Wonderstruck - Cannes 2017

Wonderstruck - Cannes 2017

kadr z filmu "Wonderstruck" (2017)
kadr z filmu "Wonderstruck" (2017) Źródło: METROPOLITAN FILMEXPORT
"Wonderstruck" Todda Haynesa jest niezwykle urokliwym filmem, który pokazuje świat oczami dziecka.

„Wonderstruck”, powstałe na podstawie książki Briana Selznicka, (który sam adaptował powieść na potrzeby ekranu), rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych - pod koniec lat 20. i pod koniec lat 70. Haynes prowadzi swoją opowieść także w dwóch różnych stylistykach - odnosząc się do tradycji kina niemego, a także tworząc swoją wariację na temat lat 70. Czerń i biel kontra kolor. Film niemy versus kino dźwiękowe.

Ta stylistyczna zabawa wynika z samego tematu dzieła. Bohaterka sekwencji czarno-białych, Rose (dobra, debiutująca na ekranie Millicent Simmonds) jest osobą niesłyszącą, zaś bohater „koloru”, Ben (Oakes Fegley) w jednej z pierwszych scen, w wyniku (niebezpośredniego) uderzenia piorunem, też traci słuch. Teraz przyjdzie mu odkrywać otaczający świat na nowo, przez pryzmat nowej sytuacji.

kadr z filmu "Wonderstruck" (2017)

Reżyser, skupiając się na podobieństwach doświadczeń dwójki młodych bohaterów, pokazuje tym samym drogę, którą dzieci muszą przebyć, by oswoić się z warunkami, w jakich przyszło im żyć. Równocześnie bawi się z widzem, ukrywając w jaki sposób obie historie są powiązane. (“Chciałem, by ta opowieść była czymś w rodzaju „prawdziwej zagadki” (“true mystery tale”), zdradził dziennikarzom). Ta zabawa, z pomocą odniesień do dwóch różnych stylistyk filmowych, umożliwia mu także ukazanie, w jaki sposób podobne historie przedstawiano przez lata. Wspaniale jest to, że do zabawy zaprzęga też ścieżkę dźwiękową, która w umiejętny sposób ogrywa najbardziej znane cechy gatunkowe muzyki z tamtych lat.

„Wonderstruck” skupia się też na dziecięcym głodzie doświadczeń i potrzebie eksploracji, którą każdy z nas przejawia w młodym wieku. Zresztą sam zalążek historii - odnalezienie przez Bena w rodzinnym domu albumu z napisem „Wonderstruck” na okładce, w którym przybliża się początki powstania muzeów (protoplastą były tzw. Cabinets of Wonder - Gabinety Wspaniałości), jest silnie związany z tą potrzebą. Haynes, przypominając nam o tym, pozwala współodczuwać dziecięcy zachwyt przy odkrywaniu nowych miejsc

„Wonderstruck” można traktować także jako filmową wizytówkę Nowego Jorku. A przynajmniej muzeów tego miasta. Znacząca część akcji rozgrywa się bowiem w Muzeum Historii Naturalnej, a wspaniały finał przenosi nas do Muesum of Queens. Obiekty te pokazane są z niezwykłym wyczuciem i z silnym naciskiem na „magiczność” i wyjątkowość tych miejsc. Dech zapierają w szczególności sekwencje z Queens, z jej ogromną makietą Nowego Yorku, stworzoną z papierowych elementów. Patrzymy na te obiekty niczym przez rozochocone oczy dziecka. Dzięki temu film Haynesa sprawia, że człowiek ma ochotę jak najszybciej kupić bilet do Nowego Yorku, by na własne oczy zobaczyć te wspaniałości.

“Wonderstruck” jest proste, ale urokliwe. Angażuje widza, mimo że akcja sączy się i snuje. Reżyser, umiejętnie przeskakując między obydwiema historiami, potrafi utrzymać naszą uwagę. Widać w jego filmie niezwykle wiele serca i twórczego zaangażowania. Pasji, która zaraża. A unaocznienie dziecięcej perspektyw i przypomnienie jak widziało się świat z takiego punktu widzenia, to największa zaleta dzieła.

Ocena: 7/10