36 godzin z szo(r)tami ŻubrOFFki

36 godzin z szo(r)tami ŻubrOFFki

Dodano:   /  Zmieniono: 
ZubrOFFka 2015
ZubrOFFka 2015 Źródło: Zubroffka.pl // fot. Joanna Rafalska
Festiwal Filmów Krótkometrażowych ŻubrOFFka obchodził w tym roku swoje dziesięciolecie. Z tej okazji wybraliśmy się do Białegostoku, żeby zebrać dla Was masę wrażeń.

ŻubrOFFka słynie z ciekawego spojrzenia na kino. Prezentując filmy krótkometrażowe z całego świata, których zakres sięga od kilkuminutowych klipów po 45 minutowe etiudy, obszar tematyczny dzieł jest naprawdę szeroki. Od pojechanych obrazów z kangurem zombie, przez lekkie komedie z niecodziennym duetem bohaterów, po filmy studenckie, które zostawiają widza z przeświadczeniem odpowiedzialności zawodu, pokazując, że twórca filmu dokumentalnego posiada niezmierny wpływ na życie bohatera. 

Film krótkometrażowy daje twórcy ogromną swobodę artystyczną. Łatwiej jest w nim bowiem zawrzeć nawet najbardziej szalone, pojechane pomysły, sprawdzić się warsztatowo, wyrobić własny styl. W trakcie weekendu miałem szansę obejrzeć ponad 20 filmów, opowiadających najróżniejsze historie.

Do najciekawszych należy zaliczyć „Dzień Babci” Miłosza Sakowskiego. Reżyser w niezwykle klarowny, wyważony sposób opowiada historię niecodziennej relacji, która rodzi się między starszą kobietą a młodym chłopakiem. Zaczyna się od „metody na wnuczka”, a kończy przypowieścią o tym, że nawet „najbardziej samolubne osoby” są w stanie sobie pomagać. Film łączy elementy dramatu i komedii, cały ciężar historii kładąc na barki niedopasowanej pary bohaterów. To niedopasowanie sprawia, że oboje docinają sobie w wyrafinowany sposób, racząc widza niezwykłymi dialogami. Scenariusz filmu był zresztą tak świetny, że dzięki niemu Sakowskiemu udało się na planie gościć Annę Dymną oraz Łukasza Simlata, pierwszoligowe nazwiska polskiej kinematografii. Partnerujący im Mateusz Nędza dotrzymywał kroku weteranom, tworząc niejednoznaczną, wielowymiarową postać. Film porusza, dotyka i bawi. Niezmiernie cieszy więc fakt, iż został uhonorowany Nagrodą Publiczności. Sam zresztą na niego głosowałem. 

Dzień Babci

Innym dziełem, o którym warto wspomnieć, jest „Mów do mnie”, etiuda studencka Marty Prus, rozgrywająca się w ośrodku uzależnień. Obiektywne oko kamery szybko okazuje się być okiem zaangażowanym, posiadającym wpływ na zaistniałą sytuację. Czwarta ściana zostaje w pełni zburzona, gdy bohaterowie zaczynają rozmawiać o obecności kamery, a reżyserka filmu staje się w zasadzie jedną z postaci dramatu. Obraz dobitnie ukazuje, jak zaangażowanym i oddziałującym na zastaną rzeczywistość jest gatunek, jakim jest film dokumentalny. Jak, mimo założeń, wszystko jest w stanie zmienić się w kilka chwil, pod wpływem siły tak nieokiełznanej, jak… ludzka natura. Intrygujący film o zacieraniu granic między odzwierciedlaniem rzeczywistości a jej kreacją. Wszystko to w ramach 45 minutowej etiudy „na zaliczenie”, która bardzo szybko przekracza te ramy, stając się ciekawym głosem w debacie na temat dokumentu jako formy filmowej. 

Innym intrygującym dziełem z drugiego końca spektrum zaangażowania emocjonalnego, był „Bardzo samotny kogut” Leonida Schmelkova prezentowany w sekcji „Szaleństwa (w) Rosyjskiej Animacji”. Film abstrakcyjny, ukazujący mężczyznę oraz koguta, którzy pod wpływem siły wyższej – i pociągnięcia za sznurek – diametralnie zmieniają swój wygląd, czy otaczającą rzeczywistość. Abstrakcyjny pomysł wywołuje salwy śmiechu wśród zgromadzonej widowni, zaskakując niecodziennymi pomysłami i odwołaniami do niespodziewanych dzieł kultury. 

Na uwagę zasługuje także „Noodle Fish”, niezwykle samoświadomy film, opowiadający historię małej rybki, która mieszka w stawie, a która, pod wpływem ogromnej burzy, trafia do głębin morskich. Niezwykle ciekawa jest forma animowania obrazu – poszczególne kadry stworzone są bowiem z długich nitek surowego makaronu, ułożonego w szklanym naczyniu. Kilkakrotnie obraz pokazuje „świat zewnętrzny”, pozafilmową rzeczywistość, która jest światem twórcy filmowego, który pokazuje jak pracował nad swoim dziełem. Proces tworzenia filmu wpisał w ten sposób w samą opowiadaną historię, puszczając do widza oko. Przewrotne.

Niezwykły pomysł twórcy mieli na także na sekcję „Jednośladowy Poruszyciel”, przedstawiającą filmy z rowerami w tle. Zaprezentowanie ich na Stadionie Miejskim było wyjątkowo trafnym pomysłem. Trzeba przyznać, że kilkoro gości przyjechało nawet rowerem do sali konferencyjnej, w której odbywała się ta część imprezy. Przekrój tematyczny dzieł w tej sekcji także był różnorodny. Poczynając od filmu „Zwierzenia pedałfila”, o mężczyźnie, który uwielbia czterokołowe rowery dziecięce, przez „The Man Who Lived on His Bike”, o zapaleńcu dwóch kółek, który wszystkie dzienne czynności wykonuje, siedząc na siodełku rowerowym. Sposób nakręcenia tego filmu – z kamerą zawsze skierowaną na jadącego rowerem chłopaka, gdy w tle zmienia się okolica, był strzałem w dziesiątkę. Film ogląda się zresztą jak teledysk, dzięki intrygującej ścieżce dźwiękowej, towarzyszącej wydarzeniom. 

twitter

ŻubrOFFka to jednak nie tylko wrażenia stricte filmowe. To także świetna atmosfera, rozmowy w kuluarach oraz koncerty. Każdy dzień przepełniony wrażeniami wieńczyło bowiem festiwalowe after-party z niezwykłymi gośćmi i gwiazdami muzycznymi. Dość powiedzieć, że tegoroczne otwarcie imprezy zaszczycił islandzki duet Mum, który wykonał na żywo muzykę do filmu niemieckiego „Menschen am Sontag” Curta i Roberta Siodmaków z 1930 roku. Muzycy wykonali na scenie twórczą improwizację, co zyskało ogromną przychylność publiczności. Kolejne dni to interesujące zespoły z Polski i ze świata. W sobotę, czyli w dniu mojego przyjazdu, miałem możliwość obcować z utworami rosyjskiej grupy Little Big, którą często określa się jako wschodnią odpowiedź na Die Antwoord. Podczas koncertu miałem szansę przekonać się, iż porównanie to nie jest wcale na wyrost, gdyż grupa z Petersburga zagrała rzeczywiście równie mocne, „chamskie” rave’ujące granie, jakie na koncertach zapewniają Afrykańczycy (Die Antwoord wywodzi się bowiem z RPA, co zresztą będzie wiedzieć każdy widz „Die Antwoord: The Movie”*, tfu!, „Chappiego” Neila Bloomkampa).

W niedzielę odbyła się zaś Gala Zamknięcia, podczas której Jury w składzie:

Konstantina Kotzmani, Magnus von Horn, Vahram Mkhitaryan, Ryszard Jaźwiński i Paweł Chomczyk

ogłosiło wyniki tegorocznych sekcji konkursowych. Laureatem Grand Prix została Monika Pawluczuk za swój obraz „Koniec świata”, opowiadające o potrzebie kontaktu z drugim człowiekiem, nawet takiego na odległość, przez radio. Nagrodę Publiczności, czyli tak zwanego Dzikiego Żubra, otrzymał wspomniany już Miłosz Sakowski. 

Pełna lista laureatów:

Czytaj też:
Laureaci X edycji ZubrOFFki

Po oficjalnej części imprezy odbył się pokaz filmów 3D, zorganizowany z okazji 100-lecia tej formy kinematografii. „3D Rarities” to zestaw wielu krótkometrażówek, reklamówek, czy trailerów filmowych, które w różnorodny sposób wykorzystują efekty trójwymiaru. Niektóre z nich były wyjątkowo udane (reklama samochodu, przedstawiająca proces tworzenia auta), niektóre mocno się zestarzały. Filmy zebrane w „3D Rarities” były równie różnorodne, jak te, które przez kilka dni mogli oglądać widzowie ŻubrOFFki. Po pokazie filmu widzowie udali się do Klubu Fama, aby tam podyskutować o festiwalowych wrażeniach i wznieść toast za udaną imprezę shotem Żubrówki. Tym sposobem podziękowaliśmy sobie za niezwykle miło spędzony czas. Festiwal rzeczywiście posiada swoją wspaniałą, niemal rodzinną atmosferę. Za rok jadę na dłużej!

PS. *Fraza wymyślona przez Igora Szokalskiego, Klapsa!, przyjaciela serwisu.

Michał Kaczoń na ZubrOFFce 2015