Na wczesnym etapie filmu pada zdanie: „It’s slow, but it’s not stupid”, (Jest powolne, ale nie głupie), odnoszące się do tytułowego „Czegoś, co za mną chodzi„. Można odnieść je także do samego filmu – nieco za długiego, rozkręcającego się bardzo powoli, ale jednak umiejętnie trzymającego w napięciu, wykorzystując do tego najprostsze środki.
Film rozpoczyna się intrygującą, dziwną, emocjonującą i niezwykle klimatyczną sceną. W rytm posępnej, głośnej i budzącej niepokój muzyki, oglądamy jak młoda dziewczyna, odziana w biały top na ramiączkach, krótkie dżinsowe spodnie oraz buty na obcasach – typowy strój ofiary horroru – z przerażeniem wybiega z domu na przedmieściach. Jest środek dnia. Najdziwniejsze w tej scenie jest to, że przerażona bohaterka po chwili z powrotem wbiega do domu, by następnie… znów z niego wybiec, wsiadając do samochodu i odjeżdżając w siną dal. Niepokojący klimat tej sceny wynika z tego, że nie wiemy co dokładnie dzieje się na ekranie – przed czym dziewczyna ucieka?, z faktu posępnej muzyki, która alarmuje nasze zmysły, że oto za chwilę coś złego się wydarzy oraz z faktu, że całość nakręcono na jednym ujęciu, co dodatkowo zwiększa wiarygodność przedstawianych wydarzeń. Ten niepokój, wywołany początkiem, utrzyma się w filmie aż do samego końca, gdyż środki do zbudowania atmosfery zagrożenia, będą w nim stale wykorzystywane.
Film Mitchella opiera się bowiem na prostym i piekielnie skutecznym koncepcie, mówiącym, że „najbardziej przerażają nas rzeczy, których nie widzimy. Które musimy sobie wyobrazić”. „Coś”, które chodzi za bohaterami może przyjąć bowiem formę dowolnego człowieka. „Coś” zawsze cię dopadnie. Uciekanie przed „Tym” jest jak uciekanie przed samą śmiercią. Co zresztą zostanie wypowiedziane wprost na ekranie. W tym kontekście niezwykle ważnym jest źródło całego nieszczęścia – seks jako coś, co śmierć przyciąga, aktywuje, ale także jako coś, co śmierć potrafi odciągnąć, skierować na inne tory. Swoisty Circle of Life, opowiedziany jako opowieść z dreszczykiem.
„It Follows” umiejętnie buduje ramy świata, które widz wypełnia własnymi wizjami. Właśnie ten element umożliwił zachwyt krytyków i widzów na całym świecie i aż 98% znak jakości serwisu Rotten Tomatoes. Ja też świetnie się bawiłem. „It follows” to skromne dzieło, które pozostaje jednak w pamięci.
Ocena: 7/10
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.