„Powrót”, czyli o sile sekretu

„Powrót”, czyli o sile sekretu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Powrót
Powrót Źródło: Hagi Film
Debiutancki obraz Simona Stone’a „Powrót", z doborową obsadą i niezwykłym podejściem do znanego tematu – sekrety potrafią zatrząść posadami znanego świata – jest dziełem emocjonującym i godnym uwagi.

Akcja filmu rozpoczyna się, gdy Christian (Paul Schneider) powraca do rodzinnego domu, do ojca (Geoffrey Rush), który zaprosił go na swój ślub z dużo młodszą kobietą. Mężczyzna nie odwiedzał rodziciela od czasu, gdy zmarła jego matka. Sam powrót rodzi więc wiele emocji. Gdy jednak Christian spotka przyjaciela z dzieciństwa, Olivera (świetny Ewen Leslie), sprawy skomplikują się jeszcze bardziej.

Początkowa sielanka związana z radością z powrotu w rodzinne strony szybko przemija, gdyż okazuje się, że miasteczko przepełniają tajemnice. Spiętrzenie sekretów jest miłym zaskoczeniem, a sposób ich wyjawiania  mimochodem, przypadkiem  potwierdza tylko tezę, iż każdy cierń, każdy sekret nieświadomie wpływa na zachowanie człowieka i sposób jego bycia.

Simon Stone tak prowadzi swoje postaci, że szybko zyskują one naszą przychylność. Jest to kluczowy element dla dalszego emocjonalnego wydźwięku dzieła. Jego drugą połowę tworzy bowiem rozliczenie bohaterów z prawdami, które zmieniły sposób ich myślenia o sobie i swojej  społeczności. Swojskie sceny początkowe sprawiają, że zależy nam na bohaterach. Dzięki temu, gdy w drugiej połowie reżyser stawia ich w sytuacjach granicznych, film rodzi prawdziwe emocje i mami widza ciekawymi rozwiązaniami. 

Ogromna w tym zasługa aktorskiej ekipy. Aktorzy świetnie wyczuli swoje postaci. Bryluje Ewen Leslie, którego optymizm (prawie) zaraża wszystkich dookoła. Jego interakcja z Christianem to jedna z dwóch najważniejszych osi historii, a ich pełna ciepła i zrozumienia relacja stanowi interesujący kontrast dla rozpadu, który dokona się w drugiej części dzieła. Geoffrey Rush, jako nestor rodu i przyczyna powrotu syna do domu, gra stonowanymi środkami, ukazując wyuczoną oziębłość i dystans swojego bohatera. „Wyuczoną”, gdyż w wielu momentach widać, że w bohaterze kipi aż od emocji, choć wyraźnie stara się je ukryć. Pozostali bohaterowie dramatu, w tym młoda Odessa Young, portretują swoje postaci z gracją, sprawiając, że widz w mig zaczyna pałać do nich sympatią. Takie połączenie sprawia, że wydarzenia, których jesteśmy współuczestnikami, silnie na nas oddziałują.

Australijski „Powrót” to dramat pierwszej klasy, obraz wciągający, poruszający, chwilami bardzo życiowy i niezwykle zabawny. Debiuty zawsze powinny tak wyglądać. Czekam na więcej!

Ocena: 8/10