Las hijas de Abril - Cannes 2017

Las hijas de Abril - Cannes 2017

Las hijas de Abril - Cannes 2017
Las hijas de Abril - Cannes 2017
"Las hijas de Abril" Michela Franco to film niewiarygodny. Jednak nie w znaczeniu, które mówi, że to obraz niezwykły, wspaniały. Raczej - nieprawdziwy, nieprzemyślany, udziwniony na siłę.

Historia dwóch sióstr, ich matki, chłopaka jednej z nich oraz dziecka, które stanie się powodem konfliktu między nimi, poprowadzona jest w tak klasyczny, wręcz wtórny sposób, że strona realizacyjna nie zapewnia żadnych ciekawych momentów do dyskusji. Śmiertelnie wręcz nuży. Tym, co ma budzić emocje, są więc liczne fabularne "twisty", które polegają na różnorodnych gierkach między bohaterami, w celu uzyskania praw do opieki nad dzieckiem.

Sam pomysł wyjściowy - matka sprzeciwia się, by jej córka wychowywała swoje dziecko ze swoim chłopakiem, więc porywa noworodka, przedstawiony jest w sposób niewiarygodny, naginający reguły zachowania i przeinaczający to, w co jesteśmy w stanie uwierzyć, że może się zdarzyć. Tak naprawdę jednak, gdyby scenariusz uzasadniał zachowania bohaterów, wyjaśniał ich motywację, dałoby się to oglądać. Całkowite pominięcie procesu myślowego, który doprowadził bohaterów do podjęcia takich, a nie innych decyzji, irytuje najbardziej. O ile motywację matki można jeszcze jakoś zrozumieć - chce przeżyć drugą młodość, o tyle zachowanie chłopaka rodzi jedynie pytania. Dlaczego młody mężczyzna jest tak bezwolny i zdaje się nie używać swojego mózgu przy podjęciu jakiejkolwiek decyzji, podążając jedynie za głosem i decyzjami innych? Jego zachowanie stanowi całkowite zaprzeczenie zdrowego rozsądku, czy wiary we własną decyzyjność.


Film Franco miał być chyba odwróconym schematem historii, w której po wpadce i przypadkowym “zaciążeniu” młoda dziewczyna nie wie co zrobić z dzieckiem. Tutaj doskonale to wie. Jedynie matka sprzeciwia się temu, by wraz z chłopakiem wychowywała dziecko. Samo to nie jest jeszcze niewiarygodnie. Nieprawdziwy wydaje się sposób, w jaki matka komunikuje (czy raczej nie komunikuje) tego postulatu. Z tego względu historia zostaje przedstawiona w sposób całkowicie nierzeczywisty. Człowiek aż siedzi i przeciera oczy ze zdziwienia, że takie rzeczy mają miejsce na ekranie.

Sposób, w jaki Franco prowadzi swoją historię ani nie ciekawi, ani nie szokuje. Wywołuje jedynie irytację. Zdaje się bowiem być nastawiony jedynie na "shock-value" - krótkie momenty nastawione na szokowanie widza, aniżeli zgłębieniem psychologii postaci, czy nawet wyjaśnienia cienia ich motywacji. To boli najbardziej - fakt, że poczynania bohaterów zdają się nie mieć sensu, nie trzymać się kupy. To zaś sprawia, że "Las hijas de abril" nie broni się więc nawet na etapie scenariusza. Zdenerwował mnie ten film. Szkoda czasu!

Ocena: 3/10