Wilcze Echa - Podwodne Napięcie

Wilcze Echa - Podwodne Napięcie

kadr z filmu "Wilcze Echa" (2019)
kadr z filmu "Wilcze Echa" (2019) Źródło: KinoŚwiat
Dramaty, rozgrywające się na pokładzie łodzi podwodnych są w ostatnich miesiącach w modzie. W zeszłym roku Duńczyk Thomas Vinterberg dał nam „Kursk”, bazujący na prawdziwej historii rosyjskich marynarzy, uwięzionych na pokładzie okrętu, a urodzony w RPA Donovan Marsh „Ocean Ognia”, w którym chodziło o zapobiegnięcie wybuchowi III Wojny Światowej. Teraz, 5 kwietnia Francuz Abel Lanzac da nam „Wilcze Echa”, o bardzo zbliżonym pomyśle wyjściowym.

Francuska opowieść rozpoczyna się u wybrzeży Syrii, gdzie okręt podwodny „Tytan” ma przejąć grupę żołnierzy z terenu konfliktu. Misja nie idzie jednak zgodnie z planem. Gdy na sonarze pojawia się niezidentyfikowany obiekt pływający, umiejętnie maskujący swój sygnał dźwiękowy, marynarze będą musieli improwizować, by wydostać się z dramatycznej sytuacji, która całkowicie wymknęła się spod kontroli.

Podbijający napięcie początek jest jedynie preludium do właściwej części opowieści, która w zamierzeniu ma zjeżyć włos na głowie widza. Dość powiedzieć, że bohaterowie nawiedzani będą przez tajemniczy sygnał, zwiastujący katastrofę. „Ciągle słyszę ten dźwięk”, powie bohater, marynarz-akustyk o słuchu absolutnym, którego decyzja zaważyła na przebiegu misji.

Gdy niedługo potem Francja znajdzie się w stanie podwyższonego zagrożenia atakiem, rozpocznie się dramatyczna walka z czasem. Film umiejętnie operuje napięciem, starając się wycisnąć jak najwięcej emocji z przedstawionej na ekranie sytuacji. Niestety „Wilcze Echa” nie robią tego z taką finezją, jak „Ocean Ognia”, przez co nie trzymają nas na krawędzi fotela tak mocno, jak podczas seansu tamtego dzieła. Przynajmniej unikają tandetnych zagrań, które tak drażniły w niektórych scenach „Kurska”, zupełnie wybijając widza ze skrupulatnie budowanego napięcia. Francuski film na pewno zyskuje swoim zaskakującym finałem, unaoczniającym najważniejszą zasadę, którą kierują się żołnierze wszelkiej maści. Na przykładzie tych scen widać odmienne podejście reżyserów różnych nacji do podobnej tematyki.

Wszystko to sprawia, że „Wilcze Echa” to historia warta obejrzenia. Godna też dużego kinowego ekranu, a przede wszystkim - dobrego zestawu głośników, otaczających dźwiękiem z każdej strony. Dobrze, że Polacy będą mieli możliwość zobaczenia tej historii właśnie w takich warunkach. W USA na przykład film został kupiony przez platformę Netflix i trafi tylko do streamingowego obiegu.

Ocena: 7/10

Źródło: FILM.COM.PL