Splat!FilmFest – (Po)Festiwalowe wrażenia

Splat!FilmFest – (Po)Festiwalowe wrażenia

Splat! Film Festival już 15 września!
Splat! Film Festival już 15 września!
Niestety, Splat! Film Fest dobiegł dla naszej redakcji końca znacznie przed rzeczywistym zamknięciem festiwalu. Opuszczając Lublin z ciężkim sercem, przedstawiamy nasze kciuki w górę oraz – w znacznie mniejszej ilości – kciuki w dół.

Lublin niestety nie ugościł wspaniałą pogodą – przez większość pobytu w „stolicy” wschodniej Polski padał rzęsisty deszcz. Nie było to jednak wielką przeszkodą – dach budynku Centrum Kultury nie przeciekał, zatem seanse mogły przebiegać bez zakłóceń. Odbywały się one w klimatycznych salach, zaś już pierwszy film poprzedził świetny, nieco campowy film promujący wydarzenie.

Naszym absolutnym faworytem Splat!FilmFest był hiszpański film „Pieles”. Eduardo Casanova opowiada o poszukiwaniu szczęścia w świecie ludzi brzydkich. Bohaterami są ludzie cierpiący na różne schorzenia, które zniekształcają ich wygląd i powodują, że ich życia znacznie się komplikują. Skąpany w różach, fioletach i liliowych barwach, film zachwyca swoim dopieszczeniem wizualnym. Casanova ma także umiejętność wiązania wielowątkowej fabuły w jeden zgrabnie upleciony wzór. Jego film poprzez kontrasty oraz szydzenie ze świata zachłyśniętego pięknem zewnętrznym, trafia w samo serce widza.

Ciekawie wypadł amerykański pastisz „Mayhem”, który polecamy w szczególności zaznajomionym z warszawskim Mordorem. Korporacyjne ściany stają się areną walki o swoje racje i godność, wszystko zaś odpowiednio przyprawione humorem i hektolitrami czerwonej farby. Polecamy przeczytać o filmie w recenzji z festiwalu.

Czytaj też:
Mayhem - Splat! Film Fest

Problematyczny w ocenie był za to hiszpański thriller „Maus”. Skromny utwór autorstwa Gerardo Peredy zgłębia traumę wydarzeń w Srebrenicy oraz problem nienawiści kotłującej się w regionie Bałkanów. Przedstawiając historię pary – Niemca Alexa oraz Bośniaczki Selmy – którzy wpadają w pułapkę dwóch Serbów, reżyser miesza brutalną rzeczywistość z niespodziewanym wątkiem fantastycznym. W „Maus” na brawa zasługują przede wszystkim zdjęcia. Kamera usilnie trzyma się dwójki głównych bohaterów, przypominając nieco zabieg z „Syna Szawła”, zaś operowanie światłem i cieniem pozwoliło zbudować przerażającą atmosferę – bez potrzeby ekspozycji drastycznych obrazów.

Rozrywkę na poziomie zapewniły także komediowy slasher pt. „The Night Watchmen” oraz mroczny thriller „The Midnighters”. Z przymrużeniem oka należało przyglądać się fabule pierwszego tytułu, lecz wynagrodziło to świetne, pastiszowe podejście do survivalowego horroru. Ciekawą propozycją był również utrzymany w klimacie filmów braci Coen „The Midnighters”, nakręcony przez reżysera pracującego na co dzień przy serialu „The Walking Dead” Juliusa Ramsaya.

Nie ma festiwalu ani przeglądu filmowego, na którym każdy jeden film to arcydzieło lub coś, co siedzi w głowie z przeróżnych przyczyn. Tak było w przypadku „Who’s Watching Oliver”, historii dysfunkcjonalnego mężczyzny, który pod wpływem terroru swojej apodyktycznej matki, staje się seryjnym mordercą. Russell Geoffrey Banks w głównej roli przerysowanego, autystycznego zabójcy miesza groteskę z szaleństwem i wychodzi mu to naprawdę solidnie, lecz to nie pomaga w uratowaniu filmu. „Who’s Watching Oliver” nuża się w tandentym klimacie – bynajmniej nie w dobrym tego sformułowania znaczeniu.

Także i „Another evil” nie był porywającym spektaklem. Opowieść o mężczyźnie, którego dom jest nawiedzony oraz pseudo-egzorcyście, który zamiast duchów szuka przyjaciół, dosłownie spłonęła na panewce. Koncepcja filmu zapowiadała ciekawy komediodramat, jednak treści wystarczyło na katalogowy opis – nie zaś na dziewięćdziesiąt minut metrażu.

Fani horroru, thrillerów i kina dziwnego powinni być zaznajomieni z lublińskim wydarzeniem. Od świeżych, zaskakujących filmów, przez te, które wymagają więcej przemyślenia, a nawet tych, o których chcielibyśmy zapomnieć – Splat!FilmFest nie zniknie z rozpiski filmowych eventów godnych odwiedzania. Pomimo skromnego rozmiaru, festiwal ma swój klimat, zbudowany między innymi bardzo kreatywnymi performance’ami (np. klaun przechadzający się po koryatrzu przed salą kinową). Co zasługuje jednak na największe uznanie, to idea, która przyświeca organizatorom. Bowiem horror to znacznie więcej aniżeli jedynie strachy i dreszcze.

Autor: Kajetan Wyrzykowski