Polska kupi tomahawki? Ekspert: Nie przesądzajmy

Polska kupi tomahawki? Ekspert: Nie przesądzajmy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tomahawk Fot. US Navy/Public domain
- Nie ma na świecie wielu krajów, które dysponują tego typu pociskami. Ale samo zapytanie jeszcze nie znaczy, że je kupimy, być może zdecydujemy się na pociski francuskie - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej" Andrzej Kiński.
Wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak na antenie radiowej Jedynki przyznał, że strona polska wystosowała pytanie do Amerykanów o możliwość zakupu rakiet manewrujących Tomahawk. - Przygotowujemy się do postępowania na okręt podwodny nowego typu. Chcemy, żeby wyposażony był w pociski manewrujące - zaznaczył wicepremier.

- Na tym etapie na pewno możemy tylko powiedzieć, że zamierzamy zakupić w perspektywie kilku najbliższych lat trzy okręty podwodne, których elementem uzbrojenia będą pociski manewrujące. Nie przesądzamy, jakie to będą pociski - mówił Kiński.

Ekspert zaznaczył, że w rakietach typu Tomahawk nie ma niczego nadzwyczajnego, a znane, gdyż stały się jedną z ikon konfliktu w Iraku.

Kiński tłumaczył, ze tomahawki mogą wykonywać tzw. lot profilowy. Rakieta leci na stałej wysokości nad poziomem gruntu i zmierza do celu po ustalonej trasie odwzorowując rzeźbę terenu. - Może być odpalany z okrętów podwodnych z wyrzutni torpedowych lub z pionowych wyrzutni na okrętach nawodnych, wcześniej była wersja przenosząca głowicę jądrową. Dla nas oczywiście dostępna byłaby tylko głowica konwencjonalna, ok. 500 kg materiału wybuchowego, lub głowica typu cargo z subamunicją. Zasięgi są różne, nas interesują odmiany od 1300 do 1700 km. Prędkość jest stosunkowo niewielka, ok. 900 km na godz - mówił.

Ekspert dodał, że najnowsze wersje pocisku kosztują ok. 1,5 mln dolarów za sztukę.

TOK FM/Polskie Radio Program Pierwszy