W cieniu sporu o Franco Hiszpania odkrywa kolejne anonimowe groby

W cieniu sporu o Franco Hiszpania odkrywa kolejne anonimowe groby

Valle de los Caídos - miejsce, w którym był pochowany gen. Franco
Valle de los Caídos - miejsce, w którym był pochowany gen. Franco Źródło: Wikimedia Commons
Spór o pochówek generała Franco nie jest przepychanką słowną polityków. Dotyka głębokiej rany całego społeczeństwa. Przypomina o tym m.in. książka Katarzyny Kobylarczyk "Strup".

„Główni bohaterowie tej książki nie żyją. Niektórzy od ponad osiemdziesięciu lat, inni krócej. Większość z nich pogrzebano. Nie wszystkich. Niektórych pochowano z pompą, w asyście biskupów i z salwami honorowymi. Inni zostali wrzuceni do rowów, rozpadlin i studni, przysypani cienką warstwą ziemi. Niektórzy leżą tak do dziś” – pisze Katarzyna Kobylarczyk we wstępie do właśnie wydanego reportażu „Strup”. Przytacza też „matematykę”: „Na polach, w studniach, pod murami cmentarzy nacjonaliści (później będzie się ich nazywać frankistami) zostawili nie mniej niż 26 milionów 800 tysięcy kości, należących do około 130 tysięcy ludzi”.

Ziemia w Hiszpanii wciąż wybrukowana jest cierpieniem anonimowych ofiar wojny domowej z lat 1936-1939, która wyniosła do władzy generała Franco. Kolejne rozdziały książki Kobylarczyk przypominają śledztwo w poszukiwaniu tych, którzy „zniknęli”. Autorka wychodzi zarówno od losów zamordowanych, jak i podąża szlakami przetartymi po latach przez ich potomków szukających informacji o bliskich. Bada też miejsca, w których odkryto szczątki ciał (w ciągu ostatnich kilkunastu lat otworzono ponad siedemset anonimowych mogił). Są tu portrety współczesnych, którzy nie potrafią żyć ze świadomością, że najprawdopodobniej kości ich przodków leżą gdzieś pod polem kapusty. Są kobiety i mężczyźni noszący w sobie wspomnienia z dzieciństwa o „ludziach, którzy strzelali” i trzymali w chacie nieopodal łopaty. Ale i o tych, którzy nagle przestawali pojawiać się we wsi, a mieszkańcy przestawali o nich mówić.

Aż w końcu jest on: „Zwykle nie wiadomo, co zrobić z ciałem dyktatora, gdy jego czas przemija. Nie ma dobrych wyjść (…) – pisze reporterka. – Rząd wezwał balsamistów i zamówił trumnę ze szklaną szybką, po czym wywiózł generała z Madrytu, hen, w las, do Doliny, w miejsce wystarczająco godne i wystarczająco ustronne, i urządził mu tam piękny pogrzeb. (…). Można było przewidzieć, że kiedyś będą z tego kłopoty”.

Jeszcze rok temu w całym kraju komentowano performance artysty, Enrique Terneiro, który na grobie dyktatora, nim zatrzymała go ochrona, zdążył napisać czerwoną farbą „W imię wolności”. Również w 2018 r. policja aresztowała mężczyznę, który zebrał arsenał broni, aby zemścić się na polityku apelującym o ekshumację generała z „Doliny Poległych”. Monumentalny budynek został wybudowany rękami więźniów reżimu zmuszanych do katorżniczej pracy. Poza dyktatorem pochowano w nim szczątki 34 tysięcy ludzi, których pochłonęły trzy lata wojny domowej. Teraz sąd rozstrzygnął toczącą się od dawna sprawę i nakazał przenieść ciało na normalny cmentarz. Ale nie ustają protesty rodziny generała Franco. A i skrajna prawica w Hiszpanii rośnie w siłę.

Źródło: Wprost