Kaufman posługiwał się Fitzgeraldem, żeby podroczyć się ze swoją publicznością nieustannie domagającą się od niego, żeby odgrywał Latka z sitcomu „Taxi” – rolę, która przyniosła mu masową popularność. Gdyby jednak naprawdę był złośliwy, z pewnością wybrałby dużo mniej utalentowanego pisarza, a nie kogoś, kogo stawia się w jednym rzędzie z Heming- wayem, Dos Passosem czy Faulknerem. Nie zawsze tak było – gdy Fitzgerald umierał w grudniu 1940 roku, w wieku zaledwie 44 lat, niewielu po nim płakało; w gazetach pojawiały się jedynie suche, zdawkowe notki informujące o jego śmierci.
Początki jak w bajce…
Jego życie to doskonały materiał na film, wielu już zresztą próbowało zaadaptować je na potrzeby sztuki. Były i japońskie musicale, i biopiki z Jeremym Ironsem. Rodzice nadali Fitzgeraldowi imię na cześć sławnego kuzyna, niejakiego Francisa Scotta Keya, autora hymnu państwowego Stanów Zjednoczonych. Wychował się w katolickiej rodzinie o irlandzkich korzeniach. W dzieciństwie nie miał na co narzekać, kłopoty zaczęły się dopiero, gdy jego ojciec stracił pracę – na studia na Uniwersytecie Princeton przyszły pisarz poszedł tylko dzięki wsparciu finansowemu ze strony ciotki, ale niespecjalnie dobrze czuł się w otoczeniu bogatych kolegów. W 1917 roku przerwał naukę i wstąpił do armii. I wojna światowa skończyła się, zanim wysłano go na front. Stacjonując w jednym z amerykańskich obozów wojskowych, poznał jednak Zeldę Sayrę, bogatą dziewczynę z Alabamy, i zakochał się – ta miłość zmieniła jego życie. Zelda odrzuciła oświadczyny biednego wojaka, ten jednak się zawziął: wrócił do domu rodzinnego, zamknął się na piętrze i napisał pierwszą powieść, która szybko okazała się wielkim sukcesem. Za drugim razem Zelda oświadczyny przyjęła.
Było jak w bajce. Gigantyczne czeki otrzymywane przez Fitzgeralda za publikowane w prasie opowiadania pozwoliły małżonkom na podróże po Europie, niekończące się bale, przebywanie w towarzystwie sławnych i bogatych. Tańczyli na stołach, jeździli na dachach taksówek, pieniądze przeciekały im między palcami. Skończyło się na bankructwie, ale nie tylko. Scott pogrążył się w alkoholizmie, u Zeldy zdiagnozowano schizofrenię i zamknięto ją w zakładzie dla obłąkanych.
Bestseller na froncie W latach 30. Fitzgerald próbował jeszcze podźwignąć się z kolan: przeprowadził się do Hollywood, chciał zawojować świat kina jako scenarzysta, nic jednak z tego nie wyszło. Swoje doświadczenia z Fabryki Snów zawarł w książce „Ostatni z wielkich” luźno opartej na biografii słynnego producenta Irvina Thalberga. Pracę nad nią przerwał pisarzowi zawał serca. Niedokończona powieść ukazała się drukiem dopiero rok po jego śmierci.
Gdy jeszcze nic nie zapowiadało smutnego końca, Fitzgerald pisał w lipcu 1922 roku do swojego wydawcy: „Pragnę napisać rzecz zupełnie nową – odznaczającą się niezwyk- łością, pięknem, prostotą, a zarazem misterną konstrukcją”. Trzy lata później praca dobiegła końca i „Wielki Gatsby” trafił do księgarń. W odróżnieniu od dwóch poprzednich powieści książka, choć chwalona przez krytyków, nie sprzedawała się najlepiej. Czasy się zmieniły, Ameryka pogrążyła się w Wielkim Kryzysie, mało kto chciał czytać o ogromnych rezydencjach, niekończących się imprezach, zepsutych bogaczach i bogatych idealistach.
F. Scott Fitzgerald, kronikarz ery jazzu, reprezentant tzw. straconego pokolenia, które wchodziło w dorosłość w latach 20., wrócił do łask w przedziwnych okolicznościach – podczas II wojny światowej amerykańska armia, nie wiedzieć czemu, postanowiła rozdać swoim żołnierzom 150 tys. egzemplarzy „Wielkiego Gatsby’ego”. Dziś jest to jeden z największych bestsellerów w amerykańskiej literaturze, od pół wieku rokrocznie rozchodzący się w setkach tysięcy egzemplarzy.Więcej w najnowszym numerze miesięcznika FILM.