Drugi film fabularny Kuby Czekaja, „Królewicz Olch” to obraz długo oczekiwany. Po dyskusji, jaka zrodziła się po premierze „Baby Bump” oraz burzy, która przetoczyła się po pokazach w Gdyni, gdzie film doznał zaszczytu bycia pokazem Otwarcia Festiwalu, wszyscy kinomaniacy byli ciekawi co też dobrego przygotował tym razem reżyser.
Odpowiedź na to pytanie jest zarazem prosta i skomplikowana. „Królewicz Olch” to bowiem kolejny film o problemach dojrzewania, który jednak temat ten ogrywa w odmienny niż „Baby Bump” sposób. O ile w debiucie reżyser skupiał się bardziej na fizycznym aspekcie przemian, które zachodzą w młodych ludziach, o tyle tutaj kierował się raczej meta-fizycznym, filozoficznym aspektem całego przedsięwzięcia.
„Królewicz Olch” ma pod tym względem wiele wspólnego z amerykańskim klasykiem Richarda Kelly’ego - „Donniem Darko”, który prawdziwie rozpoczął aktorską karierę młodego Jake’a Gyllenhaala. Oba filmy opowiadają historię wyalienowanych nastolatków, którzy w swojej samotności snują wizję na temat światów alternatywnych. A które potem okazują się być nie tylko wizjami, a fizycznymi manifestacjami tychże światów. W obu produkcjach pojawia się też motyw Końca Świata i odliczania minut do tegoż oraz skomplikowana relacja między chłopcem, a jego rodziną. Brakuje tylko ogromnego Królika. Wróć, Człowieka w stroju Królika. Ale ten już był, w formie Myszki Mickey House w debiucie reżysera, więc możemy to również uznać za punkt zbieżny.
Czy „Królewicz Olch” ma szansę stać się dziełem kultowym na miarę „Donniego Darko”? Przekonamy się w kinach już od 18 sierpnia.