Przełęcz ocalonych

Przełęcz ocalonych

Dodano:   /  Zmieniono: 
kadr z filmu "Hacksaw Ridge" (2016)
kadr z filmu "Hacksaw Ridge" (2016)
"Przełęcz Ocalonych" - wojenny epos Mela Gibsona obfituje w fenomenalnie nakręcone sceny batalistyczne rodem z hollywoodzkich poematów Stevena Spielberga. Jednak za wizualnym przepychem i reżyserskim fechtunkiem stoją błędy, których nawet tak doświadczony reżyser się nie wystrzegł. A szkoda, gdyż otarł się o prawdziwie wielkie kino.

Film oparty jest na prawdziwej historii z okresu II wojny światowej. Syn weterana wojennego, Desmond Doss (Andrew Garfield), zaciąga się do armii, by wypełnić swój patriotyczny obowiązek. Zanim udaje mu się wesprzeć szeregi amerykańskiej armii, musi jednak udowodnić, że nie dzierżąc karabinu w dłoni, może być ostoją dla innych na polu bitwy.

Przełęcz ocalonychjest przedzielona grubą kreską na dwie części. Do momentu, zanim kamera przelatuje nad głowami żołnierzy, by uchwycić wojenny pejzaż przełęczy Hacksaw, Gibson nie potrafi niestety złapać właściwego rytmu. Prawie godzinne preludium składa się z mniej lub bardziej miałkich scen, z brylującym w nich Garfieldem, przedramatyzowanym popisem Hugo Weavinga w roli weterana-alkoholika, sztucznym Vincem Vaughnem i wiszącą w powietrzu, duszną sielanką. I chociaż ten zabieg jest zrozumiały z punktu widzenia reżysera, jego film rozwija się w zbyt oczywisty sposób – to ckliwa, łzawa historia żołnierza, który opuszcza miłość dla wyższej wartości – ojczyzny. Spotyka na swojej drodze same przeciwności losu, by wreszcie stanąć oko w oko z piekłem.

W chwili, gdy Doss wspina się po linowej drabinie, a jego oczom ukazuje się mglisty obraz wyjałowionej ziemi, pokrytej trupami, szczurami i krukami, następuje jednak diametralna zmiana. Bowiem gdy Gibson – reżyser uwielbiający przecież przemoc jako nośnik emocji – wkracza wraz ze swoim batalionem na pole bitwy,Przełęcz ocalonych nabiera iście zawrotnego tempa. Dynamiczna kamera w przerażająco realistyczny sposób towarzyszy złowieszczym odgłosom wojny, często bywa zbryzgana krwią, a także zakopana w okopach, by dokumentować piekło Okinawy. Żołnierze amerykańscy kroczą z przerażeniem w oczach, zaś otuchy dodaje im właśnie bohaterski, wykuty z marmuru Doss – gotów oddać życie, by ratować rannych kolegów, a gdy zaistnieje potrzeba – towarzyszyć im niczym Charon w ostatniej podróży.

kadr z filmu "Hacksaw Ridge" (2016)

Ta fascynująca, druga połowa filmu jest jak antidotum dla widza, który z początku może zapomnieć, kto stoi za kamerąPrzełęcz ocalonych. Niesmak po operze mydlanej z pierwszej połowy zostaje zastąpiony wielkim, spektakularnie nakręconym kinem wojennym z najwyższej półki. Bez wątpienia, sekwencja pierwszego zetknięcia z Japończykami w Hacksaw dosłownie wgniata w fotel, wywołując równy zachwyt co pamiętne sceny lotu walkirii zCzasu Apokalipsyczy zdobycia wzgórza zCienkiej Czerwonej Linii. W krok za obrazem podąża również muzyka autorstwa Ruperta Gregsona-Williamsa, która wchodzi na inne, bardziej patetyczne tony, znacznie podkreślając swoją obecność. Chociaż czuć w niej inspiracje twórczością Hansa Zimmera, zgrabnie wpasowuje się w całość.

Największym sukcesem Gibsona jest jednak fakt, że w drugiej połowie wydobył ze swojej obsady prawdziwie soczyste kreacje – Garfield jest porywający jako Doss w ferworze walki, pełzający pośród martwych żołnierzy w poszukiwaniu cichego oddechu. Jego postać nabiera głębi, zaś młody aktor świetnie oddaje determinację i wielkość odgrywanej postaci. W pamięć zapada również Luke Bracey, w roli wyidealizowanego komando Smitty’ego, zaś wraz z nim kilka innych, epizodycznych ról żołnierzy, którzy całościowo tworzą wyrazisty obraz – z krwi i kości złożony.

Przełęcz ocalonych, w całej swojej okazałości, zasługuje na miano jednej z lepszych produkcji tego roku, gdyż jego początkowa miałkość zostaje wynagrodzona prawdziwym obuchem w głowę. I niezależnie od tego, czy historię Dossa potraktujemy jak nieco sztampowy wyciskacz łez czy też pomnik ludzkiej niezłomności – Amerykanin potrafi widzem wstrząsnąć – w sposób, którego w kinie coraz bardziej zaczyna brakować.

Ocena: 7,5/10

Kajetan Wyrzykowski, 

autor bloga Unusual Motion Pictures