Kwiatkowski: Raport z oblężonego miasta

Kwiatkowski: Raport z oblężonego miasta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Krzysztof Kwiatkowski (fot. Jakub Czermiński)
"Timbuktu” to film, który walczył z „Idą” o Oscara i nie był bez szans, bo to przejmująca opowieść o przemocy, fanatyzmie i wolności.
Tak naprawdę bohaterem obrazu Abderrahmane Sissako jest tytułowe miasto w Mali okupowane przez dżihadystów. Terroryści narzucają własne prawa, zakazując mieszkańcom niemal wszystkiego: śpiewu, tańca, gry w piłkę, palenia papierosów. Zmuszają kobiety do noszenia rękawiczek i skarpet. Powołują też własny sąd, który za drobne przewinienia wydaje wyroki: karę chłosty, ukamieniowanie, rozstrzelanie. Na ulicach porządku pilnują terroryści o zasłoniętych chustami twarzach, z kałasznikowami w dłoniach.

Sissako tworzy raport z oblężonego miasta. Oddaje atmosferę strachu, życia pod naciskiem przemocy. W szerokich kadrach pokazuje puste przestrzenie pod Timbuktu, skąd uciekła większość mieszkańców. Kluczy z kamerą wąskimi alejkami miasta, gdzie brutalnie przerwano bieg normalnego życia. Kiedy ciszę przerywa śpiew – niesie on niebezpieczeństwo, ale i poczucie wolności. Bo także o tym opowiada mauretański reżyser. Cytuje klasyczną scenę z „Powiększenia” – każąc chłopakom grać w futbol bez piłki. Bo można odebrać ludziom rzeczy i prawa, ale trudniej złamać ich ducha.

W „Timbuktu” znajdziemy także portret pasterza, który postanawia zostać na pustyni z żoną i córką. Jego życie łamie przypadek. Można tu znaleźć pytanie o sprawiedliwość i refleksję nad religią: momentem, w którym w fanatyzmie zatraca się wiarę, kiedy wyznanie staje się świątynią bez Boga, przynosząc wyłącznie zło.

Wreszcie „Timbuktu” to elegia dla pięknej, złożonej kultury, która pada ofiarą ekstremizmu i prawa silnej ręki. Bo ten mozaikowy film tylko pozornie jest prosty. Reżyser każdym detalem wprowadza kolejne wątki i tematy. Warto pochylić się nad tą przenikliwą opowieścią.

„TIMBUKTU”, REŻ. ABDERRAHMANE SISSAKO, AURORA FILMS