Imigrancka przeszłość Michaela w niczym mu nie przeszkadza. Chłopak doskonale się zasymilował. Biegle włada językiem, pojął też społeczną niemiecką etykietę. Nie ma w nim tęsknoty za krajem ani łączących go z ojczyzną więzi. Poza jedną - 55-letnim ojcem (Andrzej Chyra), który niespodziewanie zjawia się w życiu chłopaka. Spędzają ze sobą weekend, wspólnie przechadzając się po Berlinie i rozmawiając po polsku. Michael ponownie staje się Michałkiem, co zmusi go do zadania sobie pytań o swoją tożsamość i przynależność. Ale to nie wywołane duchy przeszłości są dla Michaela wyzwaniem, tylko zderzenie ze świadomością, że od lat jedynie gra Niemca. Czy bliżej mu do Frantza, czy do Afrykańczyków, którzy samym tylko kolorem skóry zdradzają się z tego, że są napływowi?
Czwarty, najbardziej osobisty film Urszuli Antoniak, która od 25 lat mieszka w Holandii, dotyka jednego z najbardziej palących problemów współczesności, zgłębiając jego humanistyczny aspekt, bez ideologii, bez politycznych deklaracji i bez stereotypów. Reżyserka nie pochyla się nad losem imigrantów, tylko pokazuje człowieka, który wyjechał, bo chciał i mógł.
Czytaj też:
3 filmy 33 WFF - „Zabić arbuza”, „Zorza polarna”, „Pomiędzy słowami”
Urszula Antoniak w wywiadzie dla Onet.pl: Ostatnio Francuzi napisali, że jestem jednym z niewielu reżyserów, którzy chcą w przemyślany sposób używać języka filmowego. Opiera się on nie tylko na wizualności, ale również na operowaniu dźwiękiem czy, jak mówił Robert Bresson, na opowiadaniu dźwiękiem i obrazem w tym samym momencie. Powstają w ten sposób filmy arthousowe, czyli bazujące na przemyśleniach reżysera, który przekazuje odbiorcom myśl zawartą w jego głowie. W mainstreamie od początku trzeba myśleć schematami i mózgiem widza. Zawsze jednak wychodzę od gatunku - czy to w filmach, które reżyseruję, czy w scenariuszach, które piszę dla innych. “Pomiędzy słowami” to nie arthousowy eksperyment, ale po prostu historia, w której widzowie znajda coś dla siebie.