Pokazywane na Afrykanerze dokumenty były skupione przede wszystkim na Mozambiku i chyba to lepiej, mając na uwadze, że położona na przeciwległym brzegu Afryki Angola jest względnie silniej identyfikowalna, a to z uwagi choćby na doniesienia o gwałtownym rozwoju gospodarczym tego kraju w ostatnich latach oraz utrwalone w polskiej literaturze reporterskie relacje Ryszarda Kapuścińskiego zawarte w książce „Jeszcze dzień życia”. Notabene, na marginesie pragnę dodać, że animowana ekranizacja tej kanonicznej pozycji zostanie w tym roku pokazana na festiwalu w Cannes.
Temat Mozambiku oraz jego kolonialnej przeszłości nie jest tak silnie rozpoznany. Na festiwalu pokazano dwa pełnometrażowe filmy dokumentalne poświęcone temu krajowi położonemu nad Oceanem Indyjskim. Oba skrajnie różne tak w wymiarze formalnym, jak i merytorycznym. „Pamięć w trzech aktach” to precyzyjnie skomponowana statyczna relacja uczestników ruchu narodowowyzwoleńczego zwalczających opresyjny reżim portugalskich kolonizatorów, którzy uczynili z rdzennej ludności tych obszarów faktycznych niewolników dyskryminowanych w różnych sferach życia publicznych.
Szacunek budzi dyscyplina reżysera. Jego dzieło to przede wszystkim sekwencja obrazów, w których niemymi świadkami okrutnej historii są przede wszystkim budynki. Dziś niszczejące, kiedyś będące siedzibami katowni policji politycznej. Reżyser wzbogacił kadry o nieliczne archiwalne zdjęcia przedstawiające Mozambik z czasów kolonialnych, a całości towarzyszy niepokojąca muzyka.
Z kolei film „Maputo – etnografia podzielonego miasta” został popełniony przez reżysera z zewnątrz, co zresztą widać wyraźnie w tym, z jaką estymą o stolicy Mozambiku wypowiada się para portugalskich twórców. To kolorowy, migotliwy portret rozwijającej się afrykańskiej metropolii, dość typowy jeśli chodzi o prezentacje takich zjawisk z nieodłącznymi dla takich dokumentów przyspieszonych zdjęć nocnych powidoków pulsującego Maputo.
Łyżką dziegciu w przysłowiowej beczce miodu są sygnalizowane już w samym tytule podziały społeczne. Niestety zabieg ów nie został konsekwentnie poprowadzony. Reżyserzy bohaterami uczynili szereg osób o różnym statusie materialnym i kolorze skóry, nierównomiernie rozdzielając przyznamy im czas, przez co niektóre wątki zdają się być niedokończone. Nie mniej jednak, mimo tych drobnych zastrzeżeń, film dobrze się ogląda i ma on pewną znaczącą wartość poznawczą odnośnie do tego, jak w niestereotypowy sposób pokazywać współczesne afrykańskie miasto.
Autor: Michał Mielnik