Sparaliżowany młody mężczyzna mruga powieką, wybierając w ten sposób kolejne wyrazy na planszach, które pokazuje mu matka. W wieku 25 lat pierwszy raz w życiu komunikuje się z otoczeniem. Słowa układają się w zdanie: „Nie ja roślina”. To jedna z najbardziej przejmujących scen „Chce się żyć”. Filmu, na którym widzowie płaczą.
Maciej Pieprzyca zainspirował się prawdziwą historią chłopaka z porażeniem mózgowym. Już we wczesnym dzieciństwie wydano na niego wyrok: upośledzenie umysłowe, brak świadomości. „Kiedy przygotowuję obiad, jest bardzo pobudzony” – mówi matka na początku filmu. „I ślini się? To zupełnie jak mój pies” – odpowiada lekarka. Dopiero po latach się okaże, że Mateusz jest sparaliżowany jedynie fizycznie. Reżyser z jego perpektywy opowiada o dorastaniu, uczeniu się świata, postrzeganiu rzeczywistości, walce o własną godność. Nie ma tu sentymentalizmu. Monolog wygłaszany przez bohatera z offu czasem wzrusza, czasem bawi. Przede wszystkim jednak jest próbą pokazania światu własnego człowieczeństwa. Pieprzyca obserwuje postawy ludzi wobec niepełnosprawnego człowieka. Portretuje jego rodziców. Prostych, pięknych ludzi, którzy otaczają chore dziecko miłością. Na przekór diagnozie lekarzy stale z synem rozmawiają. Ojciec mu opowiada o gwiazdach, matka tłumaczy codzienność. Ale reżyser śledzi też reakcje siostry Mateusza, która momentami nie potrafi ukryć zazdrości o miłość i uwagę, jaką najbliżsi poświęcają sparaliżowanemu bratu. I ludzi postronnych – sąsiadów, przechodniów, pielęgniarek – tych troskliwych i tych wrednych, które traktują chłopca jak przedmiot.
Wielkie kreacje stworzyli w „Chce się żyć” aktorzy grający głównego bohatera w dzieciństwie i po dwudziestce. Mały Kamil Tkacz zagrał tak sugestywnie, że widzowie na festiwalu w Montrealu, gdzie film zdobył główną nagrodę, nie mogli uwierzyć, że młody aktor sam nie jest dotknięty paraliżem. Rolę Dawida Ogrodnika, który wcielił się w dorosłego Mateusza, zachodni recenzenci porównywali do kreacji Daniela Day-Lewisa w „Mojej lewej stopie”. „Chce się żyć” to jeden z kilku tegorocznych polskich filmów o niepełnosprawnych. W „Imagine” Andrzej Jakimowski sportretował grupę niewidomych, uczących się samodzielności dzięki technice echolokacji. Odrzucenie białej laski oznacza ryzyko wypadku, ale jednocześnie daje wolność. Nie rezygnuje z pełni życia również Janusz Solarz — bohater „Deep Love”, który po ciężkim wylewie, pomimo ryzyka, wciąż realizuje pasję nurkowania. Autor tego dokumentu Jan Matuszyński portretuje też partnerkę Solarza, która jest przy nim w najtrudniejszych momentach. I pozwala mu nurkować, bo szanuje jego fascynacje. Niedługo zaś na ekrany wejdzie „Mój biegun” o Jaśku Meli, niepełnosprawnym zdobywcy dwóch biegunów. W trudnych czasach reżyserzy opowiadają o sile i woli życia. Przypominają, że nie wolno zgubić wrażliwości. Umiejętności uważnego przyglądania się drugiemu człowiekowi.
Krzysztof Kwiatkowski/Wprost
Wielkie kreacje stworzyli w „Chce się żyć” aktorzy grający głównego bohatera w dzieciństwie i po dwudziestce. Mały Kamil Tkacz zagrał tak sugestywnie, że widzowie na festiwalu w Montrealu, gdzie film zdobył główną nagrodę, nie mogli uwierzyć, że młody aktor sam nie jest dotknięty paraliżem. Rolę Dawida Ogrodnika, który wcielił się w dorosłego Mateusza, zachodni recenzenci porównywali do kreacji Daniela Day-Lewisa w „Mojej lewej stopie”. „Chce się żyć” to jeden z kilku tegorocznych polskich filmów o niepełnosprawnych. W „Imagine” Andrzej Jakimowski sportretował grupę niewidomych, uczących się samodzielności dzięki technice echolokacji. Odrzucenie białej laski oznacza ryzyko wypadku, ale jednocześnie daje wolność. Nie rezygnuje z pełni życia również Janusz Solarz — bohater „Deep Love”, który po ciężkim wylewie, pomimo ryzyka, wciąż realizuje pasję nurkowania. Autor tego dokumentu Jan Matuszyński portretuje też partnerkę Solarza, która jest przy nim w najtrudniejszych momentach. I pozwala mu nurkować, bo szanuje jego fascynacje. Niedługo zaś na ekrany wejdzie „Mój biegun” o Jaśku Meli, niepełnosprawnym zdobywcy dwóch biegunów. W trudnych czasach reżyserzy opowiadają o sile i woli życia. Przypominają, że nie wolno zgubić wrażliwości. Umiejętności uważnego przyglądania się drugiemu człowiekowi.
Krzysztof Kwiatkowski/Wprost