Loveless - Cannes 2017

Loveless - Cannes 2017

kadr z filmu "Loveless" (2017)
kadr z filmu "Loveless" (2017) Źródło: WildBunch
"Nelubov” („Loveless”) Andrieja Zwiagnicewa jest filmem, który można streścić w zasadzie samym tytułem.

Najnowszy film rosyjskiego reżysera opowiada bowiem o "stanie bez miłości, w którym nie da się żyć", (jak zresztą padnie wprost z ekranu w jednym z dialogów). Gdy poznajemy główną bohaterkę - matkę (dobra Maryanna Spivak) i jej dwunastoletniego syna, pokazują właśnie mieszkanie potencjalnym kupcom. Sprzedają lokum, gdyż rodzice chłopca się rozwodzą. Na dodatek, każde z nich ma już swoich nowych partnerów. Tym, co jednak jest niezwykle ważne to fakt, że przedstawiając gościom syna, matka mówi o nim: "nie jest mężczyzną, ciągle płacze". Element ten powróci chwilę później, gdy będziemy mogli oglądać żywą reakcję chłopca na podsłuchaną burzliwą dyskusję na temat jego przyszłości. "Lubi obozy, to polubi też szkołę z internatem. A potem pójdzie do wojska, więc lepiej, żeby już się przystosowywał", padnie z ust matki w rozmowie z ojcem. Żadne z rodziców nie chce tak naprawdę zająć się synem po rozwodzie.

Chwilę później oglądamy, jak Alosha wspólnie z rodzicielką je śniadanie. Gdy chłopiec siedzi, kobieta stoi w drugiej części pokoju, wpatrzona w telefon, zupełnie nie interesując się swoją latoroślą. Gdy tego samego dnia chłopak wybiegnie do szkoły, nigdy już nie wróci do domu. Tak rozpocznie się właściwa historia przedstawiona w "Loveless". Poszukiwania chłopca staną się przyczynkiem do pokazania warunków, jakie panowały w rodzinie, zanim doszło do ucieczki, ale także zarysuje szerszy kontekst społeczny.

Reżyser ma bowiem bardzo celne oko do punktowania pewnych przypadłości współczesności. W windzie nikt nie rozmawia, w metrze wszyscy zapatrzeni są w telefony. Sceny, w których bohaterowie, bądź osoby z tła wpatrzone są w "świecące prostokąty" powracają wielokrotnie, zajmując w ten sposób sporą część czasu ekranowego. Ważne jednak, że reżyser nie demonizuje tej czynności, pokazuje raczej stan zastany.

kadr z filmu "Loveless" (2017)
Z podobnym zacięciem prezentuje także moment, w którym policjant mówi matce chłopaka, która zgłosiła jego zaginięcie, jak wyglądają procedury w takich przypadkach. To zresztą jeden z ciekawszych momentów dzieła, gdyż w prosty sposób pokazuje jak działa dzisiejsza biurokracja. Policjant podsuwa jednak alternatywne rozwiązanie, jeśli rodzicom zależy na czasie - ochotniczą grupę poszukiwawczą, która z braku „innych zobowiązań” działa pod tym względem sprawniej niż policja. 


Następujące potem sceny poszukiwań poprowadzone są z rozmachem, ciekawie filmowane i posiadające własną dramaturgię. Uwagę przykuwa także pragmatyzm rozwiązań i procedur, które stosują ochotnicy. Cały film uwodzi zresztą widza swoim nienachalnie tworzonym klimatem, opierającym się na pięknych zdjęciach okolicy oraz minimalistycznej ścieżce dźwiękowej. W całym filmie w zasadzie pojawia się jeden motyw muzyczny autorstwa Evgeny’ego Galperina, tworzący coś w rodzaju klamry dla całej opowieści, wybrzmiewając w pełni w zasadzie jedynie na początku i końcu dzieła. Reszta filmu opiera się w zasadzie na dźwiękach naturalnych, ciszy i od czasu muzyce diegetycznej. To potęguje wydźwięk świetnego motywu przewodniego.

"Loveless" miło zaskakuje. Choć nie pozostawia złudzeń i nie daje nadziei (wyśmienita scena, w której ojciec nie tyle, co wkłada dziecko do kojca, co je tam wrzuca), to sposób, w jaki portretuje rzeczywistość, (kilkakrotnie stawiając ją też w pewien nawias), przykuwa uwagę, buduje napięcie, a także każe zastanowić się nad stanem otaczającego nas świata. Dobra rzecz!

Ocena: mocne 7/10