Zamachy na 11 września 2001 roku zmieniły kino - stało się one bardzo zaangażowane, filmowcy nie wahają się bardzo ostro wypowiadać w tak kontrowersyjnych kwestiach jak rasizm, homoseksualizm, eutanazja, czy wojna w Iraku. Ale jednocześnie widać, że kino znajduje się w głębokim kryzysie. Najlepiej pokazało to ostatnie Cannes - Francuzi zmęczeni politycznymi i społecznymi kontrowersjami chcieli na festiwalu pokazać filmy ambitne, ale stawiające na przekaz artystyczny. I okazało się, że program festiwalu są w stanie zapełnić tylko starymi mistrzami, nazwiskami uznanymi, ale leciwymi jak Cronenberg, Jarmusch, czy Wenders. A zwycięzca festiwalu "Dziecko" na pewno nie będzie pamiętane po latach jako wybór wybitny.
Nadzieja w takich reżyserach jak Sofia Coppola, autorka "Między słowami", czy Alexander Payne, reżyser filmu "Bezdroża". Oni kręcą filmy skromne, ale piękne, trafiające do ludzi. W tym sezonie takim filmem jest "Good Night and Good Luck" wyreżyserowane przez George'a Clooneya. Dopóki jednak tego typu filmy nie przebiją się do wyobraźni członków jury festiwali, kino dalej będzie tkwiło w ślepej uliczce zaangażowania i walki z wiatrakami. A kinomanom pozostanie oglądanie po raz kolejny na wideo "Casablanki".
Agaton Koziński