Opowieść, bazującą na wspomnieniach Natalii Naumenko, jak głosi plansza końcowa, to intrygujący portret czasów, stanu umysłu, a także marzeń i planów indywiduów, wchodzących w skład rockowego światka Rosji. Era rock and rolla widziana z tej perspektywy, jest wyjątkowo ciekawa. Zwłaszcza, że wielokrotnie reżyser humorystycznie ogrywa zatarczki członków grup z władzami i umiejętne manipulacje, które pozwalają im grać na państwowych scenach.
Film jednak jedynie i jakby mimochodem skupia się na wpływie władzy na kulturę, większość opowieści poświęcając relacjom między członkami grup. Na wczesnym etapie jeden z bohaterów mówi, że życie rockmana bez wyrazistego skandalu, nie ma prawa bytu. Historia szybko więc zmierza więc w stronę opowieści o nietypowym trójkącie miłosnym, który ma potencjał wywrócić życie wszystkich bohaterów do góry nogami.
„Leto” to obraz wyjątkowo lekki, przyjemny, zarażający pozytywną energią. Prezentując specyficzny klimat i aurę, unoszącą się nad Leningradem lat 80, film zaprasza nas do swojego świata z otwartymi ramionami, racząc nas piwem, przekąską, uśmiechem i piosenką na ustach. Film przepełniony jest specyficzną nostalgią, widoczną najbardziej w dynamicznych fragmentach musicalowych. Sceny te, w których jeden z bohaterów pokazuje kartę z napisem: “To się nie wydarzyło”, ukazują wyidealizowaną, wymarzoną wersję wydarzeń. Fragmenty te gęste są od nawiązań do szlagierów lat 70. i 80., z „Psycho Killer” i „Passenger” na czele. W pamięć w szczególności zapada ten pierwszy, niezwykle dynamiczny, wyrazisty i pełen energii moment, dyktujący pozytywny odbior reszty dzieła.
Film Serebrennikova świetnie operuje także swoją formą wizualną. Całość nakręcona jest w monochromie, ale kilka scen posiada kolor. Zabieg ten uzasadniony jest fabularnie poprzez użycie kamery do filmowania wydarzeń przez jednego z bohaterów (będąc zatem analogią typowego zagrania, ukazującego nagrania archiwalne w skali szarości) i posiada wyjątkowo udany efekt dramaturgiczny.
Wyśmienicie widać to w scenie koncertu grupy na państwowej scenie. Pokazuje ona różnicę między rzeczywista reakcją publiczności na widowni, będącej pod stałym nadzorem i strofowanej przez ministerialnych obserwatorów, a tym jak powinna, mogłaby się zachowywać bez nadzoru, przypominającą to, co znamy z dzisiejszych imprez rockowych. Wyrazisty, mocny moment, w ciekawy sposób ukazujący siłę oddziaływania dobrej muzyki.
„Leto” jest obrazem minimalnie za długim. Kilka sekwencji zdaje się niepotrzebnie powtarzać to, co już wcześniej widzieliśmy na ekranie. Mimo tego film nie nudzi. Co więcej - jest zastrzykiem pozytywnej energii, która chodzi za nami długo po seansie. Niespodziewany projekt od rosyjskiego reżysera, który zaskakuje przede wszystkim lekkością prowadzenia historii.
Ocena: 7/10
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.