W sierpniu natomiast na duże ekrany w Polsce trafia ekranizacja bestsellerowej powieści Perre’a Lemaitre także utytułowanego nagrodą Goncourtów za tę właśnie pozycję. Oba te filmy łączy antywojenna, pacyfistyczna i humanistyczna wymowa. O ile jednak w filmie Erica Barbiera wątek ten znajduje się na uboczu głównej osi fabularnej, której celem jest przedstawienie zawiłego życiorysu Gary’ego i jego skomplikowanych relacji z matką, o tyle tutaj materia ta jest silnie tematyzowana. „Do zobaczenia w zaświatach” to zresztą czysta fikcja, jakkolwiek inspirowana losami pokolenia, które przeżyło gehennę pierwszej wojny światowej.
Nawisem mówiąc może to stanowić pretekst do historiozoficznych analiz odnośnie do pamięci historycznej Polaków i Francuzów. W kraju nad Sekwaną trauma okopów Sommy i Verdun jest silniej akcentowana w społecznej świadomości, niż późniejsze widmo hitleryzmu, które zabrało globalnie potężniejsze żniwo. Obraz Alberta Dupontela, będącego także odtwórcą głównej roli i współscenarzystą, był nominowany w aż 13 kategoriach do Cezarów (w tym za role całej niemal obsady aktorskiej), które zamieniły się na 5 statuetek, w tym za najlepszą reżyserię.
To kino monumentalne i epickie, pieczołowicie odzwierciedlające realia epoki. W tym kontekście nie budzą wątpliwości nagrody za zdjęcia, scenografię i kostiumy. Wrażenie robi otwierająca film sekwencja batalistyczna przywołująca na myśl najzacniejsze dokonania światowej kinematografii, w tym też takie perły, jak „Szeregowiec Ryan”. Sama problematyka zasygnalizowana zaś w tym prologu przypomina etyczny dylemat zakreślony w filmie Stanleya Kubicka pod tytułem „Ścieżki chwały”.
Całość jednak jest pokrewna stylistyce uprawianej przez Terry’ego Gilliama i Wesa Andersona. Rozbuchana barokowo-bizantyjska baśń inkrustowana takimi pysznymi scenami, jak szampański bal w hotelu i znakomicie zmontowany, charakteryzujący się swoistą kinetyczną dynamiką, fragment tłumaczący zawiłości księgowych operacji dokonywanych przez protagonistę, z którego to punktu widzenia opowiadana jest historia.
Jest zatem obraz „Do zobaczenia w zaświatach” antywojennym manifestem, ale dość szczególnym, bo w tym wszystkim prowokacyjnym i subwersywnym, ubranym w szaty opowieści łotrzykowskiej operującym też często slapstickiem i burleską. Dość bowiem powiedzieć, że zarówno para głównych bohaterów, jak i ich oponent – zepsuta amoralna kanalia – zarabiają na śmierci milionów Francuzów poległych na wojnie. Miejscami jest tu aż za dużo wątków. Pojawia się kwestia lewicującej w wymowie antyburżuazyjnej zemsty plebejuszy, ale też intymny wątek trudnych relacji ojca z synem. To w dalszym ciągu jednak świetna rozrywka dająca przy tym wiele do myślenia.
Ocena: 7/10
Autor: Michał Mielnik
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.