Co się stało z Shelley Duvall? Aktorka w pierwszym wywiadzie od lat. Opowiedziała o traumatycznych przeżyciach na planie filmu „Lśnienie”

Co się stało z Shelley Duvall? Aktorka w pierwszym wywiadzie od lat. Opowiedziała o traumatycznych przeżyciach na planie filmu „Lśnienie”

Shelley Duvall w filmie „Lśnienie” (1980)
Shelley Duvall w filmie „Lśnienie” (1980) Źródło: Warner Bros.
Shelley Douvall to aktorka, o której trudno zapomnieć. Znamy ją z takich filmów jak „Lśnienie”, „Trzy kobiety”. „Annie Hall” czy „Popeye”. W 2002 roku zagrała swoją ostatnią rolę w „Manna From Heaven”. Publiczność po latach zobaczyła ją w jednym z odcinków amerykańskiego show „Dr Phill”, którego prowadzący został później oskarżony o „wykorzystanie chorej psychicznie osoby dla własnego zysku”. Teraz Douvall zgodziła się na wywiad dla „The Hollywood Reporter”. Opowiedziała o swoim życiu i traumie, jaką wywołała w niej gra w filmie „Lśnienie” Stanleya Kubricka.

Fani aktorki widzieli ją po raz ostatni w 2016 roku w wywiadzie u Phillip C. McGrawa. Był to pierwszy raz, gdy od lat pojawiła się w telewizji. Przyznała wtedy, że ma zaburzenia psychiczne, traci kontakt z rzeczywistością i potrzebuje pomocy. Mówiła także, że nie wierzy w śmierć Robina Williamsa. Zgodziła się na pobyt w zakładzie psychiatrycznym, jednak wypisała się z niego po trzech dniach. Wywiad McGrawa wywołał burzę. Oskarżono go o wykorzystywanie dla zysków chorej osoby, legendarnej aktorki. Wypowiedziała się w tym temacie między innymi Mia Farrow, scenarzysta Lee Unkrich czy córka reżysera „Lśnienia”. Vivian Kubrick następnie zajęła się pomocą Duvall, organizując zbiórki i szukając wsparcia w The Actors Fund. Unkrich, wielki fan „Lśnienia” przez lata szukał aktorki. W końcu zlokalizował ją w Teksasie i przekazał później fanom, że aktorka rzeczywiście jest chora, jednak pamięta najdrobniejsze szczegóły ze swojego życia i kariery, z której jest bardzo dumna.

Angaż do „Lśnienia”

Podczas wywiadu z Sethem Abramovitchem z „The Hollywood Reporter” Duvall poinformowała, że poznała Jacka Nicholsona, gdy przyjaźniła się z Carol Kane („Unbreakable Kimmy Schmidt”, „Rodzina Addamsów 2”, „Annie Hall”), która zaprosiła ją na imprezę u swojego znajomego. – Tam poznałam Jacka i Romana Polańskiego. Warren Beatty też tam był, ale już go znałam – doprecyzowała Duvall. Pięć lat później ona i Nicholson zagrali swoje legendarne role w „Lśnieniu”.

Duvall wspomina, że rolę w „Lśnieniu” otrzymała po tym, jak Kubrick zobaczył jedną ze scen z jej filmie „Trzy kobiety” Roberta Altmana. Reżyser zaproponował jej angaż dzwoniąc do niej osobiście. Aktorka przyznaje, że nie było wtedy jeszcze scenariusza do filmu, a Kubrick wysłał jej jako materiały do przygotowania się książkę Stephena Kinga i poprosił, aby ją przeczytała.

Aktorka była wtedy od dwóch lat w związku z Paulem Simonem, znanym z duetu Simon & Garfunkel. Jak wspomina, muzyk rzucił ją na lotnisku, gdy wylatywała do Londynu, gdzie rozpocząć się miały zdjęcia do „Lśnienia”.

Jedna scena kręcona przynajmniej 35 razy

Zdjęcia do „Lśnienia” trwały 56 tygodni (dla porównania „Trzy kobiety” nakręcono w sześć). Kubrick do tego narzucał wykańczający tryb pracy. Aktorzy i ekipa byli na planie sześć dni w tygodniu po 16 godzin dziennie. Przez niemal cały czas Duvall musiała doprowadzać się do stanu absolutnej histerii, czego wymagała jej rola. Jak czytamy, była tak oddana swojej pracy, że przez cały okres produkcji filmu, mieszkała sama tuż obok studia w Hertfordshire.

Jak opowiada Duvall, Kubrick każdą scenę musiał nakręcić przynajmniej 35 razy. – Trzydzieści pięć ujęć biegania, płaczu i noszenia małego chłopca – robi się ciężko. To trudne – podkreśliła. A co robiła w przerwach? – Słuchasz smutnych piosenek albo po prostu myślisz o czymś bardzo smutnym w swoim życiu, o tym, jak bardzo tęsknisz za rodziną lub przyjaciółmi. Ale po chwili twoje ciało się buntuje i mówi: „Przestań mi to robić. Nie chce codziennie płakać” – przyznała. – Czasami sama ta mysl doprowadzała mnie do płaczu. Budziłam się w poniedziałek rano, bardzo wcześnie i zdawałam sobie sprawę z tego, że będę musiała płakać cały dzień, bo taki był plan. I po prostu zaczynałam płakać. Nie, nie mogę, nie mogę. A jednak to robiłam. Nie wiem jak. Jack (Nicholson – red.) też mi to mówił – opowiadała.

W księdze Rekordów Guinnesa znajduje się rekord dotyczący „największej liczby powtórzeń jednej sceny z dialogiem”. Należy do tej pory do Scatmana Crothersa i Danny'ego Lloyda, którym Kubrick kazał powtórzyć jedną scenę 148 razy.

Podobnie było ze sceną na schodach. – Kręciliśmy ją przez około trzy tygodnie. Każdego dnia. Było bardzo ciężko. Jack był taki dobry, tak cholernie przerażający. Mogę sobie tylko wyobrazić, ile kobiet rzeczywiście musi przez to przechodzić – mówiła Duvall.

„Nie sądzę, żeby ktokolwiek szczególnie na nią uważał”

Dziennikarz „The Hollywood Reporter” Seth Abramovitch zapytał aktorkę wprost, czy czuła, że Kubrick był dla niej okrutny i znęcał się nad nią. – Miał coś takiego w sobie, z pewnością to miał. Ale myślę, że wynikało to głównie z tego, że ludzie byli dla niego kiedyś tacy, w przeszłości – powiedziała. Jednocześnie zapewniła, że Kubrick był dla niej „ciepły i przyjazny”. – Spędził dużo czasu z Jackiem i ze mną. Chciał po prostu siedzieć i rozmawiać z nami godzinami, podczas gdy ekipa mówiła: „Stanley, czeka na nas około 60 osób”. Ale to było dla niego bardzo ważne – wyjaśniła.

Nieco inaczej sytuację przedstawiła w rozmowie z „The Hollywood Reporter” Anjelica Huston, która była wtedy związana z Nicholsonem. Jak mówi, Duvall zdawała się „torturowana” i „wstrząśnięta”. – Nie sądzę, żeby ktokolwiek szczególnie na nią uważał – przyznaje aktorka. – Z tego, co mówił Jack, Selley miała trudności z poradzeniem sobie z emocjonalnością obrazu. Nie byli dla niej (Nicholson i Kubrick) zbyt sympatyczni. Może tak nie było, ale ja to tak odbierałam – dodała.

Czytaj też:
„House of the Dragon”. Poznaliśmy obsadę prequelu serialu „Gra o tron”. Jak oceniacie dobór bohaterów?

Galeria:
Shelley Duvall, amerykańska aktorka na przestrzeni lat
Źródło: The Hollywood Reporter