Po raz pierwszy od 1987 festiwal w Cannes otworzył film zrealizowany przez kobietę: „Z podniesioną głową” Emmanuelle Bercot z Catherine Deneuve. Pierwszym filmem konkursu zaś jest „Dziennik Unimachi” o losach czterech sióstr.
Całą ścianę pałacu festiwalowym zajmuje wielka twarz Ingrid Bergman, nad rue d'Antibe, między budynkami, „wisi” baner z wizerunkiem Tima Burtona, na hotelu Majestic – z bohaterami „Arabskich nocy” Miguela Gomesa. Cannes znów zamienia się na dwa tygodnie w filmowe wesołe miasteczko. I to dedykowane nie amerykańskim hitom, ale temu, co najważniejsze w kinie artystycznym.
Otwierający imprezę film „Z podniesioną głową” to obraz oschły, mocny, społecznie: - Chcieliśmy złożyć hołd ludziom, którzy zazwyczaj żyją w cieniu. Cieszę się, że dzięki festiwalowi ich wysiłek oświetlił blask reflektorów – mówiła reżyserka Emmanuelle Bercot. Opowiedziała o kilkunastu latach dorastania „trudnego” chłopaka – wychowywanego przez nieodpowiedzialną, samotną matkę pod okiem sądowych kuratorów.
Bercot przygląda się pracy opiekunów społecznych. Opowiada o próbach resocjalizacji nastolatka niepanującego nad emocjami i agresją. Malony jednym wybuchem wściekłości potrafi przekreślić miesiące „dobrego sprawowania” w poprawczaku. A przecież nie ma wygórowanych marzeń: prawo jazdy, kawałek normalnego życia.
- Obserwowałam sędziów - ich podejście do młodzieży, umiejętność wsłuchiwania się w historie ludzi z marginesu, cierpliwość- komentowała Catherine Deneuve, która wcieliła się w sędzinę decydującą o losach bohatera.
Dużo w tym filmie jest uproszczeń. Ale mimo wszystko „Z podniesioną głową” z dobrą główną rolą naturszczyka Roda Paradota przejmuje.
Dzięki Bercot wróciła też dyskusja o słabej reprezentacji kobiet-reżyserek na Croisette. Ale co dziś oznacza „kino kobiece”? Paradoksalnie, w pierwszym dniu festiwalu, to mężczyzna opowiedział o współczesności z punktu widzenia kobiet. Zaprezentowany w konkursie „Dziennik Unimachi” jest zapisem losów trzech sióstr, które na pogrzebie niewidzianego od lat ojca poznają jego najmłodszą córkę. I decydują się nią zająć.
Nie jest to kino akcji. Hirokazu Kore-eda znany jest z subtelnej obserwacji rzeczywistości i jej codziennych dramatów. Z filmów, które płyną powoli, w rytmie zwyczajności. Tak jest i tym razem. Każda z sióstr musi odpowiedzieć sobie na pytania o przyszłość, swoje związki, pragnienia. „Dziennik Unimachi” to też refleksja nad instytucją rodziny i opowieść o empatii, o potrzebie zrozumienia uczuć i zachowań innych. Nawet jeśli czasem mogą one ranić.
Pierwsze filmy tegorocznego festiwalu w Cannes są historiami wyrwanymi ze „zwykłego życia”. Ale często to one okazują się najboleśniejsze. Bo rozgrywają się tuż obok nas.
Krzysztof Kwiatkowski, Cannes
Otwierający imprezę film „Z podniesioną głową” to obraz oschły, mocny, społecznie: - Chcieliśmy złożyć hołd ludziom, którzy zazwyczaj żyją w cieniu. Cieszę się, że dzięki festiwalowi ich wysiłek oświetlił blask reflektorów – mówiła reżyserka Emmanuelle Bercot. Opowiedziała o kilkunastu latach dorastania „trudnego” chłopaka – wychowywanego przez nieodpowiedzialną, samotną matkę pod okiem sądowych kuratorów.
Bercot przygląda się pracy opiekunów społecznych. Opowiada o próbach resocjalizacji nastolatka niepanującego nad emocjami i agresją. Malony jednym wybuchem wściekłości potrafi przekreślić miesiące „dobrego sprawowania” w poprawczaku. A przecież nie ma wygórowanych marzeń: prawo jazdy, kawałek normalnego życia.
- Obserwowałam sędziów - ich podejście do młodzieży, umiejętność wsłuchiwania się w historie ludzi z marginesu, cierpliwość- komentowała Catherine Deneuve, która wcieliła się w sędzinę decydującą o losach bohatera.
Dużo w tym filmie jest uproszczeń. Ale mimo wszystko „Z podniesioną głową” z dobrą główną rolą naturszczyka Roda Paradota przejmuje.
Dzięki Bercot wróciła też dyskusja o słabej reprezentacji kobiet-reżyserek na Croisette. Ale co dziś oznacza „kino kobiece”? Paradoksalnie, w pierwszym dniu festiwalu, to mężczyzna opowiedział o współczesności z punktu widzenia kobiet. Zaprezentowany w konkursie „Dziennik Unimachi” jest zapisem losów trzech sióstr, które na pogrzebie niewidzianego od lat ojca poznają jego najmłodszą córkę. I decydują się nią zająć.
Nie jest to kino akcji. Hirokazu Kore-eda znany jest z subtelnej obserwacji rzeczywistości i jej codziennych dramatów. Z filmów, które płyną powoli, w rytmie zwyczajności. Tak jest i tym razem. Każda z sióstr musi odpowiedzieć sobie na pytania o przyszłość, swoje związki, pragnienia. „Dziennik Unimachi” to też refleksja nad instytucją rodziny i opowieść o empatii, o potrzebie zrozumienia uczuć i zachowań innych. Nawet jeśli czasem mogą one ranić.
Pierwsze filmy tegorocznego festiwalu w Cannes są historiami wyrwanymi ze „zwykłego życia”. Ale często to one okazują się najboleśniejsze. Bo rozgrywają się tuż obok nas.
Krzysztof Kwiatkowski, Cannes
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.