do zrozumienia motywów jego postępowania. Impulsem dla serii morderstw popełnionych przez Natalie Davis (Jessica Collins) okazała się jej fatalna w skutkach zazdrość o młodszą siostrę, która po śmierci matki stała się oczkiem w głowie zrozpaczonego ojca.
Wypychając dziewczynkę z domku na drzewie (widok jej ciała z tej perspektywy zrodził obsesję miniatury) Natalie wprowadziła w ruch machinę przemocy, która w finale zaprowadziła ją do celi. Tam pozornie uleczona morderczyni ukryła ostatni artefakt: zastygłą w pozie wisielca figurkę ze swoją podobizną.
Możliwość wyboru swojego przeznaczenia ilustruje także casus Lumen Ann Pierce (Julia Stiles), ocalonej przed niechybną śmiercią ofiary gwałtu, która razem
z Dexterem Morganem mści się na swoich oprawcach, odkrywając równocześnie nieznane dotąd emocje, będące efektem własnoręcznie przelanej krwi. W odróżnieniu od jej wybawiciela, „mroczny pasażer” (czyli morderczy impuls) opuścił bohaterkę wraz z „uregulowaniem” spraw ze wspominaną już bandą Jordana Chase’a, pozwalając widzom przypuszczać, że Lumen rozpoczęła nowe, wolne od przemocy życie.
Czy szansę na resocjalizację ma natomiast Alice Morgan (Ruth Wilson), nie-
zwykle przebiegła psychopatka rodem z serialu „Luther” (2010-)? Ta dystyngowana femme fatale wśród seryjnych morderczyń jest prawdziwą enigmą, także dla policyjnego wygi pokroju tytułowego bohatera (Idris Elba), który choć nie ma cienia wątpliwości, że Alice zabiła swoich rodziców, w żaden sposób nie potrafi tego udowodnić. Zresztą balansujący na granicy prawa detektyw niejednokrotnie wychodził cało z licznych opresji dzięki interwencjom ze strony niesfornej sojuszniczki, żywiącej do niego bliżej niesprecyzowane uczucie (choć fani serialu i tak wiedzą swoje). Chłodna i demoniczna, intryguje oraz niepokoi bohatera (jak i widzów) swoją nieprzewidywalnością: wszak dla osiągnięcia swojego celu jest „gotowa na wszystko”.

Odwieczny wróg
Przykład „The Following” potwierdza, że protagonista kryminalnych opowieści wiele zyskuje dzięki godnemu przeciwnikowi: inteligentnemu, przebiegłemu i szalenie niebezpiecznemu adwersarzowi, z którym łączy go specyficzna więź. W „Miasteczku Twin Peaks” (1990-1991) szczególną uwagę zwracał pojedynek między agentem FBI
Dale’em Cooperem (Kyle MacLachlan), a jego byłym partnerem i przyjacielem Windomem Earlem (Kenneth Welsh) – niekwestionowanym geniuszem zła, obsesyjnym miłośnikiem szachów oraz adeptem tybetańskiej czarnej magii.
Tak jak Sherlock Holmes miał swojego profesora Jamesa Moriarty’ego, tak w „Portrecie zabójcy” (1996-2000) osobistym nemezis profilerki Samanthy Waters (Ally Walker) był niepozorny socjopata Jack (Dennis Christopher), którego motywy zbrodni na zawsze pozostały tajemnicą. Erudyta i manipulator zafascynowany różami, które zostawiał na miejscu zbrodni, konsekwentnie przemieniał życie bohaterki w piekło, zabijając bliskie jej sercu osoby oraz przypominając, że zawsze jest o jeden krok przed nią (lub, co gorsza, za nią).
Z kolei będący fanem poezji Williama Blake’a nieuchwytny morderca zwany Red Johnem z serialu „Mentalista” (2008-) jest ropiejącą raną w sercu detektywa Patricka Jane (Simon Baker). Rozmiłowany w teat- ralnej dramaturgii (jego znakiem rozpoznawczym jest ociekająca posoką uśmiechnięta buźka) nożownik, mający na ręku krew ponad trzydziestu osób, w tym żony i córki głównego bohatera, jawi się jako ciemna strona Jane’a, którego sensem życia jest pościg za nieubłaganą śmiercią uosabianą przez Red Johna.

Jądro ciemności
Telewizyjne uniwersum seryjnych morderców to także świat odradzającego się zła, w czym niebagatelną rolę odgrywają makabryczne legendy, zakazane kulty oraz manifestacje sił wykraczających poza racjonalne pojmowanie. Fabuły „Morderstw z Whitechapel” (2009-) koncentrują się na zmaganiach londyńskiej policji z naśladowcami zbrodni popełnionych onegdaj przez niesławnych braci Kray czy samego Kubę Rozpruwacza.
Przyprawiający o bezsenność widzów na całym świecie BOB (Frank Silva) z „Mias- teczka Twin Peaks”, personifikacja demonicznej siły opętującej ludzi i nakłaniającej swoich „gospodarzy” do popełniania najbardziej zdeprawowanych aktów, z sardonicznym uśmiechem przypominał, że w każdym z nas tkwią pokłady mroku. Potworny klaun Pennywise (Tim Curry),
seryjny morderca dzieci z horroru „To” (1990) Tommy’ego Lee Wallace’a, czyli telewizyjnej adaptacji powieści Stephena Kinga, pełnił rolę metafory małomiasteczkowego zakłamania, moralnej fasady oraz (pod)świadomie wypieranej skłonności człowieka do czynienia zła.
W nowym millennium akces do grona najbardziej niebezpiecznych morderców zgłosił Gabriel „Sylar” Grey (Zachary Quinto), niestrudzony tropiciel i zabójca nadludzi rodem z „Herosów” (2006-2010). Przejmując moce swoich ofiar, wykorzystuje je do stworzenia nowej idealnej tożsamości będącej bastionem chroniącym go przed wspomnieniem upokarzającej przeszłości oraz niezrealizowaną potrzebą miłości. Twórcy serialu słusznie postawili na ewolucję postaci Sylara, który w kolejnych sezonach coraz bardziej przypominał okrutnego (anty)bohatera niż zimnokrwistego antagonistę.
Niesłabnąca popularność produkcji pokroju „The Following” Kevina Williamsona potwierdza pragnienie odczuwania przez nas paradoksalnych emocji, które żywimy w stosunku do telewizyjnych psychopatów, zapominając, że spotkanie z nimi w „realu” mogłoby się okazać naszą największą i ostatnią w życiu pomyłką.
Fascynacja „seryjnymi” nierozerwalnie łączy się z (pod)świadomym lękiem przed jednostkami, których zatrważające czyny są bezpośrednim przełożeniem ich potrzeb, obsesji oraz pragnień całkowicie niezrozumiałych dla normalnego człowieka. Dlatego dużą szansę powodzenia mają takie seriale jak „Bates Motel” ukazujący życie Normana Batesa (Freddie Highmore) przed wydarzeniami znanymi z Hitchco- ckowskiej „Psychozy”, oraz „Hannibal”, gdzie w postać tytułowego kanibala rodem z powieści Thomasa Harrisa wcielił się Mads Mikkelsen.
Czyżby sezon zbrodni dopiero się rozpoczynał?