"Musimy zapobiec III Wojnie Światowej” - recenzja Szybkich i Wściekłych 8

"Musimy zapobiec III Wojnie Światowej” - recenzja Szybkich i Wściekłych 8

kadr z filmu "Szybcy i Wściekli 8" (2017)
kadr z filmu "Szybcy i Wściekli 8" (2017) Źródło: UIP
"The Fate of the Furious", czy jak widnieje w sekwencji tytułowej, po prostu "Fast and Furious 8”, jest kolejnym odcinkiem wysokooktanowego serialu, który dawno porzucił swoje skromne korzenie opowieści o wyścigach ulicznych i gdzieś w okolicach szóstego filmu otworzył szeroko drzwi na kino szpiegowskie.

Stawka z filmu na film staje się coraz poważniejsza. Dość powiedzieć, że w części ósmej z ekranu padnie zdanie: „Musimy zapobiec wybuchowi III Wojny Światowej” i tylko po części będzie ono żartem. Film rozpoczyna się jednak wyjątkowo niewinnie, oddając w ten sposób także hołd swoim początkom. Dom i Letty prowadzą spokojne życie na Kubie, gdzie spędzają swój wydłużony miesiąc miodowy. Kiedy kuzyn Doma wpadnie w lekkie tarapaty z mężczyzną, który wygłasza zdania w stylu „Witajcie na mojej wyspie”, jedynym sposobem na rozwiązanie problemu będzie… uliczny wyścig. W ten sposób już pierwsze sceny przypominają nam o tym, gdzie właściwie zaczynała się nasza przygoda z bohaterami. Sekwencja początkowa w żadnym stopniu nie zapowiada jednak szaleństwa, które nadciągnie w dalszej części obrazu, gdy nasi bohaterowie po raz kolejny zjeżdżą pół świata, by powstrzymać niecne zamiary swojego najnowszego przeciwnika. Tym razem jest to Cipher, bohaterka grana przez Charlize Theron.

kadr z filmu "Szybcy i Wściekli 8" (2017)

„Szybcy i Wściekli 8” jest filmem, który świadomie wykorzystuje fakt, iż jest ósmą częścią serii. Nikt tu nikogo nie przedstawia, ani szczególnie nie wyjaśnia koneksji między bohaterami. Ba!, nawet pojawienie się znanych twarzy jest czysto pretekstowe. Wystarczy jeden telefon i tekst „zbiorę ekipę i spotkamy się na miejscu” i voila! - wszyscy bohaterowie pojawiają się na ekranie. Twórcy bazują na wiedzy widza, zgarniętej podczas seansu poprzednich części i mają ku temu pełne prawo. Nikt, kto idzie na film z „ósemką” w tytule, nie może mieć pretensji, że czegoś nie rozumie. Z drugiej strony fabuła najnowszego odcinka przygód Dominica Toretto i jego ekipy jest tak poprowadzona, że da się ją zrozumieć, gdy nie pamięta się dokładnie szczegółów wydarzeń poprzednich filmów. Jedyne, co może nam umknąć to kilka oczek w stronę widza, umiejętnie rozmieszczonych w różnych miejscach produkcji, czy one-linerów, które odnoszą się bezpośrednio do podobnych tekstów, które już kiedyś padły z ust bohaterów. (Film jest też kilkakrotnie niezwykle samoświadomy, wprost nabijając się ze swoich rozwiązań czy pomysłów, które padną z ekranu).

Wraz ze zwiększaniem stawki, o którą toczy się gra w każdym kolejnym filmie, rozrósł się także czas trwania poszczególnych obrazów - od 106 do 136 minut. Tym razem niestety chwilami czuć nadmierną długość. Wynika to z budowy fabuły i sposobu na (nie)wykorzystanie aktorów. Cipher, bohaterka Charlize Theron, jest bowiem kimś na wzór motoru napędowego akcji najnowszej części. To jej działania stanowią punkt zapalny opowieści. To ona z oddali rozstawia pionki na szachownicy i wprowadza w ruch kolejne elementy fabuły. Theron jest wprawdzie wyrazista w swojej roli - komiksowo zła i bezwzględna, w drodze ku osiągnięciu władzy nad światem. Grzechem jednak było sprowadzenie jej postaci do roli siedzącego za komputerem Wszechwidzącego Oka Boga (żart zamierzony) i nie danie jej ani jednej sceny za kółkiem samochodu. O co aż się prosiło od momentu ogłoszenia jej angażu. Nie bez przyczyny przecież fani zaczęli żartobliwie nazywać ósmą część przydomkiem: „Fast and Furiosa”, odwołując się tym samym do świetnej roli Theron z najnowszego „Mad Maxa”. Szkoda więc, że ósma część nie wykorzystała potencjału, drzemiącego w tym koncepcie. Zwłaszcza, że przez liczne sceny, w których oglądamy bohaterkę jedynie za konsolą komputera, środkowa część obrazu straciła nieco ze swojego impetu. Na szczęście wybuchowy finał z nawiązką zwraca zainwestowany czas.

kadr z filmu "Szybcy i Wściekli 8" (2017)

„Szybcy i Wściekli 8” potwierdzają tezę, wysnutą przez poprzednie odcinki, wedle której: szybkie samochody i zgrana drużyna potrafią rozwiązać niemal każdy konflikt. Tak naprawdę tyle powinno wystarczyć nam za wyjaśnienie kolejnych ekranowych rozwiązań i pretekstowej fabuły, która pozwala na kolejne szalone wyczyny i swobodną zabawę z zasadami fizyki. Gdy przyjmiemy już stylistykę dzieła, w której bohaterowie wychodzą cało, nawet z najbardziej niebezpiecznych sytuacji, będziemy mogli ze swobodą oddać się radości, jaką niosą kolejne szalone pomysły scenarzystów. Tym razem na drodze bohaterów postawili nie tylko armię samosterujących się aut, czy niewykrywalny przez radary samolot-widmo, ale także - rosyjską łódź podwodną. To właśnie jej pojawienie się w ostatnim akcie przysparza widzowi morza pozytywnych wrażeń i okazji do szerokiego uśmiechu, z takim polotem jest poprowadzona.

Gdy podczas zdjęć do „Szybkich i Wściekłych 7” w tragicznych okolicznościach zmarł Paul Walker, przyszłe losy franczyzy stanęły pod znakiem zapytania. Kiedy jednak twórcy znaleźli stosowny sposób na pożegnanie zarówno aktora, jak i samego bohatera, hołd który oddali mu w końcowych scenach tamtego filmu, był wyjątkowo wzruszający. Teraz dotrzymują słowa, danego w „siódemce” i rzeczywiście „zostawiają Briana i Mię w spokoju”. W tym wszystkim jednak znajdują kolejny ładny sposób, by oddać cześć temu bohaterowi. W ten sposób pokazują też, że seria wciąż ma się dobrze.

„Szybcy i Wściekli 8” to nadal niczym nieskrępowana, bezkompromisowa rozrywka, która stanowi idealny przyczynek do odprężenia się i zapomnienia o bożym świecie, wrzucając nas w wir rozpędzonej akcji. A choć nie krzyczę już tak entuzjastycznie „niech kręcą na potęgę”, jak pod koniec części piątej, nie patrzę też z niechęcią na perspektywę dwóch kolejnych filmów, które już zostały ogłoszone. „Szybcy i Wściekli” to już marka-samograj, która potrafi uzasadnić najdziwniejsze pomysły scenarzysty i ujść z tym na sucho. (Jest też na tyle pojemna, że bez problemu potrafi inkorporować sensowny, urokliwy i ważny dla fabuły epizod dla Helen Mirren, gdy ta dzwoni do Vin Diesela i mówi mu, że chciałaby wystąpić w filmie). Czasem właśnie taki rodzaj rozrywki jest nam najbardziej potrzebny.

Ocena: 7-/10

plakat filmu "Szybcy i Wściekli 8" (2017)