"W stole nie może być szóstej nogi"
Oceniając niektóre polskie filmowe historie, nie chcąc podawać  konkretnych tytułów, pisarz zauważył, że „bohater jest taki sam w scenie  pierwszej i ostatniej, nie przechodzi metamorfozy, nie jest  przeprowadzony przez strukturę opowieści". „Warsztat polega na snuciu  wątków w odpowiedni sposób. Rzeczy w fabule muszą wypalać, wydarzać się,  to, co się pojawia musi mieć swoją funkcję. Nie może być w fabule  rzeczy, które jej nie służą. Nie może być w stole piątej i szóstej nogi,  ponieważ one nie mają żadnej funkcji. Dom nie może mieć czterech  piwnic, z których trzy są niewykorzystywane" – mówił Miłoszewski.
Narracja jak architektura
Sztukę narracyjną nazwał rodzajem architektury. „Ona po pierwsze musi  spełniać funkcję konstrukcyjną. Dom najpierw musi się nie przewracać,  stać prosto, podłogi muszą być poziome, a ściany pionowe. Dopiero potem  to może wyglądać pięknie. Mam wrażenie, że polscy filmowcy chcieliby,  żeby on wyglądał pięknie, a reszta jest nieważna. Wtedy jednak budowla  nie ma szans stać prosto, utrzymać się" – tłumaczył.
Pytany o współpracę filmowców z pisarzami, Zygmunt Miłoszewski uznał, że „środowiska literackie i filmowe są w Polsce rozbieżne". „Każde podąża swoim torem i nie mam wrażenia, żeby te tory się przecinały. Poza bardzo nielicznymi wyjątkami" - ocenił. - Ludzi do współpracy nie można zmusić. Być może w tym przypadku chodzi o różnice charakterologiczne" – zastanawiał się Miłoszewski. „Pisarze przyzwyczajeni są do tego, by pracować w samotności, w pojedynkę. Nie muszą chodzić na kompromisy, nie są przyzwyczajeni do pracy zespołowej - powiedział.
Kino gatunkowe zamiera
Miłoszewski podkreślił, że jego zdaniem kino polskie z roku na rok ma  się coraz lepiej, coraz więcej filmów jest ciekawych, intrygujących.-  Choć charakterystyczne jest to, że nie ma kina gatunkowego -  kryminałów, thrillerów, horrorów – bo kino gatunkowe opiera się na  strukturze, tam nie można oszukać, że to jest "film artystyczny" i on "ma tak sobie płynąć" – zwrócił uwagę pisarz. - W każdym gatunku literatury w Polsce znajdziemy parę rzeczy fajnych.  Mimo tego bogactwa dziewięćdziesiąt procent filmów tutaj zostało  zrealizowane przez reżyserów na podstawie ich własnych tekstów –  zauważył Miłoszewski.
- Film musi być ciekawy i trzymać w napięciu. Ja nie wierzę w sztukę narracyjną, która nie jest ciekawa i nie trzyma w napięciu. Jeśli ktoś chce coś opowiedzieć, ale nie potrafi zrobić tego tak, żeby to nas zainteresowało, niech zajmie się czymś innym – doradził pisarz.
Pytany nad czym pracuje obecnie, odparł, nie wyjawiając jeszcze szczegółów: - Nad zakończeniem trylogii o prokuratorze Szackim, a także nad powieścią awanturniczą, którą chciałbym spłacić dług wobec lektur z dzieciństwa. Za chwilę z kolei będę pracował razem z pewnym reżyserem nad adaptacją "Ziarna prawdy".
Zygmunt Miłoszewski (ur. 1976 w Warszawie), laureat Nagrody Wielkiego Kalibru dla najlepszej powieści kryminalnej za „Uwikłanie" (2007, ekranizacji dokonał Jacek Bromski) i zdobywca nominacji do Paszportu „Polityki" za „Ziarno prawdy” (2011), zasiada w jury konkursu głównego na tegorocznym festiwalu w Gdyni.
37. Gdynia Film Festival trwa od poniedziałku, zakończy się w sobotę.
em, pap
