Ale historia obrazu jest tylko pretekstem do opowieści o konfrontacji z przeszłością. O traumie, która zostaje w człowieku. Austria jest dla Altmann niezabliźnioną raną. Tym większą, że rząd odcina się od nazistowskich zbrodni. „Wiedeńczycy nie byli ofiarami” – mówi kobieta. – „Rzucali nazistom kwiaty pod nogi na powitanie”.
„Złota dama” to także opowieść o świecie zniszczonym przez nazistów. Europejskiej kulturze Curtis przygląda się z pozbawionej korzeni Ameryki. Portretuje ludzi, którzy nie chcieli się poddać terrorowi i poświęcili wszystko w obronie godności. W retrospekcji ojciec bohaterki, Żyd, choć przez ulice przetaczają się niemieccy żołnierze, gra na wiolonczeli. Jak w każdą niedzielę. „Ta niedziela nie będzie inna” – oświadcza. Niedługo instrument odbiorą mu Niemcy. Razem ze wszystkim, co miał.
„Myślisz, że chodzi mi o pieniądze?” – rzuca prawnikowi kobieta. – „Walczę o pamięć. Bo ludzie łatwo zapominają. I o jeszcze jedno: sprawiedliwość”.
W „Złotej damie” momentami drażnią hollywoodzkie rozwiązania. Ale wciąż, także dzięki świetnej roli Helen Mirren, to przejmujący film. Może czasem trzeba sięgnąć po klasyczne filmowe rozwiązania, by pokazać na ekranie zbrodnie, które trudno sobie wyobrazić. „Złota dama” nie jest jednak opowieścią o Holocauście. Raczej o życiu po Zagładzie. O próbie odnalezienia się w nowym świecie z ciężkim bagażem doświadczeń. Curtis zadaje pytanie: czy kiedykolwiek można pójść dalej?
„ZŁOTA DAMA”, REŻ. SIMON CURTIS, FORUM FILMS
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.