„Amy” – arcydzieło czy hańbiąca produkcja?

„Amy” – arcydzieło czy hańbiąca produkcja?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Amy Winehouse (fot. ZumaPress/Newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Film o muzyce, zawrotnej karierze i krótkim, ale intensywnym życiu. 7 sierpnia na polskich ekranach pojawi się „Amy”, czyli historia jednej z najbardziej kontrowersyjnych piosenkarek ostatnich lat – Amy Winehouse.

„Amy” składa się z nieznanych dotąd materiałów. W filmie wykorzystano prywatne nagrania, zdjęcia i wypowiedzi znajomych artystki, którzy długo pozostawali anonimowi. Dokument ukazuje życie młodej Amy oraz jej późniejsze wzloty i upadki. Reżyser prowadzi nas przez kolejne lata kariery piosenkarki, aż do momentu jej śmierci. Asif Kapadia wcześniej zasłynął m.in. dzięki "The Warrior" i "Senna". Ta druga produkcja opowiada o brazylijskim kierowcy rajdowym Ayrtonie Sennie.

Kapadia powinien się wstydzić?

Nowy dokument o Amy Winehouse po raz pierwszy zaprezentowano w maju, na festiwalu filmowym w Cannes. Krytycy zachwycili się produkcją i wystawiali świetne recenzje. Niezadowolony był jednak ojciec zmarłej w 2011 roku artystki, który nazwał dzieło angielskiego reżysera „hańbiącym”. Można się z nim zgodzić? Według mnie autentyczność przedstawionych faktów zwyczajnie go przytłoczyła. Film pokazuje, że traktował córkę, jak maszynkę do zarabiania pieniędzy. Mężczyzna zostawił rodzinę, gdy Amy miała 9 lat. Potem wrócił i chciał prowadzić jej karierę po swojemu. Trudno powiedzieć, czego spodziewał się po produkcji Kapadii. Idealnego portretu Amy? A może ukazania swojej osoby w idealnym świetle? Reżyser stworzył dokument, który przedstawia życie artystki, ale nie wystawia jej oceny. Widz ma podane fakty, na podstawie których sam może wyciągnąć wnioski. Przez to zarzuty ojca wokalistki nie mają sensu.

Kontrowersyjna i niepowtarzalna

Historia Amy Winehouse to nie opowieść o wzorowej karierze utalentowanej nastolatki. Wokalistka szokowała i wzbudzała masę kontrowersji. Alkohol, narkotyki i ostre poczucie humoru towarzyszyły jej przez cały czas. Od najmłodszych lat walczyła z depresją i bulimią. Później, gdy już zaistniała na scenie, jej luźne podejście do życia okazało się zgubne. Wytwórnia, z którą współpracowała, stawiała jej wysokie wymagania. Media nie dawały spokoju i komentowały każdą wpadkę, słabszy moment. Do tego dochodziły toksyczne związki, przez które tylko pogłębiały jej nałogi. Próbowała się leczyć, lecz problemy szybko wracały. W tym wszystkim widać, że Amy czuła się kompletnie zagubiona i brakowało jej wsparcia. Otaczało ją mnóstwo ludzi, ale nikt nie potrafił pomóc piosenkarce wyjść na prostą. Zabrakło osoby, która faktycznie rozumiałaby jej problemy.

Wrażliwość i autentyczność

Jedno jest pewne, Amy Winehouse niczego nie udawała. Jak mówiła, nie potrafiłaby śpiewać o czymś, czego sama nie doświadczyła. Jej teksty są niezwykle emocjonalne, oddają wszystkie przeżycia. Niestety zdążyła wydać tylko dwie płyty. Po śmierci artystki w 2011 roku ukazał się jej niedokończony, trzeci album pt. "Lioness: Hidden Treasures".

„Amy” z pewnością chwyta za serce. To historia zagubionej dziewczyny, żyjącej w brutalnej rzeczywistości. Muzyczny biznes wciągnął ją i krok po kroku doprowadzał do upadku. Kapadia z ukrytych przed światem materiałów stworzył dzieło, dzięki któremu możemy chociaż trochę zrozumieć uczucia nieżyjącej piosenkarki.

Łukasz Grzegorczyk