Rewers – recenzja „Niewygodnej prawdy”

Rewers – recenzja „Niewygodnej prawdy”

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kadr z filmu „Niewygodna prawda / „Truth” (2015)
Kadr z filmu „Niewygodna prawda / „Truth” (2015) Źródło: Forum Film
„Niewygodna prawda” reklamowana jest jako mocniejsze „Spotlight”, lecz bardziej odpowiada tu porównanie do awersu i rewersu tej samej monety. Podczas gdy zdobywca tegorocznego Oscara ukazuje piękno dziennikarstwa śledczego, film Jamesa Vanderbilta głosi jego upadek.

Choć „Niewygodna prawda” to dzieło debiutanta (Vanderbilt trudnił się dotąd scenariopisarstwem), to na takie nie wygląda. Imponuje sama obsada filmu – w dziennikarzy stacji CBS wcielili się dwukrotni zdobywcy Oscara. I tak jak dla Cate Blanchett wzorem do naśladowania może być Robert Redford, tak w relacji uczeń – mistrz pozostają ich bohaterowie. Producentka telewizyjna Mary Mapes oraz zasłużony prezenter Dan Rather tworzą bezkompromisowy tandem, który przy pomocy programu „60 Minutes” walczy o lepszą Amerykę. W pewnym sensie uważają się oni za strażników klasycznego dziennikarstwa sprzed ery Internetu i smartphone’ów. Ze swojej profesji czynią misję, której nadrzędnym celem jest ujawnianie zatajonych faktów i podawanie ich do wiadomości ogólnej. Jeśli wydaje się Wam, że to nic nadzwyczajnego, Mapes i Rather otworzą Wam oczy: obecnie zawód dziennikarza polega na cytowaniu innych dziennikarzy oraz zapraszaniu do studia celebrytów, którzy poprawią oglądalność stacji i pozwolą jej zarobić trochę gorsza. 

A jednak ekipa „60 Minutes” nie okazała się na tyle rzetelna, jak by sobie tego życzyła. Na chwilę przed wyborami prezydenckimi Mapes podjęła niewygodny dla George’a W. Busha temat jego służby wojskowej w latach 1968–1974. Zaistniało bowiem podejrzenie, że Bush senior wykorzystał swe wpływy, by uchronić syna przed walką na wietnamskim froncie. Wskazywały na to nowe dokumenty niewiadomego pochodzenia, które trafiły w posiadanie Mapes i spółki. Materiały te posłużyły za główny temat jednego z odcinków „60 Minutes”, mimo że ich autentyczność stała pod znakiem zapytania. I wtedy się zaczęło…

Kadr z filmu „Niewygodna prawda / „Truth” (2015)

Nie liczcie na to, że „Niewygodna prawda” rzuci nowe światło na sprawę sprzed 12 lat. Próba ustalenia, czy amerykański prezydent wymigał się od wojny w Wietnamie, w 1/3 filmu schodzi na enty plan, ustępując zupełnie innemu dochodzeniu, skierowanemu przeciwko Mary Mapes. O to zresztą chodziło Vanderbiltowi – o ukazanie, jak meritum sprawy znika w morzu biurokracji, jak zagłusza je szum informacyjny. Tytułowa niewygodna prawda nie odnosi się więc do służby wojskowej Busha, lecz do współczesnego, opłakanego stanu mediów. Szkoda, że są one zbyt aroganckie, by przejąć się tą miażdżącą krytyką. W końcu prawdę mają za nic, nawet tę o sobie; i tak koło się zamyka. 

Vanderbilt trafia w punkt. Bywają momenty, gdy jego wywód o współczesnym dziennikarstwie ociera się o łopatologię, lecz przedstawiona historia nie wytraca przez to swej mocy. Podobnie jak w przypadku „Spotlight”, „Niewygodną prawdę” ogląda się niczym rasowy thriller: najpierw kibicujemy Mapes, by złożyła materiał do „60 Minutes” na czas, później zaś siedzimy jak na szpilkach, gdy bohaterka przygotowuje się do rozprawy. To zasługa nie tylko dobrego tempa opowieści, ale też popisowej kreacji Cate Blanchett. Aktorka niuansuje swą postać, uciekając od stereotypu karierowiczki czy zimnej, pyskatej jędzy (choć tak Mapes chcieliby widzieć jej wrogowie). Na wysokości zadania staje także Robert Redford, który świetnie odnajduje się w roli zmęczonej już ikony dziennikarstwa.  

Dostaliśmy w tym roku drugi już dowód na to, że dziennikarstwo śledcze to dla filmowców niewyczerpana kopalnia tematów. Tematów o tyle cennych, że pozwalają one upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: produktem końcowym bywa kino równie ważne, co atrakcyjne. Świadomy tego James Vanderbilt proponuje film, który nie tylko „żre”, ale również postuluje rzetelność w zawodzie dziennikarza. Nic, tylko przytakiwać. 

Ocena: 7/10