Mężczyzna, asystując pacjentom, pomaga samemu sobie. David (Tim Roth) bardzo wczuwa się w swoją pracę, zżywa z pacjentami, staje się im bliski. Zapełnia w ten sposób pewną pustkę w swoim życiu.
"Opiekun" ("Chronic"), mimo jedynie półtoragodzinnego czasu trwania, w wielu scenach celowo się dłuży. Wydaje się, że takie zagranie ma ukazać monotonię życia Davida, która wynika bezpośrednio ze sporej monotonii życia chorujących, którym pomaga. Pacjenci muszą bowiem we wszystkim polegać na innych, sami mogąc jedynie leżeć i oddychać. Obraz Franco ukazuje więc pracę pielęgniarza „od podszewki”, bez upiększeń prezentując jego codzienną rutynę. Tim Roth jest apatyczny, wycofany, ale jednak łatwo nawiązujący kontakt ze swoimi pacjentami, którzy znajdują się w podobnym stanie. David stara się jak najlepiej pomóc swoim pacjentom, często spełniając ich niecodzienne życzenia, czy angażując się w zbyt mocny kontakt, jak uważają postronni świadkowie. Oglądając jednak wydarzenia jego oczami, nie dostrzegamy nic zdrożnego w tym, że bohater mocno wczuwa się w swoją pracę. Widać jedynie, że wzajemny kontakt pomaga tak samo pacjentom, jak jemu samemu.
„Chronic” to interesujące stadium przypadku. Reżyser w wywiadach opowiadał, że inspiracja dla dzieła wzięła się z opowieści pielęgniarki, która opiekowała się jego chorą babcią. „Szybko stała się pośredniczką tajemnic babci, osobą, z którą łączyła ją niecodzienna, intymna więź”. Mimo, że kobiet nie łączyło pokrewieństwo krwi, to właśnie ta postronna osoba była najbardziej pomocna w ostatnich chwilach życia staruszki. Reżyser był tak poruszony tymi wydarzeniami oraz faktem, że kobieta zajmowała się wieloma chorymi, więc w zasadzie ciągle otoczona była śmiercią i żałobą, że postanowił opowiedzieć historię właśnie o takich ludziach. Kobieta cierpiała na chroniczną depresję (stąd tytuł dzieła), zaś David jest „jak biała karta, która zostaje zapełniona przez interakcje z innymi”, jak wypowiadali się członkowie Jury, uzasadniając co przekonało ich, by dać filmowi laur pierwszeństwa w kategorii scenariusza. Właśnie te widoczne zmiany w Davidzie sprawiają, że film ogląda się z zainteresowaniem.
Film Franco potrafi zaskoczyć. Reżyser tak długo prowadzi na przykład ostatnią scenę, że myśl o pewnym rozwiązaniu, którym mógłby zakończyć się obraz, wypada z głowy. Po czym, po chwili następuje dokładnie to, co nam do niej wpadło. Sprytnie wydłużając tę sekwencję, twórcom udało się wybić widza z myśli o ogranym zagraniu, sprawiając, że kiedy się pojawia, rzeczywiście zaskakuje. Pytaniem pozostaje jednak znaczenie takiego końca historii. Wydaje się ono raczej prostą drogą wyjścia ze stadium przypadku, gdyż nie podejmującą żadnych ważniejszych pytań, stawiającą raczej na element zaskoczenia.
„Chronic” to niezłe dzieło, z ciekawą grą Tima Rotha, jednak takie, które nie zostaje z widzem na dłużej. Nagroda w Cannes wydaje się więc nieco bardziej za dobre intencje niż za ostateczny efekt końcowy, chociaż kilka rozwiązań, pokazanych w filmie, rzeczywiście wartych jest uwagi.
Ocena: 6,5/10
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.