The House that Jack Built - Cannes 2018

The House that Jack Built - Cannes 2018

The House that Jack Built - Cannes 2018
The House that Jack Built - Cannes 2018 Źródło: Zentropa
Dodano: 
“The House that Jack Built” Larsa von Triera jest próbą wejścia w umysł seryjnego mordercy.

Film podzielony jest na pięć części i epilog, w których główny bohater opowiada o najgorszych rzeczach, które zrobił w swoim życiu, prezentując je “w dość przypadkowej kolejności”, jak powie wprost z ekranu. Historię, przedstawioną w filmie poznajemy bowiem z perspektywy dialogu Bohatera z Głosem z Offu. Zabieg ten, z pozoru wtórny i oklepany, szybko okazuje się pomysłem doskonałym, zwłaszcza, że Głos z Offu często zadaje trafne pytania, mniej więcej wtedy, gdy sam widz chciałby je zadać. Dość powiedzieć, że w pewnym momencie zakwestionowany zostanie nawet “przypadkowy” dobór “Incydentów”, jak Jack określa przedstawiane przez siebie sytuacje.

Obraz von Triera to nie tylko próba zrozumienia umysłu Jacka (świetny Matt Dillon), ale także opowieść, w której dosadnie punktuje się łatwowierność ludzi oraz prostotę w ich manipulacji. Szczególnie dostaje się kobietom. Większość opowieści mężczyzny dotyczy bowiem właśnie kobiecych ofiar, a ich zachowanie jest chwilami tak nierozsądne, że aż nie sposób nie użyć wytartego i krzywdzącego frazesu „sama się o to prosiła”. Takie zagranie wydaje się to jednak celowe. Von Trier tak prowadzi narrację, że naprawdę zaczynamy dostrzegać punkt widzenia mordercy. Dość powiedzieć, że sekwencja otwierająca film zawiera zdanie: “Nie wyglądasz na seryjnego mordercę” i poprowadzona jest tak, że z jej końcem niemal kibicujemy bohaterowi Dillona w “starciu” z irytującą kobietą.

Drugim w kolejności dostaje się grupom mundurowych. W sekwencji, w której kobieta podbiega do radiowozu, krzycząc, że ucieka przed mężczyzną, który próbuje ją zabić, tak jak zrobił to już wielokrotnie wcześniej, policjant uchyla okno i jedynie mówi znudzony: „proszę przestać tyle pić” i odjeżdża, zostawiając ją na łaskę sytuacji. Końcówka tego fragmentu historii to mocny prztyczek w nos, dosadnie pokazujący, jak kończy się lekceważenie ostrzeżeń i niesłuchanie pokrzywdzonych.

Kontrowersyjne kwestie (a tych nie brakuje, gdyż umysł seryjnego mordercy pełny jest „nieprawych” myśli, porównujących zabijanie do dzieła sztuki), poruszane przez reżysera, szybko zostają postawione w nawias. Nawet osławione już krwawe momenty filmu (które nie są zresztą aż tak drastyczne, jak to ogłosiły media w kilka godzin po seansie), mają swoją rolę i uzasadnienie. “Manipulujesz mną i to jeszcze jednym z najbardziej drażliwych tematów - zagrażając niewinności dzieci”. “House that Jack Built” staje się świetnym filmem, w dużej mierze właśnie dzięki swoim meta-elementom, które zwracają uwagę na materię opowieści, prowadząc dyskurs z samym sobą. Dzięki temu, jako widzowie, dostajemy pełniejszą możliwość doświadczania dzieła.

kadr z filmu "The House that Jack Built" (2018)

Wszystko to razem sprawia, że wreszcie jest to JAKIŚ film w Konkursie Głównym. Wyrazisty, mocny, zaskakujący, pełen ciekawych uwag i strawy dla umysłu mogących stać się przyczynkiem ciekawych dyskusji. (Z tego powodu ten tekst też jest tylko czubkiem góry lodowej rzeczy, które można napisać o filmie). Wreszcie jest to konkursowe, wyraziste Kino o własnym stylu, które nikogo nie pozostawi obojętnym. Moim zdaniem obraz tak dobry, że godny nawet Złotej Palmy. Tym bardziej szkoda, że prezentowany jest w Cannes w seksji pozakonkursowej.

Ocena: 8/10

Źródło: FILM.COM.PL