„Wild”/„Dzika Droga” z Reese Whitherspoon w roli głównej jest opowieścią o wyprawie pewnej kobiety (Susan Strayed), która postanowiła zaradzić swoim problemom poprzez postawienie przed sobą niecodziennego zadania – chce przejść całą trasę Pacific Crest Trail – szlaku ciągnącego się przez tysiące kilometrów od Kalifornii aż po Kanadę.
Mimo pozornej zbieżności z dziełem „127 godzin" Danny’ego Boyle’a, w którym piesza wyprawa wspinaczkowa skończyła się sytuacją ekstremalną, obraz Jean-Marca Vallée nie posiada wiele punktów stycznych z przejmującym dziełem o Aronie Ralstonie. Przede wszystkim – zupełnie inne jest tempo opowieści. Historia w „Wild” snuje się, niespiesznie ukazując kolejne etapy wyprawy kobiety. Poszczególne dni wyprawy przeplatane są retrospekcjami z jej dawnego życia, które mają rzucić światło na powody, dla których w ogóle zdecydowała się na swoją wyprawę. Odkrywanie tych powodów jest częścią filmowej podróży samego widza, która sprawia, że przygody bohaterki ogląda się z większym zainteresowaniem. Kobieta skrywa bowiem pewną tajemniczą przeszłość. Szkoda tylko, że trailer skutecznie zdradza większość tej tajemnicy.
Reese Whitherspon w niezłej roli zdeterminowanej kobiety, która w trakcie wyprawy wciąż łapie się na chęci rzucenia postawionego przed sobą zadania w cholerę. I która raz po raz przypomina sobie powody dla których jednak warto się nie poddawać. Prostymi środkami Whitherspon starała się pokazać zmianę w zachowaniu Cheryl i drastyczne powody, które rzuciły ją w wir pieszej wędrówki.
Historia składa się w zasadzie z wielu epizodów – chwil, w których Cheryl napotyka na swojej drodze (nie)życzliwych ludzi, retrospekcji do dramatycznych czasów przeszłości, jak i ładnych ujęć przyrody, której piękno zewsząd otacza kobietę. Ogląda się to dobrze i przyjemnie, jednak trzeba przyznać, że seans nie skłania do jakiejś głębszej refleksji. Poza znakomitym tekstem*, wyjaśniającym powody, dla których rozwodząca się para robi sobie identyczne tatuaże, niewiele zostaje z człowiekiem po seansie.
W dużej mierze może wynikać to z faktu, iż dzieło kończy się nagle. Brak jest jakiejś wyraźnej kulminacji dla opowieści. Podróż trwa, trwa i trwa, po czym nieoczekiwanie, bez zapowiedzi, się kończy. Być może jednak taki był zamysł twórczy reżysera. Mający na celu pokazać, że to droga i sama podróż ważniejsza jest od osiągnięcia celu. Biorąc pod uwagę, że podróż Cheryl oraz odkrywanie kart jej przeszłości są interesujące, warto, choć raz, zapoznać się z jej historią opowiedzianą w „Wild”.
Ocena: 7,5/10
PS. * („Chcemy, aby to nas połączyło. W końcu ludzie mogą pobrać się kilka razy, ale zauważyliśmy, że rozwód bierze się jednak tylko raz”).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.