Tilda Swinton: jestem aktorką z przypadku

Tilda Swinton: jestem aktorką z przypadku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tilda Swinton, grająca główną rolę we wchodzącym na ekrany filmie "Musimy porozmawiać o Kevinie, kolejny raz oświadczyła, że nigdy nie marzyła o karierze aktorskiej. Laureatka Oscara za rolę w filmie "Michael Clayton" wcześniej wręcz stwierdziła, że rozważa przejście na emeryturę, bo uważa karierę za wielką pomyłkę.

- Nadrabiałam braki na bieżąco - stwierdziła gwiazda. - Nie planowałam, że będę aktorką. Zresztą tak naprawdę nadal nią nie jestem. Zaczęłam występować, gdy przestałam pisać, bo moi znajomi mieli zajawkę na teatr i chciałam spróbować. Nie miałam ciśnienia.

Film "Musimy porozmawiać o Kevinie" wchodzi na polskie ekrany 13 stycznia.

Tilda Swinton pochodzi ze szkockiej rodziny szlacheckiej. Z racji urodzenia uczęszczała do elitarnych szkół (w szkole West Heath Girls' School w Kent jedną z jej szkolnych koleżanek była Diana Spencer). Pierwsze kroki w rzemiośle aktorskim zaczęła stawiać w studenckich teatrzykach. Po studiach (uzyskała dyplom z socjologii i literatury angielskiej) grała w profesjonalnych teatrach, m.in.: w Traverse Theatre w Edynburgu i w prestiżowym Royal Shakespeare Company. Wówczas, jak wspominała, zrozumiała, czego na pewno nie chce robić.

Mimo to, kiedy poznała Dereka Jarmana, zaczęła grać w jego filmach (m. in. w "Caravaggiu", "Edwardzie II", "Wojennym requiem") i sporadycznie u innych reżyserów (w tym u Sally Potter, u której zagrała w filmie "Orlando"). Po śmierci Jarmana początkowo wybierała role spoza filmowego mainstreamu. Ostatecznie, zachowując krytyczny stosunek do Hollywood, zaczęła się pojawiać w takich filmach jak "Niebiańska plaża" u boku Leonarda DiCaprio, "Vanilla Sky" z Penélope Cruz i Tomem Cruise, "Adaptacja" z Nicolasem Cagem i "Constantine" u boku Keanu Reevesa. Zawsze wybiera jednak role wybiegające poza sztampę "fabryki snów".

em