To autentyczna historię dwóch zapalonych żeglarzy, którzy wyruszyli w podróż przez ocean w 1983 roku. Para zakochanych wypłynęła z Tahiti na jachcie Hazana. Tami Oldham i Richard Sharp nie przewidzieli jednak, że znajdą się w samym środku silnego huraganu. Ich dramat zaczął się dwudziestego dnia żeglugi. Mimo że oboje byli doświadczeni, w tej sytuacji było to bez znaczenia. Chwilę po tym, jak dziewczyna na polecenie Richarda schroniła się w kajucie, usłyszała jego przeraźliwy krzyk.
Rozpaczliwa walka o przetrwanie
Tami została sama na pokładzie i jak przypomina „Daily Mail”, przez 41 dni dryfowała samotnie po oceanie w oczekiwaniu na ratunek. Jej sytuacja wydawała się beznadziejna - była zdana tylko na siebie, znajdowała się na uszkodzonym jachcie i nie miała przyrządów do nawigacji.
Teraz jej koszmar i niezwykłe wspomnienia, które uwieczniła później w książce „Tragedia na morzu”, będzie można zobaczyć na wielkim ekranie. „Daily Mail” informuje, że już 1 czerwca odbędzie się premiera filmu „Adrift”, którego reżyserem jest Baltasar Kormakur. W rolę Tami Oldham wcieli się Shailene Woodley, z kolei Richarda Sharpa zagra Sam Claflin.
Czytaj też:
Mieszkania jak z koszmarów. Firma sprzątająca publikuje szokujące zdjęcia