Mężczyźnie mieszkającym w małym brytyjskim miasteczku, doglądającym pszczół, który przed śmiercią chce wyjaśnić i spisać prawdziwą wersję zdarzeń swojej ostatniej sprawy. Sprawy, która sprawiła, że wyprowadził się z Baker Street i wyjechał na wieś.
Historia przedstawiona w filmie poprowadzona jest trzytorowo. Rozgrywa się zarówno w latach 60., gdzieś w oddalonej od świata małej mieścinie, Japonii kilka tygodni wcześniej oraz w latach 40., gdy miejsce miała sławna Ostania Sprawa słynnego detektywa. Każda z perspektyw czasowych opowiedziana jest w znakomity sposób, posiadając mocne strony.
W każdej na pierwszy plan wysuwa się wyśmienite aktorstwo. Ian McKellen doskonale wyczuł Holmesa, który z powodu wieku boryka się z problemami pamięci, a który, mimo wszystko, stara się przełamać chorobę i przed śmiercią wyjaśnić dokładnie szczegóły sprawy, która tak mocno nim wstrząsnęła, że nie był w stanie mieszkać dalej w Londynie. Sęk tkwi w tym, że zwieńczenie sprawy było tak traumatyczne, że Holmes zepchnął jej szczegóły w najdalsze zakamarki pamięci, a teraz, gdy ta zaczyna płatać mu figle, coraz trudniej odnaleźć mu jej sedno. Chęć dążenia do prawdy jest jednak silniejsza, więc Sherlock nie ustaje w swoich staraniach.
Towarzyszący mu aktorzy dobrze sprawdzają się na ekranie, w ciekawy sposób ogrywając swoje postaci wokół reakcji samego Holmesa. Na szczególną uwagę zasługuje w szczególności młody Milo James, którego relacja z detektywem stanie się jedną z dwóch najbardziej znaczących dla całej historii, ukazującą przemianę wewnętrzną detektywa. Laura Linney, jako matka chłopca, a jednocześnie gosposia Mr. Holmesa prezentuje się równie ciekawie, stanowiąc kontrapunkt dla szaleńczych pomysłów mężczyzn, z którymi dzieli domostwo. Niezły jest też Hiroyuki Sanada, który ma wiele żalu do Holmesa, za to co ten (rzekomo) zrobił w przeszłości.
Genialnym smaczkiem było zaangażowanie Philipa Davisa do małej roli w filmie. Jest to niezwykle trafne puszczenie oka do wprawionego widza, gdyż Davis grał taksówkarza w „A Study in Pink” w „Sherlocku” Moffatta i Marka Gatissa, czyli uwspółcześnionej wersji przygód Holmesa produkcji BBC. Wyśmienitym zagraniem jest też fakt, że na ekranie ani razu nie ujrzymy twarzy Watsona. To opowieść o ostatniej sprawie Sherlocka, podczas której John wyjechał już z Baker Street, a choć jego osoba pojawia się kilkakrotnie na ekranie, nigdy nie ujrzymy zbliżenia jego twarzy. Bardzo świadome, trafne twórcze zagranie.
„Sherlock Holmes to najsłynniejszy Brytyjczyk, który nigdy nie żył”, powiedział podczas konferencji prasowej odtwórca głównej roli Ian McKellen. Świetnym jest więc także to, że w samej historii, przedstawionej w filmie, Sherlock mierzy się z własną sławą. Książki o jego przygodach są niezwykle popularne, a ich adaptacje zbierają pełne sale widowni. To stawia bohatera w niecodziennej sytuacji tłumaczenia się z własnych nawyków, a także oddzielania prawdy od fikcji.
„Mr. Holmes” to niezwykle wyważony, urokliwy obraz. „To dla mnie bardziej opowieść o ostatnich dniach życia niż opowieść o Sherlocku Holmesie”, powiedział reżyser o swoim dziele. Niemniej Ian McKellen jako słynny brytyjski detektyw, sprawdził się na ekranie wyśmienicie. Dla niego i dla ciekawej historii warto zobaczyć najnowszy obraz Billa Condona.
Ocena: 8/10