Piękni ludzie też mają problemy – recenzja „Nad morzem”

Piękni ludzie też mają problemy – recenzja „Nad morzem”

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kadr z filmu Nad morzem / By The Sea (2015)
Kadr z filmu Nad morzem / By The Sea (2015) Źródło: Universal Pictures
„Nad morzem”, trzeci pełnometrażowy film Angeliny Jolie, jest opowieścią o problemach małżeństwa z długim stażem, które objawiają się podczas uroczych wakacji na południu Francji, gdy para dzieli ścianę z parą nowożeńców.

Celowo piszę o „dzieleniu ściany”, gdyż motorem napędowym zmian w relacjach pary stanie się podglądanie kochanków przez maleńką dziurę w ścianie, która dzieli pokoje. Film Jolie zdaje się być potwierdzeniem prostej tezy, wedle której nawet piękni ludzie mają problemy. Tak jak wszyscy. Jej obraz, w którym z premedytacją obsadziła siebie i swojego męża, wydaje się wręcz celowym zagraniem, mającym za zadanie pokazanie publice swojego ludzkiego oblicza. „Gwiazdy są takie jak my”, chciałoby się rzec za amerykańskimi magazynami plotkarskimi. Gdyby nie osoby Angeliny Jolie i Brada Pitta, „Nad morzem” przeszłoby przez kina bez większego echa. Ich udział natomiast, choć dodał rozgłosu, nie wystarczył, aby unieść film i stworzyć z niego prawdziwie emocjonującą opowieść.

Kadr z filmu Nad morzem / By The Sea (2015)

Jolie wydaje się bowiem podążać za modną ostatnio taktyką – rozciągnijmy akcję do granic możliwości, każmy aktorom mówić mało i wolno, to ludzie pomyślą, że nakręciliśmy artystyczny, inteligentny film. Jak gdyby nie zdając sobie sprawy, że takie podejście już z gruntu jest skazane na porażkę. Największym mankamentem „Nad morzem” jest bowiem jego dwuipółgodzinny czas trwania. Gdyby obraz skrócić o godzinę, jego przekaz byłby dużo mocniejszy, wyraźniejszy i być może, wiarygodniejszy. Problem tak naprawdę leży właśnie we flegmatycznym sposobie opowiadania historii, niekoniecznie w scenariuszu. Najlepiej widoczne jest to w scenie, w której poznajemy przyczynę zachowania kobiety. Powinna to być mocna, emocjonująca chwila, niepozwalająca widzowi na obojętność. Powinno to być niemal bijące serce obrazu. Niestety, w formie, w jakiej zostaje ukazane na ekranie, moment ten wywołuje jedynie uśmiech politowania, będąc jak coś wyjętego z tandetnej telenoweli. 

Nawet piękno lokalizacji nie jest wyraziście ukazane, często powtarzając identyczne kadry. Jedynym, który ma uzasadnienie, zarówno fabularne, jak i wizualne, jest wypływający w morze rybak. Reszta jest na tyle standardowa, że nawet trudno nazwać to „pocztówkowymi widokami”.

„Nad morzem” to film straconego potencjału. Mogło wyjść mocno i wyraziście, a ostatecznie jest… nijako. Na szczęście piękni ludzie wciąż są piękni, więc można chociaż z seansu czerpać przyjemność czysto estetyczną. Trudno jednak nie zauważyć, że to taktyka dobra na teledysk, a nie dzieło pełnometrażowe.

Ocena: 4/10