Człowiek z magicznym pudełkiem - WFF 2017

Człowiek z magicznym pudełkiem - WFF 2017

Człowiek z magicznym pudełkiem - WFF 2017
Człowiek z magicznym pudełkiem - WFF 2017 Źródło: Kino Świat
Film Bodo Koxa to dowód na polepszającą się kondycję polskiego kina, gdyż „Człowiek z magicznym pudełkiem” z powodzeniem mógłby ruszać na podbój zagranicy. Odchodzimy bowiem od kina hermetycznego, kręconego pod dyktando lokalnego widza. Zamiast tego dostajemy coraz więcej śmiałych, znacznie bardziej uniwersalnych filmów – takich jak ten opisywany w niniejszej recenzji.

Warszawa, rok 2030 - Miasto pogrążone jest w chaosie, na ulicach stacjonuje wojsko, ale mieszkańcy próbują funkcjonować mimo to. Adam (Piotr Polak) przybywa na prawy brzeg Wisły na łódce, nie pamięta kim jest. Gdy dostaje pracę jako sprzątacz biura korporacji, poznaje Gorię (Olga Bołądź), atrakcyjną i wyzwoloną kobietę. Rozkwita między nimi uczucie, które zostanie wystawione na wiele prób, gdyż przeszłość mężczyzny kryje za sobą niezwykły sekret.

Bodo Kox uwiódł mnie swoją odwagą w korzystaniu z dobrodziejstw innych twórców. Jego film to romans z „Rokiem 1984” George’a Orwella, gdzie dwoje głównych bohaterów staje twarzą w twarz z niszczycielskim systemem. Adam oraz Goria również są zmuszeni ukrywać swoje uczucie z wielu powodów – on jest na radarze służb specjalnych, ona boi się wiązać z człowiekiem sprzątającym jej pomieszczenie biurowe, chcąc uniknąć korporacyjnego ostracyzmu. Tytułowe magiczne pudełko – czyli odbiornik radiowy starej daty – także jest nawiązaniem do fabuły powieści Orwella. To kontrargument dla „teleekranów” z Wielkim Bratem.

Znajomość powieści angielskiego pisarza jest zatem bardzo przydatna w zrozumieniu konceptu filmu Bodo Koxa. Jednak wiele symboli, którymi posługuje się Kox, to autorski, bardzo trafny komentarz, niezwiązany z „Rokiem 1984”. Hierarchię społeczną podkreśla się np. tym, że pracownicy sprzątający biuro korporacji mają kody QR na swoich strojach – niczym przedmioty, które można zeskanować i zgłosić reklamację. Obok orwellowskich nawiązań znalazły się również inne inspiracje z kultury, jak chociażby „Raport mniejszości” i scena z reklamę w metrze, która „zaczepia” przechodzącą kobietę, proponując lek na doskwierającą jej grzybicę.

Ważną część filmu stanowi starannie dopracowana scenografia. Kox ubiera Warszawę w futurystyczną wizję na każdym kroku, dzięki czemu stolica wygląda jak żywcem wyjęta z „Łowcy androidów”. Skąpana w deszczu, mgle i ponurych fasadach budynków, wygląda jak zapomniane miasto chylące się ku upadkowi. Tu warto także podkreślić naszego głównego bohatera – Piotr Polak jest świetny w roli przewodnika po tym przedziwnym świecie. Zagubienie i niedopasowanie do realiów ze strony Adama są znakomicie uchwycone przez aktora.

Pomimo mnogości alegorii i inspiracji czerpanych z literatury i kinematografii, wizja Koxa nie jest niestety pozbawiona wad. Przede wszystkim, scenariusz bywa momentami zbyt przekombinowany. Skacząc po kilku płaszczyznach czasowych, reżyser z trudem utrzymuje swój film w ryzach. Ostatecznie udaje mu się utrzymać sensowną strukturę, lecz w połowie filmu widz może odczuwać pewną frustrację z powodu przygniatającej symboliki. Czasem widać także rozmiar budżetu – niektóre efekty specjalne są na granicy kiczu, lecz ten aspekt należy wybaczyć. Kox broni się bowiem unikatowością i bezprecedensowym na skalę polskiego kina podejściem do science-fiction. Nie do końca przekonuje również drapieżna postać Olgi Bołądź, którą całkowicie przysłania jej ekranowy partner.

„Człowiek z magicznym pudełkiem” to ambitna wizja, wymagająca jednak wyobraźni ze strony widza oraz zrozumienia ograniczeń naszej kinematografii. I przyznam się, że na początku pomysł polskiego science-fiction brzmiał odważnie. Nieomalże zbyt odważnie. Ale kiedy usłyszę, że to Bodo Kox miałby mnie zabrać na taką wycieczkę gatunkową jeszcze raz – będę na tak.

Ocena: 7/10

Autor: Kajetan Wyrzykowski