To My - recenzja

To My - recenzja

kadr z filmu "To My" (2019)
kadr z filmu "To My" (2019) Źródło: UIP
„Us” („To My”) to drugi film reżysera i scenarzysty Jordana Peela’a, który wykorzystuje stylistykę horroru, aby dać widzowi do myślenia i opowiedzieć historię, która wykracza poza ramy gatunku.

Film zaczyna się jak klasyczny horror spod znaku „home invasion” („napaści na dom”). Oto szczęśliwa rodzina jedzie do swojego domku letniskowego, aby oddać się urokom słońca i plaży. Gdy jednak zapada wieczór, a na podjeździe pojawi się grupa ludzi, trzymających się za ręce i nie reagujących na jakiekolwiek kierowane do nich słowa, sprawy nabiorą wrogiego obrotu. Gdy po chwili jedno wyda sygnał, czwórka przybyszów zacznie okrążać dom, a potem… zwyczajnie do niego wejdzie. „Kim jesteście?” zapyta przerażona matka kobietę, która wygląda dokładnie tak samo, jak ona. „Jesteśmy Amerykanami”, padnie w odpowiedzi. To scena, która nie tylko budzi ciarki na plecach, ale otwiera też obraz na szeroką interpretację.

To dobry moment, by zdradzić, że film tak naprawdę zaczyna się od karty tytułowej, z której dowiadujemy się, że „pod terenem USA znajduje się ogromna i rozległa sieć podziemnych tuneli, których przeznaczenia nikt w zasadzie nie zna”. Samo „Us” pełne jest symboli, metafor, nawiązań i odniesień, których przeznaczenie nie jest od razu jasne. Wiele z nich nie zostaje nigdy wyjaśnionych wprost, stanowiąc dodatkową strawę dla widza, który musi sam ułożyć sobie porozrzucane po filmie pomysły w spójną całość.

kadr z filmu "To my" (2019)

Właściwa historia, opowiedziana także po prologu, rozgrywającym się w 1986 roku, gdy młoda dziewczynka, w wygranej przez ojca koszulce z podobizną Michaela Jacksona, oddala się od rodziców i wchodzi do złowieszczego gabinetu luster, gdzie przeżywa prawdziwe chwile grozy, opowiedziana jest już w łatwy do przyswojenia sposób. „Inwazja na dom” jest o tyle bardziej przerażająca, że napastnikami, są osoby, które wyglądają dokładnie, tak jak sami bohaterowie.

Największym atutem „Us” jest bowiem właśnie sama obsada. Każdy z bohaterów gra tutaj podwójną rolę - siebie oraz ubranego na czerwono złowieszczego oprawcę, dzierżącego ogromne złote nożyczki, podbijając tym samym strach zarówno bohaterów, jak i samych widzów. „To my” stanowi dzięki temu pochwałę zawodu aktora i jego umiejętności, które widoczne są na ekranie w każdej scenie. Dzięki podwójnym rolom, aktorzy są zarówno przerażeni, jak i przerażający; nie mogący złapać oddechu ze strachu, jak i dzierżący złowieszczy uśmiech, który ten dech odbiera. Aktorski kunszt widać nawet w mniejszych scenach z bohaterami pobocznymi, gdzie proste czynności, jak nakładanie szminki na usta, mogą przyprawić nas o ciarki na plecach. Już teraz przebąkuje się nawet o ewentualnej nominacji Oscarowej dla niezawodnej Lupity Nyong’o, która kradnie dla siebie każdą scenę na ekranie, tworząc dwie całkowicie odmienne wersje tej samej(?) bohaterki. (Oby tylko nie skończyło się tak, jak z wyśmienitą rolą Toni Colette w „Hereditary. Dziedzictwo”, całkowicie pominiętej przy nominacjach).

„To my” wciąga, buduje napięcie i działa na widza w sposób podskórny - wywołując w nim wewnętrzny niepokój. Obraz wprawia w specyficzny nastrój, z którego nie możemy się otrząsnąć. Reżyser umiejętnie operuje także humorem i muzyką, aby podbić złowieszczy przekaz swojego obrazu. Peele wytyka też palcem wiele przywar współczesności, obracając je w złowrogi żart i każąc zastanowić się samemu widzowi nad własnymi działaniami.

W „To My” nic nie jest bowiem przypadkowe; wszystko otwarte jest do interpretacji. Przy tym - film jest tak dobrze poprowadzony, że dajemy się przede wszystkim wciągnąć w przedstawioną historię, wszelkie tropy interpretacyjne, pozostawiając na później. To dobra, wciągająca rozrywka, która zostaje z nami na dłużej i każe przemyśleć nie tylko obejrzane zdarzenia, ale ich konsekwencje i znaczenia.

Film kończy się w sposób, który stawia więcej pytań niż odpowiedzi, przez co dzieło nie tylko zostaje z nami na dłużej, ale także każe zastanowić się, czy ponowna wizyta w kinie, nie przyda się, aby ułożyć sobie wszystko w głowie. Intrygująca, wciągająca rzecz, która nie tylko potrafi porządnie nas wystraszyć, co przede wszystkim - skłonić do myślenia. „To film, o którym będziemy rozmawiać przez lata”, jak powiedział rozentuzjazmowany kolega dziennikarz po porannym pokazie dzieła. Będziemy, oj będziemy. Zdecydowanie jest o czym!

Ocena: 8/10

plakat filmu "To my" (2019)

Źródło: FILM.COM.PL