Adamczyk: Długo broniłem się przed serialami

Adamczyk: Długo broniłem się przed serialami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Piotr Adamczyk (fot. Aleksander Majdanski / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
"Życie jest poważne, więc trzeba lekko do niego podchodzić, natomiast aktorstwo to dziedzina niepoważna, a więc trzeba ją traktować niezwykle serio" – tą maksymą kieruje się Piotr Adamczyk, restaurator i producent, a przede wszystkim zapracowany aktor, grający SS-mana w "Czasie honoru" i nieporadnego kardiologa w "Przepisie na życie". Wkrótce zobaczymy go w roli Leopolda Habsburga w superprodukcji "Bitwa pod Wiedniem".
Mimo brania aktorstwa na serio, Piotr Adamczyk coraz mniej przejmuje się niewielką liczbą gwiazdek przyznawanych filmom, w których grał. – Gustaw Holoubek zapytał mnie kiedyś: "A ty, co? Koniak jesteś, że się gwiazdkami przejmujesz?" To była dobra rada – ocenia filmowy Wojtyła w wywiadzie dla miesięcznika "Film".

Ulotność i niepewność zawodu aktora spowodowała, że Piotr Adamczyk odczuł potrzebę posiadania drugiego zawodu, a pomysł na restaurację zrodził się we Włoszech, gdy kręcił film o papieżu. Tam poznał "domowe, przyjacielskie knajpy, gdzie przychodziło się jak do kumpla", na których potem wzorował się, tworząc własną.

- Wyszedłem ze szkoły (warszawskiej PWST) w świat bez seriali czy kolorowych pisemek – powiedział w wywiadzie dla miesięcznika "Film". W tym świecie liczył się przede wszystkim teatr. Ten oglądany obecnie w dwóch serialach aktor, swą karierę zaczął w Teatrze Współczesnym, gdzie przez dziewięć lat grał niemal co wieczór, otrzymując 30 zł za spektakl i jak mówi był szczęśliwy. Długo bronił się przed przyjęciem roli w serialu, ale być może to dzięki nim dostał rolę papieża we włoskim filmie. To był, jak to określił, jego aktorski Mount Everest.

"No acting required" (nie trzeba grać)

Jak mówi Piotr Adamczyk, 10 lat zajęło mu dojście do wniosku, że aktor nie powinien... grać. Aktorstwem trzeba "doprawić" tylko od czasu do czasu – powiedział. To kontekst, montaż, praca kamery buduje napięcie. Tak robione są amerykańskie filmy. – Sam jako młody aktor byłem tak grzeczny, ze wykonywałem polecenia wbrew własnej intuicji. Mam nadzieję, że nikt tych ról nie odgrzebie, że zgniły gdzieś w piwnicy

Świat usłyszy o chwale polskiego oręża

Aktora nie martwi, że temat superprodukcji o wiedeńskiej wiktorii podkradli nam Włosi. - "Bitwa pod Wiedniem" jest jednak też filmem polskim poprzez zaangażowanie pieniędzy PISF-u, od polskiego dystrybutora Monolith Films, od KGHM – mówi. Gdyby nie była to międzynarodowa koprodukcja, nie byłoby nakręconych z rozmachem scen batalistycznych, wspaniałych wnętrz i kostiumów. - No i zagraliśmy ten film w języku angielskim, co daje szansę, że o dniach glorii polskiego oręża dowie się spora część świata – dodaje. Przyznaje jednak, że nie wykorzystujemy w filmie swojego potencjału historycznego i ludzkiego, choć go mamy.

"Bohaterska jest walka z zasikanymi gaciami"

Adamczyk nie oburza go też scenariusz "Tajemnicy Westerplatte", który uznano za przynoszący hańbę narodowi, pokazujący polskich żołnierzy jako przestraszonych ludzi. Aktor nie widzi nic zdrożnego, że "ktoś w obliczu śmierci popuszcza w spodnie". – Właśnie walka z zasikanymi gaciami wydaje mi się bohaterska – mówi.

em, miesięcznik "Film"