Frantz - TIFF '16

Frantz - TIFF '16

Dodano:   /  Zmieniono: 
kadr z filmu "Frantz" (2016)
kadr z filmu "Frantz" (2016) Źródło: TIFF.net
"Frantz" Francoisa Ozona to kameralna opowieść o kobiecie, która staje przed niezwykle poważnym problemem.

Niemcy, rok 1919. Kobieta (świetna Paula Beer) odwiedza grób swojego narzeczonego, który zginął na wojnie. Na prowizorycznym nagrobku leżą jednak kwiaty od nieznanego żałobnika. Wkrótce okaże się, że gestu dokonał Francuz i że znał Frantza. Adrien  (dobry Pierre Niney) chce poznać rodzinę zmarłego, aby opowiedzieć im o pięknej przyjaźni, którą mógł dzielić z nieboszczykiem. Kiedy na jaw wyjdzie jego prawdziwa tożsamość, rozpocznie się właściwa część filmu, eksplorująca trudy leczenia powojennych ran oraz złożoną psychikę ludzką.

Film Ozona to w gruncie rzeczy bardzo prosta historia, opowiedziana jednak w przykuwający uwagę sposób. Przed wszystkim - „Frantz” jest świetnie skonstruowany. Punkty zwrotne pojawiają się w odpowiednich momentach, są idealnie wyważone i przemyślane, zmieniając zastaną rzeczywistość i stawiając bohaterów w sytuacjach granicznych. Sytuacjach, z którymi trzeba się zmierzyć i opowiedzieć po jednej ze stron. Tak dzieje się kilkukrotnie. To sprawia, że film Ozona można wyraźnie podzielić na kilka części, które stanowią coś w rodzaju rozprawek na temat konkretnego problemu, z którym borykają się bohaterowie. Jest w tym coś z dardennowskiego spojrzenia na rzeczywistość - klarownego ukazania problemu i próby znalezienia jego możliwego rozwiązania. Film z hipotezą, który bada możliwe rozwiązania. Obserwuje reakcje bohaterów z bardzo bliska. Równocześnie obraz pozbawiony jest zbędnych wątków, wszystko podporządkowane jest właściwemu problemowi. Jest to jednak na tyle klarowne i wyraziste, że ani przez moment nie nuży. Wręcz przeciwnie - przykuwa i każe zastanawiać się nad własnymi reakcjami. Równocześnie zaraża emocjami samych bohaterów, przez co film potrafi poruszyć.

Warto pochylić się także nad bardzo ciekawym zabiegiem formalnym. Większość filmu ukazana jest bowiem w czerni i bieli, co w pewien sposób uszlachetnia całą opowieść. Najważniejsze jest jednak to, że kilkakrotnie obraz nabiera koloru. W chwilach, gdy bohaterowie wspominają przeszłość, bądź snują marzenia o lepszej przyszłości, ekran wypełniają barwy. Jak gdyby życie dosłownie ponownie nabierało koloru. Bardzo prosty, ale równocześnie niezwykle klarowny i poetycki sposób przedstawienia tego pomysłu.

"Frantz" to małe wielkie Kino, tryumf historii nad formą, która jednak pięknie uzupełnia zamysł narracyjny obrazu. Film, który porusza, dotyka i zostawia emocjonalny ślad.

Ocena: 7,5/10