Butterfly Kisses - szara strefa moralności

Butterfly Kisses - szara strefa moralności

kadr z filmu "Butterfly Kisses" (2017)
kadr z filmu "Butterfly Kisses" (2017)Źródło:Solopan Polska
„Butterfly Kisses” Rafała Kapelińskiego, czyli obraz, który wygrał Kryształowego Niedźwiedzia na tegorocznym festiwalu filmowym w Berlinie to opowieść o nastolatkach i niezdrowych obsesjach, które mogą doprowadzić do tragedii.

„Lubię obserwować ludzi” powie w jednej ze scen główny bohater - Jake (Theo Stevenson), stojąc na klatce schodowej 15 piętra swojego budynku, zaglądając w okna sąsiadów. Reżyser pokazuje w ten sposób nie tylko proces rodzenia się obsesji. Chłopak powraca myślami do obiektu swojego pożądania, właściwie ustawia swój dzień i kolejne działania pod to, by zbliżyć się do niego. Czuje niespełnienie, niemal frustrację, wiedząc że nie może nic z nim zrobić. Ważnym elementem historii jest jednak także to, że niektórych rzeczy nie dostrzegamy, dopóki nie jest za późno. W tym kontekście dotyka także tematu przyzwolenia społecznego na nieprawe czyny.

Kapeliński opowiada w swoim filmie o przedstawicielach młodego pokolenia, którzy poszukują kolejnych, coraz mocniejszych doznań, które mają pomóc im wyrwać się z marazmu szarej codzienności. W tym kontekście niezwykle ważna jest scena, w której bohaterowie zebrani grupowo nad telefonem, oglądają film pornograficzny, w którym kobieta odbywa stosunek płciowy z koniem. “To jest gwałt” krzyczy jeden z nich. Nikt jednak nie odwraca wzroku. W kolejnej scenie padnie zaś: „Wszędzie widzę teraz konie”. “To może przestaniemy oglądać pornosy?”, pyta kolega. “Naaah”, pada w odpowiedzi, a chłopak naśladuje przy tym rżenie konia.

kadr z filmu "Butterfly Kisses" (2017)

W innym momencie, młoda dziewczyna mówi: „A co, jeśli to zrobiłam?”, skonfrontowana z plotką, wedle której uprawiała seks ze swoim nauczycielem. Film posiada wiele takich elementów, pokazujących przesuwanie dopuszczalnych granic i szarą sferę moralności dzisiejszych nastolatków, którzy zdają się nie postrzegać swoich czynów w kategoriach dobra i zła, a raczej w kategoriach doznania czegoś nowego, co wprowadzi trochę koloru do ich życia. W tym kontekście czarno-biała paleta barwna samego obrazu, zdaje się być dodatkowo znacząca.

Ważnym jest, że przy tym wszystkim Kapeliński zdaje się nie oceniać swoich bohaterów. Pokazuje raczej świat, w którym się obracają i w którym wydaje się nie być innych ścieżek zachowania. Dopiero ostateczna transgresja w temacie, który jest wyjątkowo okrutny i bezapelacyjnie zasługuje na wszelkie potępienie, jest w stanie wyrwać ich z otępienia i świata, w którym zdają się nie obowiązywać reguły. Ale czy na pewno? Przewrotne zakończenie filmu to chyba najmocniejszy punkt całej historii.

Ważny jest bowiem sam sposób prezentacji tego jak finał wybrzmiewa na ekranie. To, co się w nim dzieje, powinno przejmować, poruszać, budzić żywe reakcje. Fakt, że w zasadzie tego nie robi, pokazując wydarzenia z oddali, bez nacechowania emocjonalnego, stanowi największą siłę obrazu - unaocznia bowiem widzowi stan, w jakim znajdują się sami bohaterowie.

Film niestety nie jest bez uchybień. Jednak dla samej wartości merytorycznej i wspomnianego wyżej dyskursu myślowego (oraz ciekawej strony formalnej, która poza dobrymi zdjęciami, raczy nas intrygującym motywem muzycznym autorstwa Nathana W Kleina, które powraca jak echo), warto po niego sięgnąć.

Ocena: 6,5/10