Zgorzkniały, przegrany, obolały. James Bond ze "Skyfall" podbija ekrany kin

Zgorzkniały, przegrany, obolały. James Bond ze "Skyfall" podbija ekrany kin

Dodano:   /  Zmieniono: 
Daniel Craig jako James Bond (fot. materiały prasowe)
„Jedna z najlepszych części serii” - pisze Geoffrey MacNab z „Independenta”, krytyk „Hollywood Reporter” podkreśla złożoność scenariusza, dziennikarz „Empire” twierdzi, że „w filmie jest wszystko, czego oczekuje się od Bonda XXI wieku”. W „Variety” można przeczytać, że agent 007 z postaci „całus, całus, bang, bang” zamienił się w pełnowymiarowego faceta. Krytycy są zachwyceni „Skyfall” Sama Mendesa.
Punktem wyjścia intrygi jest niepowodzenie jednej z misji. Terroryści mordują agentów, struktury MI6 rozpadają się, a przełożona Bonda, M, zostaje zdegradowana. 007 musi stawić czoła wrogowi granemu przez Javiera Bardema, ale przede wszystkim staje przed konfliktem lojalności. Buduje na nowo relację z M, konfrontuje się z własną przeszłością.

Autorzy postawili na psychologię bohatera. Znany z kina artystycznego reżyser, Sam Mendes podąża szlakiem wytyczonym przez Martina Campbella w „Casino Royale” i Marca Forstera w „Quantum of Solace”. To już nie jest dawny Bond – król życia, który pije najlepsze drinki, jeździ najlepszymi samochodami, wykorzystuje piękne kobiety, a z opresji ratują go technologiczne gadżety. W erze smartfonów „zegarek z telewizorem” można kupić w sklepie na rogu, nie ekscytują też widzów atrakcje w stylu mordującego melonika, nie przekonuje plastikowy uśmiech, odrzuca arogancka nieomylność 007. Nawet podejście Jamesa do kobiet przestało być szarmanckie, a stało się czystym szowinizmem.

Razem z twarzą Daniela Craiga, agent 007 dostał nową biografię (gdyby zachował poprzednią, świętowałby właśnie 92 urodziny). Ma za sobą doświadczenie Iraku, Iranu, wojen w Afryce. W nowych obrazach zabijanie przestaje być eleganckie. Craig bestialsko rozbija głowę wroga o umywalkę albo dusi oprycha, zanim jego oczy nie nabiegną krwią. On sam także bywa nieźle poturbowany. Przestał być herosem, jest ulepiony z ran i niespełnień. Przeżywa chwile zwątpienia. Surowy i chłodny, porzuca konwenanse, kurtuazyjne gierki i snobizmy. Na pytanie barmana, czy Martini ma być wstrząśnięte czy mieszane, odpowiada: „Mam to w dupie”. Wypalony, zmęczony, chce odejść z zawodu. Jego słabość do kobiet przestaje być źródłem podziwu, a staje dowodem niezdolności budowania związku, lękiem przed emocjonalnym otwarciem. Ale Bond-Craig przełamuje się. Kocha. I rozpacza po straconej miłości.

Podobnie jak Batman w trylogii Christophera Nolan, nowy Bond staje się bliższy rzeczywistości, bardziej zgorzkniały i przegrany. Ale dzięki temu zamiast odejść do lamusa, znowu przejmuje widzów.

Więcej o serii filmów o Bondzie, Samie Mendesie, Danielu Craigu i znakomitym scenarzyście „Skyfall” Johnie Loganie w nowym numerze tygodnika „Wprost”, który od niedzielnego południa jest dostępny w formie e-wydania.

Najnowsze wydanie "Wprost" jest też dostępne na Facebooku.